-Mamo, on nie zwraca na mnie uwagi, zdradza mnie, krytykuje, znika, nie dzwoni. Ja go kocham, nie mogę bez niego żyć.
-Skoro kochasz córeczko – walcz! Nie ma wyjścia. Nie ma ludzi idealnych, a jeśli to jest Miłość warto się postarać i wybaczyć.
Ponieważ moje wcześniejsze wpisy gdzieś się pogubiły, powtórzę dla nowych Czytelników, że brak równowagi w związku nazywamy dysbalansem, a partnera, który jest zależny nazywamy minusem. Plusem jest drugi partner, który nie kocha ale z jakiegoś powodu pozostaje na razie w tej relacji. Która mu ciąży nie mniej, niż minusowi. Tylko w inny sposób. Ale ciąży. W różnych źródłach i różni psychologowie inaczej nazywają partnerów w dysbalansie: „słabym” i „silnym”, „górnym” i „dolnym”. Ja nazywam plusem i minusem, z lekkiej ręki pikaperów )) O działaniu pola relacji można poczytać sobie u Lewina. Nie każdy co prawda zrozumie, ale jeśli ktoś chce – to jest Jego teoria.
Wracając do dysbalansu.
Ludzie często odbierają dysbalans w relacjach, jako różnice charakterów i starają się dopasować. Dopasować zawsze stara się minus. Staje się lepki, próbuje się uczepić plusa, przybliżyć go, zawisnąć na nim. Jak tylko plus się minimalnie zbliża, minus wskakuje na niego, jak magnes na lodówkę. Minusa ciągnie do plusa, on myśli, że plus go celowo prowokuje i kusi.
Natrętność i lepkość minusa powstaje dlatego, że istnieje różnica pomiędzy rzeczywistym znaczeniem minusa w polu plusa a jego iluzją. Minusowi się wydaje, że plus jest otwarty, chętny, może trochę się wstydzi, dlatego minus z całej siły próbuje go przekonać do kontaktu ze sobą. Oczywiście, że nikt się nie wstydzi. Bliskość z minusem dla plusa jest bardzo niekomfortowa, on unika minusa, dystansuje się, chowa, kieruje swoją uwagę na inne sfery życia. Minus bez przerwy przekracza granice plusa i im silniejszy odczuwa stres, tym większe iluzje tworzy.
Gdyby dysbalans posiadał stabilną dynamikę, plus bardzo szybko by pozbył się minusa. Lepkość minusa by rosła, on stawał by się coraz większym agresorem i plus nie mial by więcej wątpliwości. Z agresorami postępuje się stanowczo. Bojąc się ich albo nienawidząc ale ludzie zaczynają bronić swojego terenu. Nie bronią się tylko wtedy, kiedy nie są pewni z kim mają do czynienia? Z agresorem czy przyjacielem? Dysbalans to taka konstrukcja, która waha się, jak wahadło. Te wahania doprowadzają do obłędu plusa i minusa.
Zmiany w relacjach plusa i minusa nastepują zawsze wtedy, kiedy plus nie wytrzymuje, dając upust własnej agresji. Odpycha minusa i tylko wtedy minus zaczyna (przez krótki okres czasu) widzieć, jak wygląda rzeczywistość. Obraża się na plusa. Plus po wybuchu ma poczucie winy. On rozumie, że odtrącił człowieka, który nie był agresorem, po prostu go kochał.
Przez poczucie winy plusa i dystansowanie się minusa (siedzi obrażony) wahadło relacji waha się w drugą stronę. Plus za każdą cenę stara się zatrzymać minusa, zamiast ponaglić go do wyjścia z autobusu.
Ale plus zatrzymuje minusa nie po to, że zrozumiał, że go kocha! Tylko dlatego, by nie mieć poczucia winy! A minus zostaje też nie po to, żeby się znowu przylepić do plusa, tylko po to, by mieć relacje Z RÓWNOWAGĄ ZNACZENIA. Chce kontaktu na równi.
„Nie będę więcej takim chamem w stosunku do minusa” – myśli plus. ” Postaram się zachowywać się godnie, nie poniżać się więcej”- myśli minus.
Ale w niedługim czasie wszystko wraca z powrotem, dysbalans nawet się nasila. Następuje adaptacja. Minus przyzwyczaja się do złego traktowania. Plus rozumie, że minusowi to nie tylko odpowiada, wręcz nawet potrzebuje tego. Od czasu do czasu żeby napluć mu na czubek głowy.
Minus zaczyna rozumieć, że plus ma po prostu trudny charakter. Jest opryskliwy, zimny, wyniosły, ale nie wiedzieć czemu tak pociągający. Minus wie, że plus go kocha na swój sposób. Napewno.
Plus zaczyna rozumieć, że minus słaby, z brakiem pewności siebie człowiek, który jest przyzwyczajony do złego traktowania. Skoro nie odchodzi, znaczy, że takie traktowanie mu odpowiada. Więc nie szczędźmy mu.
Minus coraz bardziej wierzy, że plus go potrzebuje i kocha. Nawet jeśli nakrzyczy, to wystarczy, że minus się rozpłacze i plus go przeprosi i zostawi obok siebie. To przecież oznacz, że go potrzebuje.
Dwie strony traktują brak równowagi znaczenia, jako złe charaktery. Po prostu należy ustąpić, przeczekać, wybaczyć. Starają się dostosować. Minus do roli ofiary, plus do roli agresora. Od czasu do czasu każde z nich probuje wydostać się z tego piekła, ale siła przyciągania w tym piekle jest ogromna. Przyzwyczajenie wszystko sprowadza z powrotem do piekła. Czyli do związku z brakiem równowagi znaczenia partnerów.
Wyrwać się z dysbalansu jest bardzo trudno, ponieważ człowiek się przyzwyczaja do swojej roli, do nowej roli musiał by znowu dostosowywać się. W nowym związku, w normalnych relacjach ktoś taki, kto długo żył z relacjach z brakiem równowagi znaczenia nie odnajdzie się tak szybko. Będzie się czuł dyskomfortowo.
DLATEGO: ze związku z dysbalansem należy uciekać!
Chociaż jeden mój znajomy, którego zdradzała dziewczyna opowiadał mi, że jego babcia też zdradzała dziadka. On to przeczekał, a kiedy ona zrobiła się stara – przeszło jej. Żyli długo i szczęśliwie, warto było poczekać. Piszę absolutnie poważnie, i mówił mi o tym bardzo przystojny młody człowiek, niegłupi, wykształcony. Mógł by poznać kobietę w trzy migi. Ale jak ktoś jest niewolnikiem, to pozostanie nim do końca. Dziewczyna tego chłopaka w końcu rzuciła, tak przy okazji. Wyobrażacie sobie tą przyjemność być z kimś, kto sam siebie nie szanuje?
W latach 60 był robiony eksperyment: psa siedzącego w zamkniętej klatce kopali prądem. On próbował z tej klatki się wydostać, aż brakło mu sił. Potem przeniesiono go do innej klatki. Otwartej. Nikt go w niej nie zamykał i znowu podłączyli prąd. On nawet nie próbował się wydostać. Chociaż klatka była otwarta.
Dobrze. Jedziemy dalej.
Jak zauważyć, że lecimy w minus? Jak zauważyć własną lepkość?
