Istnieje sporo osób, którzy panicznie się boją zostać minusem. Będąc „po przejściach” taki ktoś myśli, że teraz już nie będzie „głupim” i zrobi wszystko, by zawsze, w każdej relacji zajmować „stanowisko” plusa. Zazwyczaj ktoś taki potrafi na tyle sfrustrować swoją sferę miłości, że plusem jest nawet wtedy, kiedy nikogo nie ma. Nikt mu się nie podoba, w każdym widzi wady, każdy go brzydzi. Często ciesząc się z tego, uważa tą swoją umiejętność (nie zakochiwać się) za skarb. Niektórzy nawet szukają konkretnej wiedzy, biorą udział w szkoleniach z manipulacji, by nauczyć się … być plusem.
Tylko bardzo głupi człowiek może myśleć, że bycie plusem jest lepsze, niż bycie minusem. Życie plusa jest nie do pozazdroszczenia. Jeśli plus jest w związku z brakiem równowagi znaczenia, jego partner go drażni. Jeśli związek jest w upadłości – nawzajem się nienawidzą. Ale z jakiegoś powodu nadal są razem.
Zdarza się, że plus nie jest w relacji, a mimo to „prewencyjnie” jest plusem!
Jeszcze nie poznałeś jak należy nikogo, a już z góry odczuwasz przesycenie i frustrację. Prosisz, by znajomi nie ważyli się z nikim Cię swatać. Jeśli już musisz grzecznościowo podtrzymywać rozmowę, robisz to ze znudzeniem i lekkim rozdrażnieniem. Tak wygląda mężczyzna-plus.
Kobieta-plus wygląda podobnie. Nie wiadomo dlaczego myśląc, że wystarczy zostać plusem – i odrazu będziesz otoczona/ny minusami. To tak nie działa. Minus, to osoba zakochana albo przynajmniej zauroczona. Jak można się zauroczyć w bryle lodu? W takiej kobiecie-plusie „zakocha się” tylko ktoś, kto pozwala kobietom za siebie płacić. Albo ktoś, kto nie ma gdzie mieszkać. Jemu jest obojętne w kim się „zakochać”.
Jest jeszcze jedna wersja plusów. Najsmutniejsza chyba. Tak bywa, kiedy plus tak naprawdę jest sporym minusem. Ale nie uświadamia sobie tego. Wypiera się tego. Im bardziej ktoś mu się podoba, tym bardziej on staje się szorstki. Tym zimnem próbuje przekonać siebie, że nie jest minusem. To złudzenie dużo go będzie kosztować. Myśląc, że jest plusem, będzie się starał zniechęcić do siebie, pokazując, że mu nie zależy. Ale wystarczy jednego pstryknięcia po nosie, jak „plus” się przewróci.
Nie ma tak słabego partnera w relacjach, jak ktoś, kto przez swoją frustracje i lęki za długo był plusem. Za długo unikał prawdziwych relacji. Siedząc pod kloszem albo chowając się w swojej złotej klatce, sfrustrowany plus jest bardzo narażony na działanie różnych oszustów, którzy będą w jakimś swoim celu starali się go przekonać o szczerych intencjach. Z głodu (po ciągłym chowaniu się przed życiem) plus połknie wszystko, co mu przygotują. I będzie chciał jeszcze. Co oznacza, że został minusem.
Błąd wszystkich „plusów z wyboru” polega na wypieraniu przed samym sobą prawdy. Prawdy, że sytuacja jest inna. Że wartość subiektywna drugiej osoby, jest dla mnie wysoka. Wypierając to przed sobą, plus robi wszystko, by przekonać wszystkich, że mu nie zależy. Wydaje mu się, że jeśli będzie takim silnym plusem (albo imitując bycie plusem) ma duże szanse, by przyciągnąć do siebie kogoś.
Przyciągnąć kogoś można tylko wtedy, kiedy się jest niewielkim minusem. Duży minus odpycha, jak wszystko, co jest niezdrowe i nieadekwatne. Ale lekki minus zawsze przyciąga!
Być lekkim minusem oznacza ŻYCIE. „Żyć” oznacza być w stanie lekkiego minusa do wszystkiego: pracy, nauki, hobby, relacji, wszystkich innych zasobów. Człowiek czuje, że żyje tylko wtedy, kiedy jest właśnie lekkim minusem – czyli ZALEŻY mu na czymś. Albo na kimś. To przyjemne uczucie.
Nie zostać silnym minusem pomaga szacunek do siebie, wewnętrzne umiejscowienie kontroli (za wszystko w moim życiu odpowiadam ja sam) oraz dokładnie pilnowanie własnych granic (i szanowanie granic innych ludzi). Te trzy rzeczy gwarantują, że nie zostanie się minusem w relacjach z dużym dysbalansem znaczenia. A bycie lekkim minusem jest zawsze przyjemne. Lekki minus tęskni i czeka na spotkanie z ukochaną osobą. Ale nawet ta tęsknota jest przyjemna. Dlatego, że się wie, że ta osoba wróci i znowu będzie się razem.
Mnóstwo osób na tyle boją się słowa „minus”, że licytują się inwestując w relacje. I robią duży błąd. Dlatego, że zamiast być szczerym i dawać bezinteresownie, zaczynają włączać swój exel i wycofywać się. Bojąc się, że dużo ich to kosztuje, a zwrot z inwestycji będzie nie odrazu. Zamiast inwestować i w razie braku wzajemności po dłuższym czasie po prostu zdystansować się (albo zrobić pikę).
Imitacja plusa jest niebezpiecznym zajęciem też dlatego, że trzeba ciągle udawać i przekonywać siebie, że „nie bardzo mi się chce”. To „nie bardzo się chce” często jest przyczyną ataków paniki. Kiedy człowiek oszukuje siebie, żyje nie w zgodzie ze sobą i stara się nie mówić sobie oczywistej prawdy.
Kto rozumie, że bycie plusem jest rezygnacja z prawdziwego swojego życia? Że to nie jest gwarancja nie popełniania błędów? To tak, jak by siedzieć w pudełku albo w trumnie za życia. Chowając się tam za każdym razem, kiedy ktoś ma możliwość zauważenia, że jesteśmy minusem.
Dlaczego u niektórych osób zauważenie swoich prawdziwych uczuć wywołuje panikę i chęć ukrywania ich, żeby… co? )) Przeżyć życie w pudełku?
Piszcie kochani, co sadzicie o tym. Chętnie przeczytam <3
103 komentarze
Boja się po prostu ze zostaną zranieni odrzuceni, wykorzystani dlateho przybierają maskę plusów by ich " nie skrzywdzono " paradoksalnie. To tak jakby tylko płytko oddychać a bać się wziąć głęboki oddech i żyć.