Zauważyć ją należy wtedy, kiedy zaczynamy czekać. Przyjaciel powiedział, że zadzwoni i nie zadzwonił. Zaczynamy czekać i spoglądać na telefon. Sami dzwonić nie możemy przecież ale przestać myśleć o nim nie możemy również. Czekamy na telefon. Siedzimy i czekamy. Albo chociaż by na smskę? 🙁 … Albo na zaproszenie? Albo na jakieś słowa? Jakiś gest w naszą stronę? Oświadczyny???
Wyobraźcie sobie, jak wygląda taki ktoś. Jak ohydny, żałosny, lepiący się minus. W jego życiu nic więcej niema. Oprócz tego przyjaciela. Któremy on na…. nie jest potrzebny. W jego życiu nie ma jego samego. Jest tylko wstyd, poniżanie się, czołganie się i zasłanianie się przed kopnięciami innych ludzi.
Dlatego. Należy przestawać być neurotykiem. Należy się spytać wprost przyjaciela: tak czy nie? Z punktu widzenia strategii to nie najlepsze wyjście – stawiać kogoś do muru. Ale z punktu widzenia nas samych – lepiej się spytać i odpuścić, niż siedzieć i czekać, jak Żdun ( od słowa „żdać”- czekać po rosyjsku). Możecie właśnie wymyśleć polski odpowiednik żduna ))) I nie ma co się śmiać, tak wygląda każdy, kto czeka na okruchy pod stołem, na krople uwagi swojego Bóstwa. Jesteście pociągające w takiej chwili?
Zobaczcie, jeśli czekamy na ważną dla nas randkę, ale czekając robimy coś dla siebie, załatwiamy różne sprawy, dążymy do czegoś – nawet jesteśmy w stanie przełożyć minimalnie spotkanie, by wyglądać na nim jeszcze lepiej albo więcej załatwić i stać się jeszcze bardziej atrakcyjną osobą – wtedy nasza miłość będzie proaktywna. Nie musimy niczego wyjaśniać, stawiać kogoś do muru durnymi pytaniami. Jest ok. Mamy sporo energii, a to oznacza, że nasza charyzma będzie wrastać. Silna charyzma jest w stanie przyciągnąć do nas każdego człowieka. On pokona każde przeszkody by być z nami. On przejdzie przez każdy mezalians, on zostawi rodzinę i siedmioro dzieci (przykry ale fakt), on zmieni całe swoje życie i siebie samego. Po to, żeby być z nami. Przy takiej dynamice nie trzeba będzie się o nic go pytać. Sam wszystko powie albo się spyta.
Ale jeśli czujemy, że stajemy się słabi, zależni, niepewni, to oznacza, że coś się dzieje nie tak, jak powinno. Gdzieś popełniliśmy błąd. Nie udaje się nam odbierać miłość, jako źródło inspiracji i dalszego rozwoju, tylko, jako czarną dziurę, która nas wciąga coraz bardziej, coraz bardziej deformuje… Powstaje zależność, razem z nią mnożą się i potęgują iluzje i bardzo trudno będzie potem wydostać się z tego błędnego koła. Będąc zależni stajemy się coraz bardziej nieprzyjemni i mało atrakcyjni dla drugiej osoby. Ludzie zawsze unikają czegoś chorego, słabego, ułomnego. Będą niedługo unikać i nas. Jeśli nie przestaniemy się lepić, jak muchy do taśmy. Lepkość się odczuwa nawet na odległość! Nawet jeśli siedzimy i czekamy, nawet jeśli nie dzwonimy i nie piszemy, biedny plus i tak poczuje lepkość minusa. Tak nie wolno. Razem z lepkością spada nasza atrakcyjność.
Lepkość rośnie przez tęsknotę, przez samotność i chęć bliskości. Z tego wszystkiego bierze się minus. Kiedy dwoje ludzie są w rozłące ale tęsknią do siebie, to wzmacnia ich miłość. Ich polarność jest porównywalna, obydwoje są małymi minusami. Albo dużymi. Ale kiedy tęskni tylko jeden, dysbalans zmieli go, jak kamień młyński na mąkę. Zacznie się piekło.
Miłość jest dana nam nie po to, by biernie się nią delektować. Miłość jest dana, by motywować i dawać energię i siłe, by dzięki temu rozwijać wszystkie pozostałe zasoby. Jeśli biernie spożywamy energię, którą daje nam jakiś nasz zasób, zamiast inwestować ją w inne zasoby, zasób zacznie nas zjadać. Tak wygląda każda zależność, od każdego zasobu. Wszystko, co daje przyjemność, którą nie inwestujemy, staje się naszym narkotykiem. Za niezapracowaną przyjemność zapłaci się zależnością.
To dotyczy, jedzenia, urody, seksu, każdej ze sfer życia. Uzależniony od jedzenia myśli o przyjemności, która nastąpi kiedy on zje kawałek tortu. Kiedy zje, poczuje, że za mało. Że chciałby nie dwie minuty przyjemności, tylko cały dzień. Zje kolejny tort. Potem będzie poczucie winy, które trzeba będzie zajadać następnym kawałkiem. Nienawiść do siebie spotęguje stres i chęć kolejnego zajadania. Winny wszystkiego będzie wredny tort, który kusi człowieka. Tak samo, jak kusi plus biednego minusa.
Minus powstaje, kiedy chcemy przyjemności, kiedy chcemy ją brać, coraz więcej i więcej. Druga strona już nie chce nic dawać. Ale minus staje się „żdunem” i czeka, aż plus się odezwie. Było by lepiej, gdyby minus przypomnial sobie o szacunku do siebie. O ty, że nikt nie jest winien nam miłość, jeśli tego nie chce. Przyjemność z miłości polega na dobrowolnym dawaniu, na wzajemności, nie wymuszonej chęci spotkania. Należy postarać się zrobić tak, by drugi człowiek sam zechciał się spotkać. Zrobić to można pamiętając o szacunku do siebie i ciagle rozwijając wszystkie dostępne swoje sfery życia. Ktoś, kto zakochując się nie zapomina o własnej sile i rozwoju za zwyczaj spotyka się z wzajemnością. To są prawdziwe, jedynie skuteczne i znane mi czary, nie wymagające wizyty u wróżki czy kościele, czy cerkwi.
Dzielcie się proszę własnymi doświadczeniami w byciu plusem-minusem i jak z tego wyszliście.
TK
102 komentarze
żdun - czekacz
;-)
Podoba mi się :) Zostajemy przy Czekaczu? :)
Fajne! Ja jestem Czekaczem. Pracuje nad sobą więc mam nadzieję, że szybko z tego wyjdę:-) Dziękuję Pani Tatiano za cudownego bloga!
od teraz zawsze jak będę czekaczem przypomnę sobie to zdjęcie :PP to mi się odechce ;)
hahaha i mi się odechce. Zdjęcie rewelacja :)
Mam tak samo jak ty jak bym siebie widziała
Zdun mi sie bardziej podoba;)
Mi też ✌️
ja w tej sprawie nie rozumiem jednej rzeczy "Za niezapracowaną przyjemność zapłaci się zależnością." więc jeśli kocham i okazuję to dając, dzieląc się, będąc to uzależniam drugą osobę od siebie albo zrażam jeśli druga strona mnie nie chce, tak? To gdzie tu sens i logika współistnienia w społeczeństwie, z ludźmi itd. Może lepiej zamknąć się w swoich granicach i jak dawać to tylko za rozliczenie czyli pracując i skupić się tylko i wyłącznie na swoich zasobach bo w każdym innym wypadku doznaje się porażki i cierpień dla obu stron w takim razie. A jeszcze mam takie pytanko: czy psychopata lub socjopata zleci w minus? Przypuszczam, że nie więc czym różni się psychopata czy lepiej brzmiąca nazwa osobowość dyssocjalna od uwolnienia się z bycia plusem czy minusem...? Tyle z moich przemyśleń. Wkurzona jestem bo nic nie kapuje i najchętniej to na bezludną wyspę bym się wyprowadziła przynajmniej wiadomo, że ludzi tam nie ma i będzie spokój.