Boja się po prostu ze zostaną zranieni odrzuceni, wykorzystani dlatego przybierają maskę plusów by ich " nie skrzywdzono " paradoksalnie. To tak jakby tylko płytko oddychać a bać się wziąć głęboki oddech i żyć.
Przez lata byłam w związku turbo minusem, zakończyłam ten festiwal upodlenia rok temu. Od tego czasu zaczęłam się spotykać z paroma mężczyznami. Pilnowałam swoich granic, żeby nic nie wymuszać i strasznie mnie raziło kiedy któryś z potencjalnych partnerów zaczynał wymuszać, albo nie dbał o równowagę, od razu pojawiało się u mnie obrzydzenie. Coś na zasadzie wyparcia, bo przecież sama w poprzednim związku dużo bardziej przekraczałam granice, byłam czekaczem i wymuszaczem. Przez to obrzydzenie wpadałam w plus i bycie plusem to katastrofa, tak jak i dużym minusem. Co gorsze kiedy chciałam się wyplątać z tych relacji, ale z jednoczesnym poszanowaniem drugiej osoby, to robiłam to zbyt subtelnie i wtedy minus starał się jeszcze bardziej... potęgując mój plus.
Dziękuję za wpis Pani Tatiano. W odpowiedzi na Pani pytanie, dlaczego uciekamy od swoich prawdziwych uczuć, napiszę, co uważam: dlatego że dla nas samych są one nieraz niewygodne do przeżywania. A dlaczego je chowamy? Ze strachu przed tym że zostaniemy odrzuceni. Tak jak gdyby druga strona niczego nie potrafiła sczytać z nas i nie widziała minusa długiego jak z Gdańska do Zakopanego ;-) a czesto tak właśnie jest że to w jakim stanie jesteśmy naprawde, to widać i o tym już zapominamy i chowamy to naiwnie sadzac że to nas uchroni przed zranieniem. Pozdrawiam cieplutko <3
Świetnie napisany tekst , dziękuje ❤️
Muszę przeczytać kilka razy, bo tak wiele wątków z mojego wewnętrznego świata porusza , że aż nie potrafię tego do siebie dopuścić .
Przeżyć życie w pudełku , tak właśnie bezpieczne pudełko ,to zawsze jednak tylko pudełko .Gramole się bardzo wolno po jego ścianach wewnętrznych , ale mam już tego świadomość , to jest dla mnie optymistyczne
Dzięki
Pani Tatiano, bardzo mi się podoba ten post - mówi dokładnie o tym, czego w życiu doswiadczylam, lecz nie potrafiłam tego zrozumieć ani opisać... Pani blog, szkolenia i filmiki to wielka szkoła życia, echh... <3 I jeszcze jedno: w związku z wiadomą sytuacją i wszystkim tym, co się właśnie dzieje... Wzruszyłam się tym, że napisała Pani dla nas nowy wpis. Tak po prostu. Po tym, ile Pani dla nas zrobiła, dzisiejszy wpis mógłby być nawet o Królewnie Śnieżce ;-) Dziękuję, że Pani jest. Pozdrawiam z Poznania :)
❤❤❤
Dzień dobry Pani Tatiano, jak dobrze że się Pani odezwała! Martwimy się i tęsknimy ♥️. Bardzo dziękuję za ten tekst. Jestem na dobrej drodze wyplątywania się i odbudowy po 32 letnim toksycznym związku z ukrytym narcyzem i cały czas towarzyszyło mi przekonanie, że owszem zmieniłam się bardzo, ale to moje w środku nie powinno ulec zmianie, bo lubię taką siebie. Jednak targały mną wątpliwości jak dalej postępować żeby nie wpaść ponownie w głębokiego minusa i tym wpisem rozwiała Pani moje wątpliwości bo jestem i chcę zostać lekkim minusem. Bardzo dziękuję i przesyłam mnóstwo ciepłych myśli z Łodzi, wyrazy wsparcia dla dzielnych obrońców niezależności i spokoju na tym pięknym świecie
Codziennie sprawdzałam i szukałam Pani. Cieszę się że mogę znowu czegoś się nauczyć. To bardzo daje mi do myślenia. Jestem po rozstaniu już 3 lata. I chociaż nigdy nie myślałam o tym by stać się plusem ciągle boje się że znowu będę minusem wiem że mam do tego skłonności. Boje się zaangażować w kolejny związek analizuję każdego mężczyznę który próbuje się zbliżyć i szukam nieszczerych intencji. Choć muszę przyznać że przeważnie słusznie, często są to żonaci którzy tylko opowiadają że chcą odejść od żon bo im tak źle. Niektórzy mówią mi że powinna szukać partnera, ale wydaje mi się że dopiero dorastam do tego że jeszcze potrzebuje czasu by kiedyś moc być i pracować na zdrowy związek. Mam wrażenie że potrafię być sobą kiedy jestem sama a każdy związek nawet przyjaźń z koleżankami powoduje że wchodzę odrazu w minus. Dobrze że mam jeszcze z świadomość tego to pozwala mi pracować nad sobą. Dziękuję bardzo za całą mądrość jaką Pani przekazuje. Pozdrawiam serdecznie.
To zdanie o tym, że udawania samemu przed sobą plusa może prowadzić do ataków paniki jest mocno otrzeźwiające - pozostawia sporo do przemyślenia. Udawanie czegoś przed sobą nigdy się nie udaje.. Od teraz moim kolejnym mottem będzie "żyj w stanie lekkiego minusa". Pozdrawiam Pani Tatiano, dziękuję za świetny wpis.
❤
Kochana Pani Tatiano, czytać to, co Pani pisze to jak miód na moje serce. Dziękuję za te słowa i za poświęcony czas. Każdy Pani wpis na blogu/filmik/live/szkolenie to ogromna radość. Ja tylko zawsze czekam, aż Pani się do nas odezwie, obojętnie w jaki sposób, ja od razu wtedy się uspokajam, Pani działa tak kojąco. Pani mądrość i wiedza to wielki skarb. Życzę Pani wszystkiego, co najpiękniejsze, proszę pamiętać, że wszyscy Panią uwielbiamy i szanujemy i zawsze wspieramy, jesteśmy ogromnie wdzięczni za Panią. ❤️
Pani Marysiu, kochana, dziękuję Pani bardzo za te słowa! I przytulam mocno! :) ❤
Kojarzy mi się to z neurotyczną potrzeba miłości....