Od dawna podejrzewałem że są pewne zależności łączące plus i minusy. Teraz jestem pewien :). Wszystkie minusy łączy jeden detal. Zawsze są na niższych poziomach świadomości a co za tym idzie niższych poziomach energetycznych niż plusy. Poziomy są takie - po kolei od najniższego w górę (z kalibrowanym względem 1000 poziomem energii): wstyd (20-lęk +wstręt) wina (30 lęk + radość) apatia (50 lęk + wstręt + radość + nienawiść) żal (75 lęk + smutek) strach (100 lęk+przeczuwanie) pożądanie {nie mylić z pragnieniem - raczej jest to uzależnienie} (125 - lęk + radość + gniew) złość (150 gniew,nienawiść) duma (175gniew + radość) //granica ego // odwaga (200) neutralność (250) ochota (310) akceptacja (350) rozsądek (400) miłość (500). Powyżej są poziomy duchowe i o tym nie piszę. Poziomy od 0 do 175 podszyte są lękiem. Od 175 do 200 podstawą jest gniew. Powyżej 200 przekraczane jest zwierzęce EGO (egoizm zależny od lęku lub gniewu). Zazwyczaj minusy oscylują wokół "LĘKU" czyli do 175 a plusy wokół gniewu od 175 do 200. To lęk sprawia że jest się minusem i się uzależnia, jest się czekaczem bądź czekajką :), wysysa energię z zewnątrz (od plusa też), jest niesamodzielnym, słabym a przez to nieatrakcyjnym. To lęk sprawia że nawet jak się coś daje bądź robi dobrego to jest to nieatrakcyjne (dla plusa też). Jest interesowne. To jakby coś robić dobrego i od razu wystawiać za to rachunek. To nie jest miłość. Minus nie ma w sobie energii. Wysysa ją ze świata (od plusa też) i dla tego spotyka się z agresją świata ( plusa). Plus nie chce tracić własnej energii. Nie chce być okradany. Każda osoba funkcjonuje na kilku poziomach i ma to wiele konsekwencji. 1. Minus zazwyczaj pomimo lęku ma w sobie inny wyższy poziom świadomości (energii), który na początku znajomości przyciągnął plusa (na krótko) 2. Relacja plus+minus jest tak dynamiczna jak często następuje skakanie po poziomach świadomości (energetycznych). Wyjście z lęku (minusa) jest wielorakie i o wszystkim pisze Pani T: Odcięcie się od zasilania lęku przeszłością, pozbycie się neurotyzmu poprzez jego świadomość, akceptację i radzenie z własnymi emocjami lęku; wypracowywanie własnej "energii" poprzez uczciwą pracę nad zasobami, budowa granic które zatrzymują i neutralizują lęk wewnątrz a chronią od gniewu z zewnątrz. Jednego czego do tej pory nie znalazłem do kompletu to kilka słów o wierze w siłę wyższą (proszę nie mylić z przynależnością do jakiegokolwiek kościoła czy grupy). Potężnym narzędziem jest też poczucie wdzięczności za wszystko -da się ;). Kiedy minus pozbywa się lęku staje się bardziej energetyczny od plusa i właśnie to sprawia że plus wraca, nawet jak jest daleko. Tak działa pole które jest większe niż się wydaje ;). Pozdrawiam wszystkie minusy i plusy :) oraz Panią T z prośbą o korektę jak coś namieszałem ;).
Zasoby nie działają na lęk. U mnie bierze się on z braku zaufania (wyniesiony z dzieciństwa). I co z tego, że do przeszłości nie wracam, dzieciństwa na okrągło nie wałkuję. Gdy przychodzi co do czego najpierw odzywa się nieufność, która potęguje się tym bardziej im bardziej narasta bliskość. To natychmiast rodzi lęk. Jak samonapędzający się mechanizm. Tego nie da się pokonać na poziomie świadomym, przynajmniej ja nie potrafię. Uświadomienie sobie problemu to tylko połowa sukcesu.
Masz rację - to nie zasoby - a doświadczenie i wiara w to, że jesteś w stanie i możesz je zdobywać bez pasożytnictwa gniewu lub bycia ofiarą lęku. Racja - nie tylko świadomość - potrzeba to również poczuć i uwierzyć, mieć nadzieję. Dzieje się to przy głębokiej świadomości działania całego stworzenia - poznania prawdy. Nie jest Pani nigdy sama. Nigdy nie była i nigdy nie będzie. Świat nie jest dualny a wszystko co się dzieje jest potrzebne i działa w kierunku pozytywnego rozwoju. Dla informacji - wyższe poziomy to radość (540) pokój (600) oświecenie (700 i wyżej). Im wyższej "metody" się korzysta tym teoretycznie lepiej - niestety chyba trzeba się wspinać po kolei jak po drabinie. Na koniec 3 najważniejsze fakty (moje ulubione): 1. Żeby zrezygnować z lęku trzeba świadomie zrezygnować z wszystkich pseudo-korzyści jakie niesie tj np robienie z siebie ofiary i ściąganie tym uwagi, pomocy i energii otoczenia. 2. Im niżej upadamy tym większe prawdopodobieństwo odbicia od dna :). 3. Wystarczy przekroczyć 200 a poziom szczęścia w życiu szybuje jak rakieta :) Ps. Żdun jest bardzo popularny w świece. Nie wiedziałem że był prezydentem naszego wschodniego sąsiada :) Chyba wstawię jako tapetę w telefonie. Będzie mi przypominać moje korzenie :D :D :D.