Jak to się mówi "żałuje że 20 lat temu nie było dostępu do takiej wiedzy".wszystko przerobiłam na własnej skórze.O wyniku nie napiszę. Ale dziś się popłakałam po tym artykule.
Pani Tatiano kocham Panią
Ps.zmieniłam nik bo za dużo tu Agnieszek.
Dzień dobry! Moim zdaniem wygląda to tak, że ktoś ma wielką potrzebę bliskości i bycia z drugim człowiekiem, ale boi się zaryzykować, zaangażować, nie wie jak to zrobić we właściwy sposób i nie umie tworzyć zdrowych relacji. Testuje kogoś w nieskończoność, jest podejrzliwy co do intencji drugiej strony albo próbuje w życiu na każdym polu za wszelką cenę być samowystarczalny. Boi się, że ktoś go wykorzysta i zrani, wyląduje wtedy na poziomie listwy podłogowej. Wygląda to na głęboki neurotyzm i problem z samooceną. Uciekając od prawdziwych uczuć prześlizguje się przez życie, zamiast je przeżywać. Żyje więc własnymi wyobrażeniami o rzeczywistości. Pozdrawiam
Uwielbiam od początku Pani wpisy:)
Pani Tatianio uświadomiła mi Pani, że właśnie jestem w takiej sytuacji. Poznałam kogoś, on się starał, zabiegał, proponował wiele. Bardzo mi się spodobał. I właśnie z tego powodu zaczęłam być zimna, zdystansowana, udawałam obojętnośc do niego. Wszystko ze strachu, że on ponysli, że mi bardzo zależy i przestanie się starać. I on po jakimś czasie dał mi jak cios prosto, napisał, że widzi, że nie rozwija się uczucie i to nie ma sensu. Teraz ja żałuje, że udawałam obojętnośc, byłam chłodna dla niego.
Pani Tatianie jak mogę odwrócić tą sytuację, żeby jeszcze on wrócił, żeby dać szansę tej znajomości. Może napisać, wyznać, że tęsknie stawiając wszystko na jedną kartę? Czy pisać potrzymując koleżeńskie kontakt?
Pozdrawiam z serca
Zgadzam się ze wszystkim co Pani napisała. Potwierdza się to z moimi doświadczeniami życiowymi. Chociaż tych słów: "siedząc pod kloszem albo chowając się w swojej złotej klatce, sfrustrowany plus jest bardzo narażony na działanie różnych oszustów, którzy będą w jakimś swoim celu starali się go przekonać o szczerych intencjach" trochę nie rozumiem, to znaczy trochę to dla mnie skomplikowane. Rozumiem to tak jakby plus sam ugotował się we własnym sosie, wpadł we własną pułapkę.
"Lekki minus tęskni i czeka na spotkanie z ukochaną osobą. Ale nawet ta tęsknota jest przyjemna. Dlatego, że się wie, że ta osoba wróci i znowu będzie się razem." - dla mnie święte słowa. Chciałabym być w relacji z lekkim minusem, w której sama też byłabym lekkim minusem:) pozdrawiam Panią bardzo serdecznie:)))
:)
Super. Dokładnie tak czuję. I przez wiele lat byłam wydumanym plusem. I księżniczką na wieży, której nikt nie był godny.
Dzięki temu blogowi i pani., p. Tatiano nabrałam szacunku do siebie, wyznaczyłam granice i szanuję też innych. Jak czegoś nie wiem, nie umiem, nie mam - nie robię z tego problemu. Jakie to wyzwalające. No i relacje w związku się poprawiły. Dziękuję p. Tatiano
:)
Poruszyła Pani temat nie tylko w odniesieniu do związków. Rzeczywiście jak życie człowieka mocno doświadczy to jest taka chęć do wycofywania się, żeby ponownie nie wystawić się na uderzenie... Kiedyś pierwszy odruch zawsze był serca teraz najpierw włączam rozum , a potem dopiero serducho. A najlepiej jak te dwie strony współdziałają.
Byłam plusem w związku z narcyzem, ale to nie do końca tak funkcjonowało, jak w relacji ze "zdrowym " minusem. Wiadomo, że to nie był normalny człowiek, nie dało się żyć, więc czym prędzej (choć to było kilkanaście lat) ,wiec wtedy,gdy zebrałam sily, odeszłam. Ale jeśli mamy obserwować funkcję plusa i minusa w relacjach nieromantycznych, to w pracy widzę, że niektórzy bardzo się bronią, by tym plusem być. Ciągle pokazują swoją wyższość, bez szacunku traktują młodszych, albo jeśli ktoś próbuje się stawiać, to mówią wprost "ja sobie nie pozwolę, żeby taki..... dyskutował tu że mną". To mnie rozśmiesza, bo to jest jednak stawianie siebie niżej niż ten dyskutant, mówienie głośno o tym, że ktoś go niżej potraktował. I teraz on się będzie bronił. Trzeba mieć po prostu ,WUK,wysoką samoocenę i trzymać granice, zamiast tak mówić i robić cyrk w pracy. Do tej pory myślałam, że istnieje jeszcze neutralna postawa, tzn. nie tylko minus i plus, a tu się okazuje, że jednak i minus i plus to szerokie spektrum. Można być lekkim, aż do bardzo ciezkiej postaci minusa lub plusa. To bardzo ciekawe. Po drugim wieloletnim związku, po wielu miesiącach pracy nad sobą, radach Tatiany❤❤❤ filmikach, szkoleniach, czytaniu bloga wyszłam w końcu z minusa i czuję się bardzo szczęśliwa! Życie w lekkim minusie w relacjach do wszystkiego jest piękne, spokojne i dające mnóstwo radości.
Pani Tatiano, bardzo dziękuję za ten artykuł, to mnie. Co prawda dzięki wcześniejszym wpisom na blogu, wykonałam już nad sobą sporą pracę, ale tego nie potrafię zmienić. Zawsze gdy pada jakąś deklaracja uczuć, bądź zbliżenie, ja się wycofuje, a ten ktoś automatycznie przestaje mi się podobać. Pozdrawiam serdecznie, daje mi Pani ogromną motywację i siłę do zmian.
Dzień dobry Pani Tatiano. Gdy czytam ten wpis przypomina mi się piosenka Varius Manx - Pocałuj Noc. Nie wiem czy Pani ją zna, ale dla mnie ona pięknie opowiada o tym, o czym Pani we wpisie wspomniała. Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego w tych ciężkich czasach.