Dziękuję. Z tym, że poziomy to nie jest coś stałego. To też sinusoida. Krok w przód, dwa w tył, czy odwrotnie :-) Byłam już na poziomach wyższych (pokój, wiara). Jednak schemat silnie utrwalony w (nie)sprzyjających okolicznościach powraca. A wtedy upadek jest podwójnie bolesny. Psychiatria ma taką teorię dot. dezintegracji pozytywnej, która - piszę bardzo ogólnie - mówi o tym, że rozpad osobowości, czyli duuuży kryzys powoduje w konsekwencji wejście na poziom wyższy. Pani Tatiana zresztą też nas tego naucza :-)
Bez obrazy ale nie byłaś na tych poziomach. Gdybyś miała rację to by Cię tu nie było. Z nich już nie ma drogi w dół. Poza tym powyżej 700 jest tylko około tysiąca ludzi na całym świecie. Pozdrawiam ;-)
Całkiem być moźe. W końcu zwykły człowiek, pozostając przez kilka ładnych lat na etapie pokoju ducha, poczucia wewnętrznego szczęscia, radości i wiary, nie zastanawia się, czy to juź 700, czy moźe tylko 300 :))). Porównania nie ma, po prostu czuje. Skoro więc jestem tu, gdzie jestem, znakiem tego to musiał być tylko przedsmak. Przedsionek. Antyszambrowałam, znaczy się :))))
Wow!!!!Znakomita synteza poziomu świadomości, widzę to identycznie!!! Tylko osoba uśpiona będzie plusem lub minusem, przebudzona: nigdy
Psychopata czy tam socjopata też może zlecieć w minus. Wystarczy że się zakocha bez wzajemności. A zakochać może się każdy wbrew pozorom nawet ten zaburzony. I podejrzewam że jeszcze bardziej może przy tym cierpieć niż inni, bo już z góry on jest pełen negatywnych emocji a co dopiero jak zobaczy brak zainteresowania ze strony która mu się podoba..myślę że może bardzo cierpieć i szybko się z tym nie pogodzić..
Marlena, byłam "tam gdzie Ty" i myślałam podobnie. Teraz troszkę coś zaczyna powooooli kumać. Jeszcze pozostaje poćwiczyć i wprowadzić w czyn. Jestem dobrej myśli :) grunt to od czegoś zacząć, nawet małego. Trzymam kciuki za Ciebie, za siebie i wszystkich wkraczających na tę ścieżkę.
Pani Tatiano!
Z drugiej strony nie można też być zimnych i obojętnym jak bryła lodu, ...albo raczej udawać takiego, bo jak Pani sama pisała nie można manipulować.
Dzięki Pani naukom jestem wyczulony, czy Ona odwzajemnia moje starania, inwestuję w tę nową znajomość. Wiele Jej zachowań pokazuje, że tak, ale jakby podświadomie boi się od razu otworzyć, bo to przecież miesiąc znajomości z kilkudniowymi przerwami...
Ma też za sobą te swoje złe doświadczenia...
Pozwolę sobie dodać swoje doświadczenia, uwagi.
Oczywiście, po wcześniejszym Wybitnym Minusowaniu mam obawy, strach, żeby znowu nie wpaść w czarną dziurę i zaczynać terapię od nowa.
Bardzo mnie jednak cieszy to, że po obu stronach jest taka ...naturalność, swoboda, radość, gdy jesteśmy razem. Nie ma kombinowania, co powiedzieć, jak się zachować, przypodobać, ...to się samo dzieje, nie ma w tym kalkulowania, obliczania, itp.
Wcześniejszy związek, gdy stałem się Minusem zaczynał się inaczej, ...były spięcia i napięcia od początku.
Może taka naturalność, swoboda w budowaniu nowej relacji będzie tym drogowskazem właściwej drogi ku przyszłości... :-)
Wszystkim tego szczerze życzę! :-)
Oczywiście, że tak. Uważam, że jeśli na początku są spięcia, to od razu dziękujemy i do wyjścia. Relacja ma być przyjemnością a nie katorgą. I rzeczywiście, jak Pan napisał, powinna być naturalna, swobodna, szczera, spokojna i radosna. I nie ma się czego bać, że spadniemy w minus. Dzisiaj opisałam, kiedy zaczyna się lądowanie w minusie - kiedy zaczynamy czekać.
Pani Tatiano!
Dziękuję, ...staram się być poprawnym uczniem ...dla swojego szczęścia i zadowolenia rzecz jasna :-)
Gdy był taki moment, że musieliśmy się rozstać na kilka dni, bo wyjechałem ...i w tym ostatnim dniu poczułem, że "minusuję", wpadam w dziurę, budzą się strachy, że to koniec znajomości, to się zdystansowałem, nie odzywałem się przez kilka dni. Zająłem się swoimi sprawami, nowymi zasobami. Nie leżałem, nie kwiczałem, nie czekałem na smsa. Po 4 dniach Ona sama się odezwała i była szczerze przejęta, czy wszystko ok u mnie...? :-)
No widzi Pan )
Pani Tatiano!
Dziękuję za komentarz i wszystkie dobre rady, które czytam oglądam od lutego.
Gdyby mnie Pani widziała wtedy i teraz, to jeszcze bardziej doceniłaby Pani swoje zasługi, wiedzę, powołanie, pracę, dobre serce... :-)
Wtedy moi znajomi bali się mnie i omijali, bo byłem żywym trupem ..mentalnym, a teraz gęba śmieje mi się tak szeroko, że aż pęka! :-)))))))
Powodzenia Kris :) :)
Gdyby nie Moj akt desperacji polegajacy na wymuszeniu odpowiedzi tak lub nie od plusa,całkiem spokojnie czekalabym do tej pory a łącznie było by to jakieś 7 lat.
Dopiero jak pogonil to sie uspokoilam i zamilklam ;) Brawo Ja ;/
Moja mama dziś zasugerowała, że "zrobię co bede chciała, ale nie ma mężczyzn idealnych i powinnam wrócić do byłego, bo on mnie kochał". I zaczęło się suszenie głowy, bo przeczytała smsy od niego. I nic nie daje że ja jej tłumaczę, że od kiedy zaczął pracę w policji to całkiem się zmienił. To straszne, że człowiek może się zrobić tak dwulicowym manipulatorem. Mam osobowość neurotyczną i próbuje się tego oduczyć milczę i dostaje smsy prowokujące mnie do odpowiedzi ostatnio nawet sugerował w smsach że jest ciężko chory, żeby przykuć moją uwagę. Do tego jeszcze gadanie mamy. Od dziś jego numer blokuję wyrzucam przeszłość z głowy. Podsumowując, Pani blog mi ratuje życie i przyszłość wydaje mi się, żę zaczynam wiele rzeczy rozumieć na nowo. Dzięki Pani odnajduje się w tym całym bagnie. Serdecznie Pani dziękuję Pani Tatiano <3
Annaa!
O ile dobrze pamiętam, to Pani Tatiana w innym miejscu radziła, żeby nie blokować na FB, w telefonie, itp., bo to okazujesz słabość.
Po prostu ...ignorować!
No, chyba, że to molestowanie, nachodzenie, groźby, to wtedy prokurator najlepszy :-)
ale jak nie zablokuje nr to bede dostawac smsy i to jest męczące, bo to na przemian prośby i "grożby"..to jak ja mam się inaczej uwolnić od czytania tego? :-/ serio nie można blokować nr po to żeby smsy lądowały do spamu?
Jeśli tamten osobnik tego nie widzi, to ok! :-)
...i pamiętaj proszę, nie daj się złamać, bo według mnie ...faceta, to z jego strony jest taka zazdrość, że możesz być już z innym szczęśliwa, a dla niego prawdopodobnie jesteś przedmiotem, zabawką, a nie człowiekiem skoro nie potrafi zachować się jak dżentelmen i wysłać kwiaty z podziękowaniami i życzeniami pomyślności.
Annaa a w spamie nie będziesz czytała? Będziesz. Więc po co?
Jak Cię nęka to lepiej zablokować zdecydowanie! Myślę że Pani Tatiana mówiła żeby nie blokować w sytuacji kiedy my jesteśmy minusem, tą słabszą stroną..bo wtedy robimy zbędny ruch i tym pokazujemy że nam zależy, a właśnie jest tak że zależy... Ale jeśli ktoś zawraca głowę i my mamy tego po uszy, nie chcemy o nim słyszeć a.on odczepić się nie chce to jak blokujemy to mówimy : zniknij człowieku z mojego życia!
Dziękuję pięknie za przypomnienie tych wszystkich podstawowych zasad. Znowu mnie Pani pionuje w chwili zwątpienia. Uwielbiam
Podobał się Czekacz? :)
W wersji żenskiej byłaby Czekajka;)
Hahahahhahaha*... Kiedyś byłam minusem i powiedziałam koniec (oczywiście w swojej głowie powiedziałam, bo zakomunikować to plusowi? No way!) Napisałam sobie na kartce:" Aluminium?... Nie pomalujesz...." może więc warto zamienić to na metal szlachetny.... W postanowieniu milczenia, zakończenia i w ogóle pełna determinacji poszłam na imprezkę do znajomych... Następnego dnia, po imprezce spotkałam "Miłość życia". Tak się zakochałam, że mój ówczesny plus przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. (O ironio - to niedorzeczność - przecież nie minęły nawet 24 godziny, a sytuacja zmieniła się o 180 stopni. ) * śmieję się, bo gdzie w tym wszystkim logika :) 24h i całe życie przewróciło się do góry nogami... W miłości życia też jestem minusem (ale chwilowo byłam plusem, naprawdę ;) nie kłamię ;)) i jedno wiem na pewno, ja zawsze będę minusem jeśli się w końcu nie wezmę do roboty i nie zacznę pracować nad granicami, poczuciem własnej wartości i własnymi zasobami. Inaczej się nie da... i chyba nie muszę dodawać pod czyim wpływem doznałam olśnienia <3 :)
Witam
Byłam bardzo dużym minusem (o czym wówczas nie wiedziałam). Nie wyszłam z minusa, po prostu partner pewnego dnia odszedł. Nie prosiłam, nie dzwoniłam, nie reagowałam na jego poźniejsze zaczepki - on zaś okazało się - coraz bardziej chciał kontaktu i powrotu. Teraz, czytając bloga Pani Tatiany już wiem, dlaczego się tak działo - wtedy coś mi nie pasowało. Po około miesiącu wróciliśmy do siebie. Na początku weszłam nawet w rolę lekkiego plusa. Potem się wszystko zaczęło wyrównywać, ale po kilku miesiącach znowu zrobiłam się minusem i to coraz większym i większym. Nie wiem dlaczego, jakbym wówczas nie umiała wyciągnąć wniosków - do dziś jest to dla mnie zagadką. Tym razem z minusa znowu nie wyszłam, po prostu odeszłam ze związku, chociaż uczuciowo nie chciałam. Zrobiłam to rozumowo -czułam się rozjechana psychicznie bardzo długo i nie mogłam się pozbierać (ale to już akurat teraz wiem dlaczego - nie miałam innych zasobów - partner pochłonął wszystko, ale to na moje własne życzenie).
NIe wiem jak się wychodzi z minusa, chyba najlepiej po prostu nie wchodzić w tą rolę. A jak się lubi siebie, ma się szacunek do siebie i zdrowe granice - myślę, że człowiek nie wpadnie w taki minus.
Po tym wszystkim byłam następnie "czekaczem" naprzemiennie z" rapanem."
Teraz jestem już coraz bardziej po prostu sobą, chociaż czuję, że "rapan" odzywa się co jakiś czas. Co akurat nie bardzo mi się podoba.
pozdrawiam
Świetny artykuł, znów mogę: "Widzieć więcej"
Długo jeszcze byli byśmy "czekaczami,"
Gdyby nie blog i rady "Naszej Tatiany".
Dziękuję :-)
Bez cudzysłowia poproszę :) <3
Oj tak!! Ja też Pierwsze co się nauczyłam z tego bloga to to że jak widziałam że komuś nie zależy to "przestałam czekać"
Ulga potym ogromna, zaczynałam znów odczuwać radość każdego dnia, a dawniej to bym czekała czekała i czekała aż coś się zmieni.. :))
Rany! Skąd Pani wzięła tego stwora? Jest gorszy niż wszystkie najgorsze opisy minusa, jakie znalazłam na tym blogu! Nie dość, że brzydki to w dodatku śmieszny. I żałosny. Spojrzałam w lustro. Nie, to nie może być moje odbicie☺
Ahhh, też miałam go skomentować, ale mi wyleciało z głowy, jak tak jak ten szary, plastelinowy stwór wygląda każdy minus, czy czekacz, toż to on sam zostanie do końca swoich dni. Kompletnie nie atrakcyjny osobnik (ten minus). Tym bardziej motywuje, aby znowu nie popaść w ten stan.
Pani się śmieje, ale ten obrazek to kwintesencja (jak dla mnie) stanu bycia w trybie czekania, załamywania rąk i całkowitego zapuszczenia swoich zasobów. Siedzi "toto" ponuro, czeka nie wiadomo na co, nic nie robi, nudne i skwaszone, to nie dziwne, że siedzi sam i odstrasza płeć brzydką (lub piękną).
dziekuję za bloga i youtuba
:) ) <3
Chciałabym go mieć. Tak dla przestrogi i przypomnienia. A na razie ustawiam sobie jako tapetę w telefonie. Niech zawsze obok, jak krzywe zwierciadło.
u nas(na blogu) tez na każdym kroku czekacze :D ale na blogu aż się gotuje, ciężko nadążyć z czytaniem!! więc będzie czekaczy coraz mniej i mniej :)
ale my (bo zakładam, że nie tylko ja ;) ) nie chcemy odpoczywać wcale! ;)
zawsze może Pani do nas pisać ;)))
a tak poważnie to lepiej proszę napisać kiedy Pani wraca ;) no i udanego urlopu?? o ile to urlop ;)
to taka trochę symbioza ;) za tyle wysiłku urlop jak najbardziej się Pani należy.. udanego wypoczynku!! :D
dziękuję <3
A ja tak sie zastanawiam jak to sie ma z osobowosciami z pogranicza....bo na moje oko to tak prosto nie jest ...od ponad roku bylam.z taka osoba....od 2 miesiecy ma inna ...ja silny minus ...ona mysle ...ze duzy plus.
JS
Czy chodzi o borderline?
Ja byłem przez rok z taką Niewiastą. Gdybym nie trafił na blog Pani Tatiany, to już bym nie żył.
Z drugiej strony jestem teraz wdzięczny Byłej z borderline, bo ta historia pokazała mi jak małe mam zasoby, jak jestem...byłem słaby.
Jeszcze trochę ;-) życia przede mną. Może te cierpienia pomogą przeżyć je bardzo fajnie i świadomie ...tylko codziennie trzeba się kopać w tyłek do ciężkiej pracy nad sobą :-) Ta praca daje wiele przyjemności i satysfakcji, widać rezultaty, po 4 miesiącach ...warto, trzeba koniecznie! :-)
Jestem Czekaczką:) Czekam w iluzji juz parę lat:( Czytam ten artykuł już trzeci raz...i co dziś zrobię??? Przestanę czekać i zacznę korzystać z wakacji i urlopu.
Dziękuję Pani Tatiano!