Strach przed oceną a tym bardziej przed wyśmianiem? Może albo pewnie w dzieciństwie ktoś mocno został wyśmiany, gdy powiedział co myśli, gdy powiedział co czuje i tak już ten strach pozostał. Więc asekuracyjnie, tak jak Pani napisała, próbuje stać się plusem pokazując jak jest "silny" = gwarancja przed odrzuceniem i bólem. Szuka kogoś, kto te skorupę rozbije (ta jedna osoba na milion) a tak naprawdę trzeba ją rozbić samemu od środka :) uwalniając się z tego ograniczenia bycia na siłę plusem.
Mysle, ze takie zachowanie wynika z leku przed ponownym zranieniem, odrzuceniem.
Generalnie rozstanie po dlugoletnim zwiazku czy w zwiazku gdzie bylo sie strona bardziej zalezna potrafi byc dlugie i dosc traumatyczne. Nie chce sie przezywac tego drugi raz. Unika sie tego.
Coś co teraz czytam wyrosnąć z DDA cyt." Spośród wszystkich osób, od których potrzebuje miłości i aprobaty, ja jestem najważniejsza. Daj sobie spokój z poszukiwaniem miłości i aprobaty na zewnątrz i zaoferuj je sobie sama".Wydaje mi się że to najważniejsze w życiu. Nie ważne z kim jesteśmy albo i bez kogo.Tak naprawdę zawsze jesteśmy ze sobą samym.
P.Tatiano, jak można pokazywać ładnie zainteresowanie na początku znajomości, tak żeby nie odstraszyć mężczyzne?
A po co Pani taki strachliwy? )) Jeśli nie mówi mu Pani o swoich planach matrymonialnych na drugiej randce, powinno być ok. Może Pani po prostu być sobą, nie wpadając ze skrajności w skrajność. Nie planować z nim dzieci ale też nie być obojętnym plusem za każdą cenę. Najlepiej zawsze być sobą. Powiedzieć, że bardzo się Pani cieszy na spotkanie, być szczerą i się cieszyć. Co w tym złego? Jeśli ze swojej strony nie odwzajemni tego, może Pani przystopować z radością. Ale zawsze "wygrywa" ten, który daje i nie skąpi. Potem ten, który skąpił będzie żałował. Stanie się to dla niego haczykiem, który będzie powodował, że będzie wracał myślami do sytuacji/osoby. Proszę być sobą! To najlepsza strategia :)
dziekuje slicznie za odpowiedz:) naszlo mnie jeszcze 1 pytanie, co mozna odpowiedziec mezczyznie jak pyta czego sie szuka? trzeba byc szczerym i powiedziec ze zwiazku :D
Jest Pani pewna, że szuka Pani związku? Jak można szukać związku? Jak można chcieć związku, jeśli nie poznało się kogoś, z kim go można chcieć?)
tak, rozumiem to. z zwiazkiem miałam na myśli, piękną relacje miedzy dwojgiem ludzi. Oczywiscie najpierw poznając sie.. Ale czesto mezczyzni pytaja sie czego sie szuka( pewnie chodzi im czy zwiazku czy casual.).. i czy można jakos wybrnąć z gracją z tego pytania:))
Pani Tatiano
Rozumiem odpowiedź i jak najbardziej się z nią zgadzam.Najpierw trzeba mieć "ludzia do związku. Niemniej jednak siedzi we mnie przekonanie że chce związku a nie zabawy (bez zobowiazan). Jeśli ktoś na początku znajomości pyta czego szukam (co to w ogóle za pytanie) odpowiadam związku. A to też dlatego bo osoba pytająca w ten sposób zazwyczaj szuka zabawy.
Osobiście długo bylam lekkim minusem w sferze życia jako takiego: hobby, praca, przyjaciele a jednocześnie silnym plusem zamkniętym na 4 spusty przed relacjami romantycznymi. Po wielu rozczarowaniach nikogo długo nie szukałam, a jednocześnie wcale nie czułam potrzeby, czułam się wolna, spełniona i szczęśliwa, zajęta inwestowaniem w siebie. Może to była postawa samoobronna. Lubię też samotność, przyzwyczaiłam się do niej. Ale na pewno byłoby miło jeszcze się zakochać, staram się otwierać.
Kamień spadł mi z serca Pani Tatiano ❣️ Od kiedy rozpoczęła się wojna od razu pomyślałam o Pani jak o bliskiej osobie. Proszę dbać o siebie, a ja dziękuję Pani za bezinteresowną pomoc w postaci filmików Dzięki wiedzy od Pani Kochana Tatiano, jestem innym człowiekiem, który pokonał swoje demony, a nie zatracił chyba wrażliwości i empatii. Sercem ❣️❣️❣️ jestem z Panią.
❤
O ja to chyba jakąś gwiazdą tu jestem na tym blogu, bo znowu jest coś o mnie :)))))
A tak do rzeczy, to tak, rozumiem, że bycie plusem to rezygnacja z życia, ale jak to zmienić?
Jak się już udało wyjść z wielkiego bałaganu życiowego, to wiedząc, co mozna spotkać, jakoś tak trudno się przełamać. No i jeszcze te wgrane dane na "twardy dysk", że np jak lubisz słuchać heavy metal, no to nie spodoba ci się Irenka Santor, choć to wybitna artystka jest.
Ponawiam pytanie, mając świadomość siebie i swoich upodobań, a jednocześnie ich" szkodliwości dla zdrowia" jak to zmienić!?
Jak być niewielkim minusem?
Przyczyn nie okazywania wlasnych uczuc i ,,tkwienia w pudelku,, jest wiele.
-uniewazniajce dziecinstwo
-brak akceptacji siebie
-wczesniejsze nieudane relacje.Czesto ta osoba byla minusem i teraz zmienila taktyke
-pisanie scenariuszy
-czytanie bzdurnych artykulow typu,,mozesz zadzwonic do niego w poniedzialek,bo w piatek juz nie wypada
Pani wpisy jak i filmiki zawsze stawiają mnie do pionu ♥ Niekiedy bywa, że muszę obejrzeć jakiś filmik lub przeczytać wpis po raz kolejny, żeby pamiętać, że odmowa kiedy narc dzwoni jest najlepszą opcją.
Ale zastanawiają mnie jeszcze dwie rzeczy:
1.Czy narc typ (o ile można tak to nazwać) seksoholik ma też takie przedmiotowe, nastawione na seks podejście do kobiety?
2.Czemu służą "ciche dni" stosowne przez malipulanta? Ogólnie domyślać się można że to po prostu kara.. Tylko czy w ten sposób może też "karać" za np. odmowę spotkania, które on zaproponował?
Pozdrawiam ciepło i za wszystkie informacje, które dzięki pani posiadłam dziękuję ♥ ♥️♥️
"Tylko czy w ten sposób może też "karać" za np. odmowę spotkania, które on zaproponował?" - tak, w ten sposób chce sprawić, żebyś następnym razem zastanowiła się, czy znów odmówisz, nawet jeśli naprawdę nie będziesz mogła w danym dniu się spotkać. Ma to doprowadzić do tego, żebyś była na każde jego zawołanie, kiedy tylko on chce i kiedy jemu to pasuje ;) Zobacz, teraz przy kolejnej propozycji spotkania z jego strony będziesz się bała odmówić, żeby on znów się "nie obraził" lub całkiem nie zrezygnował z relacji.
Wszystkie strategie stosowane przez narca mają służyć tresowaniu partnera, zamknąć go w ramach, które będą wygodne dla narcyza.
"Czy narc typ (o ile można tak to nazwać) seksoholik ma też takie przedmiotowe, nastawione na seks podejście do kobiety?"
Moim zdaniem tak, udowadnia sobie w ten sposób, że jest męski, że potrafi uwodzić kobietę/kobiety. Mój eks narc był seksoholikiem, nie interesował go seks z jedną kobietą, tylko żeby było ich jak najwięcej i były atrakcyjne. Miał tendencje do gromadzenia ciuchów, gadżetów, dyplomów i kobiet.
To co definitywnie sprzyja relacjom to luźne podejście – to co je psuje to presja. Ciśnienie pojawia się, gdy przedkładamy związek nad własne życie, gdy uzależniamy swoje szczęście od bycia w relacji.
Jak ktoś prowadzi szczęśliwe życie w pojedynkę to nie będzie się bał swoich, prawdziwych uczuć. Będzie spontaniczny, autentyczny i szczery. Łatwo stworzy fajny i wartościowy związek. Nie będzie się zastanawiał, czy jest plusem czy minusem - nie będzie miał na to czasu przy wypełnionym grafiku. Przeżyje życie w pełni, a jeśli relacja się nie uda, to wyjdzie z tego bez dramatu i poszuka następnej.
Odwrotnie jest z minusem. Gdy zauważy, że się w kimś zakochał, może spanikować. Bo to on jest tutaj osobą zależną i to on szuka ratownika – kogoś kto odmieni jego życie. Wie jednak, że to nie on rozdaje karty. I ten brak kontroli nad sytuacją i perspektywa szybkiego uzależnienia się od drugiej osoby, mogą sprawić, że będzie chciał zwalczyć w sobie te uczucia. Na spotkaniach nie będzie czuł się swobodnie, będzie sztuczny i sztywny. Będzie grał bezpiecznie, co zawsze kończy się niepowodzeniem, bo lęk się szybko materializuje .
Panie Proper
"...Jak ktoś prowadzi szczęśliwe życie w pojedynkę to nie będzie się bał swoich, prawdziwych uczuć. Będzie spontaniczny, autentyczny i szczery. Łatwo stworzy fajny i wartościowy związek..."
Łatwo powiedziec... Nigdy wczesniej nie zastanawialam sie czy jestem plusem czy minusem, dopiero dzieki Pani Tatianie rozumiem bardziej siebie i jakie bledy popelniam - o ile mozna nazwac bledem okazywanie wlasnych uczuc. Zawsze jestem soba i nikogo nie udaje, a minusem zaczynam stawac sie jak wlasnie zaczynam obdarzac kogos prawdziwym uczuciem i jak go okazuje. Mam wrazenie, ze partner to wyczuczuwa i zaczyna sie czuc bardzo pewnie.
I jestem osoba, ktora na brak zajec nie moze narzekac.
Jestem tez tzw. "overthinkerem", slucham, wszystko dokladnie analizuje - cholernie meczace.
Nie dokonca zgodze sie, z "...a jeśli relacja się nie uda, to wyjdzie z tego bez dramatu i poszuka następnej..." tak mozna wyjsc z relacji jesli kocha sie mniej partnera niz partner jego.
W zwiazku powinno byc tak, ze jak sie kogos kocha to swobodnie powinno sie okazywac uczucia, a z facetami nie mozna bo juz mysla ze Pana Boga za nogi zlapali i trzeba szukac nowej zwierzyny, ktora ponownie trzeba zlapac.
Moj problem w kazdym zwiazku polega na tym, ze najpierw jestem plusem, pozniej szczerze sie zakochuje - minus, pozniej oczywiscie widze - aha za szczera bylam w uczuciach...., zaczynam sie dystansowac. Dystansowac do tego stopnia, ze odchodze... Dlaczego ? Dlatego, ze zaczynam analizowac przykre sytuacje, ktore spotkaly mnie w trakcie kiedy bylam "minusem". Oczywiscie " plus" wtedy wariuje i za wszelka cene chce mnie zatrzymac,
Teraz po 20 latach jestem w zwiazku z trzecim partnerem ... i znowu musze sie zdystansowac....:(
AnnaP, mysle, ze myli Pani milosc z uzaleznieniem. Rozumiem to tak: jesli partner zaczyna sie czuc przy mnie zbyt pewnie (czyli nie tylko bezpiecznie ale jest przekonany, ze cokolwiek by nie zrobil i jak sie nie zachował, nie postawie granicy tylko ja przesune zeby jemu bylo wygodniej), to slusznie wyciaga wniosek, ze ma mnie w kieszeni. Jesli ma mnie w kieszeni, to dlatego, ze nie umiem bez niego zyc. Jesli nie umiem bez niego zyc, to znaczy ze chwycilam sie go jak kola ratunkowego, bo sama na nogach nie stane. Szanowalaby Pani takiego partnera? Kogos kto jest az tak zalezny od Pani?
Julia krakowianka, super komentarz! :) bardzo dobre rozumowanie.
Dziekuje
Dlaczego moja milosc przeradza sie w uzaleznienie?
ANNAP - dziękuję Ci za długi komentarz,
>>> Nie dokonca zgodze sie, z "...a jeśli relacja się nie uda, to wyjdzie z tego bez dramatu i poszuka następnej..." tak mozna wyjsc z relacji jesli kocha sie mniej partnera niz partner jego.
Ja bym to zamienił na: "tak mozna wyjsc z relacji jesli kocha sie bardziej siebie niż partnera”. Niestety, będąc w związku, ludzie często zapominają o sobie i idą w gruby minus. Partner przysłania im cały świat.
>>> minusem zaczynam stawac sie jak wlasnie zaczynam obdarzac kogos prawdziwym uczuciem i jak go okazuje. Mam wrazenie, ze partner to wyczuczuwa i zaczyna sie czuc bardzo pewnie.