Szanowna Pani Tatiano, tekst majstersztyk, a fotoedycja na 5+! Ja też zapisałam sobie zdjęcie Czekajki (oplułam ekran ze śmiechu politowania). Zobaczyłam w niej siebie, przytuliłam do serca i obiecałam, że już nigdy więcej nie postawię siebie w tej pozycji.
Pani wpisy objaśniają mi moje emocje, uczucia i iluzje. Dziękuję za każde słowo tutaj w tekstach i na youtube.
Od dziś jedyne na co czekam, to Pani wpisy ;-)
:) <3
Byłam jednym wielkim czekaniem! Pamiętam nawet dokładnie w którym momencie to się zaczęło ( nie miał ochoty się spotkać a ja jak desperatka, albo jak dziecko za wszelką cenę dążyłam do tego spotkania) Nigdy nie wiedziałam czy na pewno się spotkamy i o której godzinie. Na palcach ręki mogę policzyć spotkania normalnie zaplanowane. Doprowadzało mnie to do szaleństwa, nic nie mogłam robić tego dnia. Byłam jak we mgle, jak sparaliżowana. Masakra! Ale mówiłam sobie, jak się już spotkamy to jest super, więc może warto czekać Zaczęłam szukać pomocy, bo oczywiście czułam, że tak nie może być. Rady koleżanek do mnie nie trafiały, psycholog nie pomógł. Dopiero jak zaczęłam czytać Pani bloga i oglądać filmiki to mnie oświeciło, wreszcie zrozumiałam te zależności. Oczywiście popełniłam w tym czasie jeszcze sporo błędów, ale teraz mam świadomość i to bardzo dużo daje. Dziękuję
Jeśli mężczyzna mówi np "będę pomiędzy 17.00 a 21.00" i kobieta się zgadza na takie traktowanie, to nie tylko oznacza, że nie ma szacunku do siebie. To oznacza, że przez te 4 godziny ona będzie myśleć o nim, szykować się do spotkania i hodować jego figurę w swoim polu. Czyjaś ważność dla nas wzrasta przez myślenie o nim. Mężczyzna to robi celowo. Należy mu powiedzieć, że nie jesteśmy Czekaczami, żeby się nie wygłupiał. Ale minus boi się tak mówić. Minus cieszy się, że w ogóle dojdzie do spotkania. Na każdych warunkach. Nie wolno tak siebie traktować.
A mój ukochany zawsze mówił że będzie np koło 19, co czasami oznaczało 19.50 ;) Czym doprowadzal mnie do szaleństwa. A więc ja zaczynalam się szykować koło 19.30 w rezultacie czego to on czekal na mnie.
Nie, po prostu jeśli umówiliście się na 19.00 o 19.15 można było wyjść. Nie tłumacząc, nie obrażając się, nie robiąc wyrzutów. Po co. Następnym razem by się nie spoźnił.
Miał paniczny strach przed umawianiem się "na sztywno" na konkretną godzinę ;) szczególnie kiedy przyjeżdżał do mnie do domu. Chyba mu się wydawało, że skoro spotykamy się u mnie w domu i nigdzie się nie wybieramy to mogę siedzieć i czekać na niego. Jak ten żdun:) A trudno mi było wyjść z własnego domu, po to żeby pocałował klamke ;)
A po co w domu spotykaliście się? Był skąpy, by zaprosić Panią gdzieś?
Nie:) to chyba ten temperament: introweryk, domator. Dom, bliscy znajomi, rodzina, przyroda i duuużo sportu. To samo czy ze mną, czy teraz kiedy mnie już nie ma:)
3 lata temu zakochałam sie w plusie. Był tak idealny dla mnie że popadłam w minusa. Niecaly rok temu temu zerwałam kontakt gdy wywinał mi numer którym przegiął. Poznałam nowego fajnego chłopaka. I tu niestety znowu nie ma balansu ale tym razem odwrotnie -tu ja jestem plusem on delikatnie minusem. A mi codziennie chodzi po glowie tamten plus :( Pod wieloma względami bylismy podobni. Z nikim tak dobrze sie nie rozumiałam, mielismy podobne poglady, podobne plany. Nie bylismy w związku ale on co jakis czas dawal mylne sygnaly. Czekalam i myslalam ze moze kiedys.... az przestalam czekac. I co? W moim zyciu jest ktos.... a w mojej glowie ciagle tamten. Probuje zmienic zycie, zmienic siebie a jest jak w piosence Ani Dąbrowskiej "Tyle razy mówiłam dość a Ty ciągle mi się śnisz" :/
"3 lata temu zakochałam sie w plusie" - w plusie się Pani nie zakochała, plusem on się stał na skutek relacji z Panią.
Pamiętnika tu nie prowadzimy, dzielimy się jedynie co zrobiliśmy, by zmienić sytuacje. Co się udało zrobić.
Tak, tak -poprawka -zakochalam sie w kims kto w tej relacji był plusem. A to co udalo mi sie zrobic to w koncu zerwac kontakt. Gorzej ze z glowy wybic nie moge. Ale mam nadzieje ze Pani blog mi w tym pomoże (trafiłam na niego kilka dni temu i ciesze sie z tego).
Czyli z tego co Pani napisała "w plusie się Pani nie zakochała, plusem on się stał na skutek relacji z Panią" wynika że to my tworzymy plusa. Tworzymy potwora. To my powołujemy go do życia. Przecież to wszystko zmienia. Otwiera znów oczy. W każdej nowej relacji nie pozwolę już na to by ktoś się takim stał :)
Dziękuję Pani :))
Przecież plus to nie potwór :) jesteśmy takimi małymi potworkami dla siebie nawzajem, które gdzieś się zagubily w relacji.
Rozumiem ideę nazywania osób w relacji opisywanej przez Panią plus i minus, ale jednak obie te nazwy są nacechowane emocjonalnie, co nie jest dobre dla oceny zjawiska. Bo chcemy tego, czy nie, nasze kulturowe archetypy mówią nam, że minus to coś gorszego wybrakowanego, a plus to samo dobro. A w tych zaburzonych relacjach oboje są zaburzeni. Może dlatego mało kto nazywa w ten sposób te dwie strony i może ma to swoją rację. Bo jednak w takich relacjach, kiedy dochodzi do przemocy, bez względu na proweniencję problemu, to minusy są ofiarami, a plusy oprawcami. A według tej nomenklatury nie dość, że ofiara jest ofiarą, to jeszcze minusem. To trochę jak wtórna wiktymizacja. Zupełnie inaczej czytałoby się ten mądry wywód, gdyby nazwy sugerowały osoby, ludzi i nikogo nie stawiały wyżej i niżej, gdyż w takich relacjach obie strony uprawiają swoją toksyczność.
Wmioski odnośnie relacji w zwiazku mam takie, że mimo wszystko trzeba być trochę egoistą i stawiać siebie na pierwszym miejscu. Egoizm nie wciągnie nikogo w minusa. Zarówno minus jak i plus, sä na straconych pozycjach. Brak równowagi w związku niszczy partnerów. Tak jak Pani Tatiana napisala: trzeba uciekać z takich relacji. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego urlopu
Poczytałam o Żdunie, niezły motyw, a zaczeło się od rzeźbiarki holenderskiej, obecnie i maskotki są . Na Allegro opisują tez go jako Poczekacz.