Mam podobnie. Może tu pomóc zasada „bliżej-dalej”. Dystans potrafi zdziałać cuda, a milczenie jest złotem. Ale to musi być naturalne, a nie teatralne – bez fochów. Mi się to niestety zdarzało i już wiem, że było to wymuszaniem. Teraz idę w pracę. A, że kocham to co robię, pochłania mnie. I też pozwala lepiej chronić siebie, utrzymywać równowagę w relacji.
>>> Jestem tez tzw. "overthinkerem", slucham, wszystko dokladnie analizuje - cholernie meczace.
Ten, który myśli częściej o partnerze zawsze przegrywa - często sam doprowadza do polarności i upadku związku. Mały minusek jest OK, ale taka analiza każdego drobiazgu grozi listwą podłogową . Dobrze jest mieć zajęcie, które oczyszcza głowę np. bieganie lub praca fizyczna.
>>> W zwiazku powinno byc tak, ze jak sie kogos kocha to swobodnie powinno sie okazywac uczucia,
Zdecydowanie! Kluczowe jest to czy czujemy się bezpiecznie ze swoimi uczuciami, czy możemy być sobą.
>>> a z facetami nie mozna bo juz mysla ze Pana Boga za nogi zlapali i trzeba szukac nowej zwierzyny, ktora ponownie trzeba zlapac.
Niesprawiedliwie uogólniasz. Bez urazy, ale uważam, że to były dla Ciebie lekcje, które pokazały Ci, że musisz lepiej szanować siebie.
>>> Dystansowac do tego stopnia, ze odchodze... Dlaczego ? Dlatego, ze zaczynam analizowac przykre sytuacje, ktore spotkaly mnie w trakcie kiedy bylam "minusem".
Mam identycznie! Mimo, że to ja zwykle byłem minusem, to ja kończyłem relację. Po prostu uznałem, że dużo lepiej mi w pojedynkę. Brakowało mi stabilności i chciałem sobie oszczędzić dalszych przykrości.
Dziekuje za odpowiedz!
Co mam zrobic jesli widze, ze partner sie oddala. Odejsc (zrobic tak zawana pike) czy sie zdystansowac ?
Problem jeszcze w tym, ze jak czuje ze cos jest nie tak to nawet moje ulubione zajecia nie daja mi przyjemnosci :(
>>> Co mam zrobic jesli widze, ze partner sie oddala. Odejsc (zrobic tak zawana pike) czy sie zdystansowac ?
- Proszę zająć się sobą.
Krótkoterminowo: wypełnić swój grafik i znaleźć zajęcia, które Panią zmęczą (np. przemeblować mieszkanie), ale też wyjść z domu do ludzi. Nie inicjować kontaktu z partnerem, dać relacji trochę powietrza – to zawsze dobrze działa. Nie wpadać w euforię, gdy on zadzwoni. Na spokojnie powiedzieć „potrzebowałam trochę czasu dla siebie”.
Długoterminowo: zbudować własną przestrzeń tj. życie (bez partnera), w którym będzie Pani szczęśliwa. Znaleźć takie pasje, które Panią pochłonią - podążać za swoim uczuciem radości. Wyznaczać też cele związane z samodzielnością.
>>> Problem jeszcze w tym, ze jak czuje ze cos jest nie tak to nawet moje ulubione zajecia nie daja mi przyjemnosci :(
- To normalne, zawsze jest to z tyłu głowy. I tutaj znowu proponuję wysiłek fizyczny, wyłączyć komputer i tv. Faceci gdy mają problemy z kobietami najczęściej „uciekają” w siłownię i ciężką muzykę – pomaga!
Dziekuje za odpowiedz!
Czytam tutaj o sobie najpierw byłam minusem który popełnił wszystkie możliwe błędy. Później stałam się zimnym oschłym plusem nie dającym nikomu szansy, zaczelam sie siebie bać. Wiem jedno zarówno bycie minusem jak i plusem jest okropne ale już lepiej być minusem niż plusem .
Bogumilo
bycie minusem to katorga!
Jak patrze na zwiazek mojej corki (obydwoje maja po 23 lata) to nie moge sie nadziwic. Zwiazek gdzie panuje rownowaga, widac ze Ci ludzie sie kochaja, swobodnie to okazuja uczucia.
Wydaje mi sie, ze to ze mna jest jakis problem.
Dzieje się tak w wyniku braku poczucia własnej wartości i strachu przed odrzuceniem, które spowodowały już złe doświadczenia a nieprzepracowane powodują zamykanie się, odrzucanie i przybieranie "bezpiecznej" pozycji plusa - takie jest moje zdanie.
Jak zwykle u Pani- wpis zmuszający do zastanowienia się.
Jak wyzbyć się jednak tego lęku, który sprawia, że jest się "fałszywym" plusem?
Być sobą? Łatwiej powiedzieć, niż to zrobić. ;)
Ja jestem osobą bardzo neurotyczną, analityczną i samokrytyczną, a do tego introwertykiem.
W dużej grupie ludzi potrafię się zupełnie zamknąć. Dużo zależy też od tego, czy czuję się z kimś "bezpiecznie", co może nie odpowiadać nawet stanu rzeczywistemu, tylko mojej projekcji. W znajomym gronie zyskuję, ale nie da się całe życie na tym bazować.
Nie są to cechy, z których jestem zadowolona i na pewno nie pomagają one w kontaktach z ludźmi.
Lubię spędzać czas sama, ale wiem, że muszę też popracować nad otwarciem się na innych.
Przy okazji chciałam bardzo polecić film "Bliżej" z 2004 roku. Oglądałam go powtórnie jakiś czas temu i po lekturze Pani bloga i oglądaniu filmów, zupełnie inaczej zobaczyłam dynamikę między bohaterami. Od razu pomyślałam o Pani, i o tym, jak Pani by to zanalizowała. ;)
:)
Z wlasnego doswiadczenia: o wiele latwiej jest byc wynioslym, zimnym plusem, ktory odstrasza innych, niz uczciwie pracowac nad soba. Jakby sie tak zabrac za prace nad soba i z czasem stac sie czlowiekiem mocnym, swobodnym i chojnym dla innych, to nie trzebaby sie tak panicznie bac, ze mnie ktos znowu skrzywdzi a ja sie rozlece na kawalki niczym porcelanowa figurka. Powoli, bardzo powoli, gramole sie w strone zycia. Ten blog, psychoterapia i zrozumienie, ze zadowalalam sie ochlapami zycia (kiedy czekalo na mnie zawsze duzo wiecej :), wreszcie wybilo mnie z transu porcelanowej krolewny w wiezy..
Piękny komentarz ❤
Ojej, dziękuję Pani Tatiano :* <3 Jak mi się cieplutko zrobiło :)
Świetny wpis! Genialnie napisany! Bezcenna wiedza! Dziękuję!
"Tylko bardzo głupi człowiek..." - w przypadku tego stwierdzenia, mam inne zdanie, z całą resztą, zgadzam się w 100%.
Rozumiem, że bycie plusem jest rezygnacją z prawdziwego, swojego życia i że, to nie jest gwarancją nie popełniania błędów.
"Dlaczego u niektórych osób zauważenie swoich prawdziwych uczuć wywołuje panikę i chęć ukrywania ich, żeby... co?"
Sądzę, że u tych "niektórych osób", po zauważeniu swoich prawdziwych uczuć - i zrozumieniu że plusem się nie jest - mogła
pojawić się również świadomość, że teraz te wszystkie nieuzupełnione braki - dotąd zamiatane pod dywan - mogą "prawdziwie wypełznąć" ;-) - i jak tu nie panikować ;-) Natomiast, ta chęć ukrywania uczuć, mogła pojawić się żeby np. przetrwać panikę i dać sobie czas na pracę nad sobą lub ewentualnie i w ostateczności, żeby wybrać życie w pudełku, ale po tym, bardzo mocnym wpisie, mam duże wątpliwości, czy spośród czytelników bloga, znajdzie się choćby jedna osoba, chętna na wybór pudełka :)
Jaką moc trzeba mieć w sobie, aby wielu innym, dawać ogrom siły...
Osobiście zauważyłam, że lekkim minusem jestem w relacji nieromantycznej :-)
To bardzo przyjemne uczucie dla mnie.
Tęsknię i czekam na spotkanie. Bez względu na formę, podczas każdego spotkania jestem szczęśliwa.
Dzięki tej relacji czuję, że wzrastam, cieszę się że mogę pracować nad swoimi błędami i rozwijam się w sposób,
o którym wcześniej nie śmiałam nawet marzyć. Dziękuję ❤
"Im bardziej ktoś mu się podoba, tym bardziej on staje się szorstki." - żebym to wiedziała wcześniej ;-) ;-)
Szczególnie dziękuję za to zdanie - tak wiele wyjaśnia ❤
Udawałam obojętnośc do faceta który zabiegał, starał się. I on zrezygnował z relacji widać chłod moj i obojetnosc.
Jak odwrócić sytuacje Pani Tatiano? Napisać, że mi zależy? Podtrzymywać kontakt?
Nie znam co prawda wszystkich szczegółów sytuacji. Ale jeśli jest tak, jak Pani mówi, tu jest jedyne wyjście - powiedzieć szczerze, że czuje się Pani niezręcznie, proponując mu spotkanie. Ale woli Pani to, niż męczyć się poczuciem, że utraciła Pani coś, co mogło by się okazać bardzo wartościowe dla Pani. Jeśli odmówi proszę nie panikować. Grzecznie, szybko i spokojnie się pożegnać i nie przedłużać rozmowy dalej. Za pare dni on się odezwie. Jeśli Pani powie wszystko szczerze, tak, jak napisałam (mniej-wiecej) i zniknie po jego odmowie - powinien zadzwonić. Mówiąc pickuperskim językiem: "nawrzuca mu Pani ładnych piłek do kosza i będzie mu ciężko ich nieść :) ). Pani szczerość go "zahaczy", nawet jeśli on na razie nic nie czuje albo się poddał. Będzie to siedziało w jego głowie i kiełkowało. Aż zadzwoni. I później proszę już nie bawić się w "niedostępną". Trzymam kciuki :)
Pani Tatiano, a czy da się odwrócić następującą sytuację. W czasie rozstawania się z mężem (związek w upadłości, mąż odszedł po raz drugi i tym razem postanowiłam go nie zatrzymywać) poznałam mężczyznę, w którym się zakochałam. Oboje mieliśmy świadomość, że to nie jest dobry moment, ale spotykaliśmy się. Ja jednak miałam skrupuły religijne związane z mężem, który po rozstaniu długo (rok) nie składał pozwu mimo wcześniejszych zapowiedzi. Ostatecznie rozstałam się z tym mężczyzną tuż przed rozwodem z mężem. Minęło już ponad pół roku, a ja bardzo za nim tęsknię, ale on jest absolutnie zamknięty na kontakt. Czy myśli Pani, że będzie na to szansa, jak minie jeszcze więcej czasu, czy można robić coś teraz?
Pozdrawiam i dziękuję za wszystkie treści!
Pani Tatiano po prostu trafiła mnie Pani w samo serce, i między oczy też . Dziękuję, rozjasnia mi Pani mózg☺. Wczoraj byłam na spotkaniu, gdzie było sporo nowych osób, których nie znam; w pewnym momencie rozejrzałam się po sali i mówię do koleżanki: Wiesz, tak patrzę od jakiegoś czasu na mężczyzn i nikt mi się nie podoba, wszyscy są zimnymi draniami... Itd. Zresztą kobiety i wogóle ludzie też mnie drażnią... Ona popatrzyła na mnie dziwnie... i miała rację. Teraz rozumiem. To straszne jaki mur i zbroję sobie buduję, ma Pani rację teraz czuję się jakbym żyła w teumnie do której nikt nie może wejść bo jest szczelnie zamknięta i zakopana. Smutne to ale prawdziwe. Całe życie byłam wielkim minusem, teraz wielkim głupim i samotnym plusem. Mam nadzieję, że moje serce jeszcze żyje. Pozdrawiam serdecznie.
An, ściskam i przybijam piąteczkę, ex-królewna-z-wieży :D Wyjdziemy z tego! Samo to, że tu trafiłyśmy i przestałyśmy się nad sobą użalać - to ogromne szczęście. Trzymam za panią kciuki!
Dziękuje bardzo Pani Tatiano:) Doceniam bardzo ile czasu poświęca Pani ma bloga, odpisywanie i robienie nowych filmów na YouTube.
On przyjeżdżał, proponował, pisał, inicjował wszystko, widać to było po nim ze sie angażował. Czasami sie zgadzałam na jego propozycje a czasami udawałam niewzruszoną, chłodna, ze mi na nim nie zal.ezy. I on wtedy powiedzial, ze uczucia nie rozwijają się i ze tonie ma sensu jak nie ma tego przyciągania. Możliwe, że on tak napisał bo nie widział kompletnie mojego zaangażowania i ze na nim mi zależy?