A w sytuacji gdzie kobieta jest otwarta, ma powodzenie u płci przeciwnej co powoduje zazdrość partnera objawiającą się przemocą, wyzwiskami, kontrolowaniem. Kto w tej sytuacji jest minusem a kto plusem?
Związek dwojga ludzi mieszkających pod jednym dachem ... „związek partnerski ... ”mężczyzna z zasobami ... jednakże jak nie wymuszać ?jeśli mężczyzna nie widzi niczego prócz pracy i zajmowaniem się swoimi zasobami ... ??
U mnie wpadniecie w minus wyniknelo z tego, że się napalilem "bo sie trafiła zainteresowana mna dziewczyna". Rozwijalem się na innych obszarach, ale byłem mocno wycofany z relacji i zamknięty. No to jak już ją wypuściłem to od razu zacząłem wymuszac okazywanie zainteresowania i uczucie. Ona mówiła, że chce zobaczyć co wyjdzie z tego, że może coś poczuje jak będzie dobrze (gdybym tu zrezygnował to bym się nie dowiedział, dlatego uważam, że nie warto od razu się poddawać). No i poczuła, wtedy automatycznie przestało mi się chcieć starać, ona zaczęła czuć coraz bardziej i wywindowalem na plus i tak było przez większość relacji. W plusie główne uczucia jakie miałem to frustracja, przygnebienie, poczucie bycia w więzieniu (swoich własnych ograniczeń), poczucie winy, kiedy wybuchalem, bo nie chciałem bliskości, której oczekiwała. Na koniec wylądowałem w minusie, nie wiem nawet jak to się stało, ale wiedziałem ze postawiłem wszystko na tą relacje, całego siebie, więc będąc w plusie byłem nie mniej uzależniony niz ona ode mnie. No a w minusie jest słabo, jak na glodzie : jak moja była pojawia się w obszarze uwagi to mam wrażenie, ze dałbym się pokroić za kawałek uwagi, zainteresowania,choć na głowę wiem, że tego nie chce i tak lepiej dla nas. Ale kiedy pustka jeszcze nie wypełniona to łatwo temu ulec.
Pozdrawiam
On - zazdrosny o żonę, nie odstępuje jej na krok, kontroluje, dzwoni ale również znęca się nad nią i karze na przykład za bałagan w domu. Ona - towarzyska, otwarta, miła dla innych, świetnie zarabia - cierpi, ale po awanturze przechodzi nad ta sytuacja do porządku dziennego..bo kocha. Kto w tej sytuacji jest plusem, a kto minusem? Tysiąc razy czytam wpisy Pani Tatiany a mimo to nie potrafię udzielić odpowiedzi na to pytanie w relacji do powyższej historii..
TY.... Niestety
Ja też byłam byłam jak ten Czekacz przed gabinetem , potrafiłam czekać na smsa do 3 w nocy , aż mój pan skończył grać w swoje gierki i sobie o mnie przypomniał. Teraz z zegarkiem w ręku odpisuję nie wcześniej niż on to zrobił .
Pewnie znów się pogrążę, ale do tej pory zawsze mi się wydawało, że gdybym starała się zapomnieć o plusie i żyć szczęśliwie bez niego, świadczyłoby to o tym, że moje uczucia były fałszywe i tak naprawdę mi nie zależało, skoro mi wszystko jedno, czy on jest, czy go nie ma. Jeszcze dużo muszę się nauczyć. Pani Tatiano, wywraca Pani mój świat do góry nogami. Szkoda, że tak późno, ale chyba lepiej późno, niż wcale :) Dziękuję!!!!
:)
Miłość jest dana nam nie po to, by biernie się nią delektować. Miłość jest dana, by motywować i dawać energię i siłe, by dzięki temu rozwijać wszystkie pozostałe zasoby. Jeśli biernie spożywamy energię, którą daje nam jakiś nasz zasób, zamiast inwestować ją w inne zasoby, zasób zacznie nas zjadać. Tak wygląda każda zależność, od każdego zasobu.
Nie dotarlam wczesniej do tego tekstu,jest piekny Pani Tatiano.Bylam na krawedzi depresji,wiele lat zycia puscilam z dymem jak papierosa.Nie zdawalam sobie z tego sprawy co sie ze mna dzieje,dokad zmierzam.Przeswiadczenie,ze tak bedzie juz zawsze odebralo mi chec do zycia,funkcjonowalam jak robot.To tak w ogromnym skrocie.Trafilam na Pani blog,potem na spotkanie w Londynie.Moje zycie zmienia sie kazdego dnia.Czuje sie jak obudzona z letargu i bardzo Pani dziekuje za to:)
Bardzo mądrze Pani napisała o miłości, dokładnie tak jest! Powinna być motywatorem, a nie narkotykiem, który daje przyjemność od zewnątrz. Zawsze, kiedy dostajemy przyjemność od zewnątrz, nie zasłużoną, nie zapracowaną, staje się to uzależnieniem i degradacją. Człowiek powinien nauczyć się sam zapracowywać na swoją przyjemność, a nie szukać jej w marihuanie, kokainie, czy w emocjonalnej zależności. Przy okazji,jeśli komuś się wydaje, że jest taki THE BEST, że bierze narkotyki, i że nie uzależni się od nich, to jest to nieprawda. Jest to po pierwsze słabość i infantylność tej osoby, a po drugie - już jest uzależniony. Niech spróbuje nie bać przez miesiąc. Będzie mu się wydawało, że mogę nie brać jeśli zechce, dlatego weźmie, bo chce, ale nie musi )) A Pani bardzo mądrze piszę. Ściskam Panią <3 :)
Dziekuje Pani Tatiano ale :)
To cytat z Pani,przepiekny zreszta:)
Jak rozmawiać czy może nie rozmawiać z plusem, z którym zerwał znajomość. Mieszka w jednym bloku, spotkań unikam, ale nie zawsze da się nie spotkać.
Jak rozmawiać czy może nie rozmawiać z plusem, z którym zerwałam znajomość. Mieszka w jednym bloku, spotkań unikam, ale nie zawsze da się nie spotkać.
Kiwnąć głową "cześc" i iść dalej. Jeśli spróbuje zatrzymać Panią, przeprosić, że się Pani śpieszy. Tylko bez ściśniętych warg! :)) Spokojnie, życzliwie, obojętnie.
Witam Pani Tatiana,
Jesli moge zadać pytanie , a kiedy zostawiłam plusa , mieszkamy w tym samym bloku ale pracuje nad swoją zmiana i trochę liczę na to, ze plus wróci tylko juz na innych zasadach . To tez unikać kontaktu , odp na smsy itd do momentu az nie ładnie konkretna propozycja spotkania . Rozmowy ?
Będę wdzięczna za odpowiedz .
Odpowiem w najbliższym filmiku, ponieważ to pytanie jest powtarzane. Musiałabym długo pisać, by wytłumaczyć )
super, bo ja z moim pracuję ;)
Minus-podpinam sie pod pytanie, bo mam identyczna sytuacje. Przez chwile myslalam, ze to moj wpis. Szok.
Pozdrawiam
Pani Tatiano...czytam, słucham o plusie-minusie, o manipulantach. Czy to, co Pani pisze i mówi o plusach-minusach to samo dotyczy manipulanta i ofiary? Czy to całkiem dwie różne sprawy. Wychodzi na to, że manipulant to plus, ofiara-minus...czy tego nie można porównywać?
Oczywiście, że tak! Bardzo dobrze Pani to rozumie:)
Hej. Ja jestem typowym minusem . Wrócił do mnie mój manipulant po pół roku jak mnie zostawił z dnia na dzień . Poprzednio płakałam dzwoniłam histeryzowałam..historia się powtórzyła. On znów odszedł z dnia na dzień . Stwierdził puszczając mnie z objęć ze nic do mnie nie czuje . Jak pięścią w żołądek . Płakał. Ja spokojnie -rozumiem ok. Na drugi dzień zadzwoniłam a potem pojechałam do niego . Wiem że to skopałam. Tyle tylko że bez emocji na chłodno. Oczywiście niczego się nie dowiedziałam więc -cześć i do wyjścia. Nie wiem ...blokować go czy nie . Jest mi ciężko bardzo ciężko . Jestem okropnym czekaczem najgorszym lepkim minusem który był zwodzony dla korzyści mojego manipulanta.
Wiesz co masz zrobić, ale nie wprowadzasz w czyn. Czekacz siedzi i tyje….
Pani Tatiano, 'odkryłam" Pani blog i yuotobe dosłownie tydzień temu. Mam 51 lat i właśnie od tygodnia ratuje Pani moje życie. Ja to piszę i płaczę, takie mam emocje. Niebo mi Panią pokazało. Jestem CZEKACZEM, strasznym lepkim MINUSEM. Ale Pani dała mi tym wpisem światło na drodze, którą muszę pójść. Wszystkie "klocki" wskoczyły w mojej głowie na miejsce. Muszę zakończyć związek, w którym jestem, tak dla siebie, jak i dla Plusa. Z szacunku do mnie i do niego. Gorąco Pani dziękuję, że dzieli się Pani swoją wiedzą. To uzdrawia. Serdecznie Panią pozdrawiam.
Czy będąc w pozycji minusa można doprowadzić do tego, że w związku nie będzie dysbalansu? Czy można coś zrobić, żeby związek stawał się coraz bardziej równoważny?, Czy jednak najlepiej wyjść z niego? A jeśli Plus zechce wrócić, to wchodzić jeszcze raz w ten sam związek? Pozdrawiam.
Przeczytałam artykuł niestety za późno Nie wiem czy jestem teraz bardziej zła na siebie czy na mojego plusa ....Ale może dłużej tu będący mi podpowiedzą i rozjaśnią co nieco . Stałam się żałosnym czekaczem bo wynajęliśmy razem mieszkanie ...przeprowadzał się do mnie 4 miesiące , podczas których umierała mu matka albo sam chorował na covid ...Dziesiątki kłamstw i manipulacji , technika bliżej i dalej sprawiły , że w pewnym momencie już nie wiedziałam co jest prawdą a co nie ..współczułam , szukałam lekarzy , płakałam i czekałam bo do głowy mi nie przyszło , że można aż tak kłamać ..coraz bardziej widzę jakie to było żałosne bo niedawno odkryłam prawdę , że to było całe pasmo kłamstw i odwlekanie rozstania " bo się wypaliło" co w takiej sytuacji ? Jak nie stać się minusem mając dobre serce , chcąc pomagać i wierząc w miłość ...Czy to bycie minusem czy raczej ofiarą jak się okazało nałogowego kłamcy ...?
A swoją drogą dziękuję Pani Tatianio za to, jak pomaga pewne rzeczy zrozumieć i zobaczyć wogóle...od tygodnia oglądam filmiki na youtubie i czytam , czytam...Trafiłam tu po wizycie u przypadkowej pani psycholog , która mnie wbiła jeszcze w poczucie winy mówiąc , że no po prostu się wypaliło i już i to moja wina bo za długo czekałam z decyzją o wspólnym zamieszkaniu . Dziękuję , że Pani nigdy nie obwinia żadnej ze stron wprost tylko pięknie tłumaczy .Życzę dużo zdrowia ❤️
Osiowa, podjelas decyzje o wspolnym zamieszkaniu, wtedy kiedy TY chcialas. Koniec , kropka. Co ta pani psycholog ma do oceniania, kim ona jest? Toba? ze wie co czujesz i chcesz? Pozdrawiam , ja Minus :)))
Muszę coś skomentować . Pamiętam że pani wspomniała w jakimś komentarzu że sprawdza pani pogodę w jego miejscowości i to jest leczenie w minus.
A czy to źle lecieć w minus?
Myślę że nie . Uważam że dla mnie jeśli ja nie łapie się że myślę o kimś tak bez powodu to dla mnie znak że jednak ktoś mi się nie podoba . Jeśli ja trochę lecę w minus ale nie dam odczuć tego i czuję że on też leci w minus to jest moim zdaniem super ale jeśli ja lecę w minus i wiem że on to widzi a ja widzę że on nie leci w minus no to wtedy faktycznie jest problem . Takie moje przemyślenia co pani o tym sądzi?
Kochana Pani Tatiano i szanowni czytelnicy. Czytam, słucham, rozumiem, stosuje do tego momentu. Spotkałam przypadkowo plusa którzy 5 lat temu zostawił nasza relacje bez słowa. Dziwię się, bo moja reakcja była bardzo pozytywna, chciałam rozmawiać bez końca. Plus zaproponował że się odezwie jak wróci z wakacji czyli za 3 tyg. Nie mam pojęcia czy zareagowac? Mam potrzebę rozmowy, takie "catharsis", by zamknąć to i iść dalej. Będę wdzięczna za każdy punkt widzenia.
Miało być Zamyslona77
Byłam strasznym minusem. Sama odeszłam kilka miesięcy temu. Cierpię okropne katusze . Jest jeszcze gorzej niż było, ale wiem że trzeba zakończyć tą relację na zawsze. Nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki. Co dobre było i minęło.
Niedawno doszedłem do pomocnego wniosku, dlaczego tak boli, dlaczego dziura po kimś może trwać latami i jeszcze się odnawiać.
Otóż - moim zdaniem - mózg skojarzył sobie adrenalinkę i dopaminkę z osobą, która nam dostarczała okazji do produkowania tych narkotyków przez wywoływanie emocji. Teraz, kiedy już tego osoba i emocji w życiu nie ma, to sprytny mózg, chcąc sobie walnąć adre-działkę, wyciąga z pamięci skojarzone z osobą obrazy, sytuacje, fantazje itd., żeby znów poszarpać emocje i dać w żyłę. Hola, hola! Skoro już wiem, to:
1. Mam świadomość, że umieram nie za najwspanialszą osobą na świecie, tylko za „działką” – to zupełnie inna kategoria.
2. Na przywołane w wiadomym celu z pamięci, czy wyobraźni sytuacje wcale nie muszę reagować takimi samymi szarpanymi emocjami, jak onegdaj i się hajować, tylko mogę świadomie wybrać reakcję np. typu „aha, to znowu ty, głodzie – żegnam.”
ad. 1 - inna kategoria, bo druga osoba (drugi osób) jest poza moją kontrolą, ale "działkowanie" już jest w mojej strefie wpływu - nad tym mam kontrolę i mogę coś z tym zrobić.
Zostaw Komentarz