Tak napisać do niego jak Pani podała, że nie chce stracić czegos wartościowego?
Czemu Pani nie zadzwoni?
Dobre pytanie Pani Tatiano. Teraz jest dwa tygodnie cisza. I jest chuba gdzieś ten lęk, że może przed nim się osśmiesze jak on powie, że on nic nie czuje albo zignoruje czy wykorzysta moją słabość do niego potem.
Pani Tatiano, dziękuję, że temat granic pojawia się tak często.. Dzięki Pani zrozumiałam czym one w ogóle są, jak je wyznaczać itd.. Beste wdzięczna, że Pani po prostu jest i robi tak świetną robotę. Czytam Pani wpisy po kilka razy, wracam często tutaj. Chcę jeszcze napisać, że dzisiaj poczułam dumę z samej siebie, że w pewnej sytuacji zachowałam się zupełnie inaczej, niż zachowywałam jeszcze jakiś czas temu. Kiedyś pragnęłam uwagi mężczyzn, będąc nawet w związku wieloletnim.. Dziś wróciłam do pracy po tygodniu i kolega z pracy, z którym mam dobry kontakt, na zasadzie tylko rozmawiamy w pracy, wymiana uśmiechow - dziś powiedział że tęsknił za mną gdy mnie nie było. Zrobiło mi się dziwnie bo obawiałam się od pewnego czasu tego typu tekstów. To się czuje po prostu. Powiedziałam mu, że nie powinien tak mówić, że to miłe, jednak nie chciałabym by zrobiło się dziwnie i niekomfortowo, że wie, że ja jestem w związku, że lubię z nim rozmawiać w pracy po prostu i to tyle. Odebrał to chyba dobrze, chociaż zastanawiam się czy ja nie zs bardzo się tym przejmuje. Tak bardzo nie chcę wrócić do wersji siebie sprzed lat, że warze każde słowo. Jednak zadowolona jestem, że postawiłam pewną granice, biorący pod uwagę również drugą osobę.
Bardzo dobrze Pani zrobiła! Kolega się w Pani podkochuje i bada grunt. Sprawdza czy jego uczucie jest odwzajemnione i czy byłaby Pani skłonna mieć z nm romans. Uważam, że kolega z pracy nie powinien mówić zajętej i szczęśliwej kobiecie takich rzeczy. Zwłaszcza, że nie widział Pani tylko przez tydzień.
Proszę pamiętać, że mężczyźni często nadinterpretują zachowania kobiet na swoją korzyść. Dla świętego spokoju, lepiej ograniczyć relację z kolegą tylko do spraw zawodowych.
Po kilku latach ..bezczelnego ;-) korzystania z nauk Pani Tatiany widzę, czuję w sobie wiele zmian na lepsze. Przede wszystkim szacunek do samego siebie, umiejętność stawiania granic, konkretne działania przy zasobach ..i wiele innych. Jest też ten mały "skutek uboczny". To takie analizowanie ludzi i sytuacji. Tak w dużym skrócie, żeby samemu nie pchać się w toksyny, nie zostać minusem, ale też, żeby kogoś nie skrzywdzić. Niestety, spotykam Niewiasty, które same się proszą..., odsyłam je do Pani Tatiany. Szuka się tej równowagi, a to nie jest łatwe, bo neurotyzm ..szczególnie narcyzm szaleje i sam w sobie widzę jeszcze mnóstwo niedoskonałości. Jednak trend wzrostowy ...trochę w kształcie sinusoidy ;-)) Z okazji DNIA NIEWIASTY, życzę wszystkim uroczym wielbicielkom Pani Tatiany, aby spełniały się te... pełne równowagi znaczenia marzenia! ...zapraszam po kwiatki ;-)))
Gdy coraz bardziej zastanawiam sie jak to u mnie bywalo w zwiazkach to odbieram, ze w moich zwiazkach byla nieustajaca gra. Gdy ja sie staralam , nadskakiwalam on sie wycofywał , nie dawal z siebie nic. Gdy ja juz mnialam dosc, czulam sie zuzyta, zmeczona i myslalam o rozstaniu to on zaczal sie starac. Szkoda ze ludzie caly czas grają w gry zamiast byc sobą.Pozdrawiam Serdecznie Panią Tatianę ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
A jak pani myśli? Ukraińcy powinni stawiać granice Rosjoanom, czy nie?
Myślę, że Polacy będą żałować za chwilę, że wpuścili tyle ukraińców do swojego kraju. Tam zupełnie inna mentalność panuje )
Otumanieni Polacy nie wiedzą, że uchodźcy zostaną z nami już na zawsze. Oni nie wrócą do Ukrainy, bo tam powstanie "niebiańskie" państwo. A jeśli dodać, że do Polski napływają również imigranci z Afryki, to będziemy tu mieć konglomerat narodowościowy. Też uważam, że doprowadzi to do zamieszek i traktuję to jako celowy plan. We współczesnej polityce często wykorzystuje się metodę konia trojańskiego, kukułczego jaja i zasadę "gdzie dwóch się bije - tam trzeci korzysta". Pomagać warto, ale oczy trzeba mieć szeroko otwarte.
Zgadzam się. Pewna Pani powiedziała mi, że nie mogła się dostać do lekarza z dzieckiem, które miało wstrząs mózgu. Dlatego, że w pierwszej kolejności przyjmowani są Ukraińce. Czyli Pani jest u siebie (w Polsce), płaci podatki, i nie otrzymuje pilnej pomocy dla dziecka z powodu tego, że ktoś tam gdzieś tam ma problemy. Tak, należy pomagać, ale nie swoim kosztem. Bo zazwyczaj to się źle kończy.
No właśnie.... Ze względu na C-19, Polacy nie mieli normalnej opieki zdrowotnej przez ostatnie dwa lata . Leczyli nas teleporadami, wysyłali na kwarantanny, nie pozwalali godnie pożegnać się z bliskimi. Efekt? 200tys. nadmiarowych zgonów - nikogo z tego nie rozliczono :(.
Ci sami lekarze okazali się jednak zaskakująco szczodrzy wobec Ukraińców. Momentalnie otworzyli swoje przychodnie oferując im darmową pomoc.. Nagle przestali bać się wirusa - może dlatego, że wyparował z mediów... Nikt nie przestrzega już covidowych "zasad bezpieczeństwa".
Pani Tatiano, a jakie są różnice w mentalności między POL a UKR? Chodzi o szacunek do życia ludzkiego i roszczeniowość? To w końcu też są Słowianie, więc myślałem, że jesteśmy dość podobni do siebie.
Zgadadzam się z Państwem w stu procentach. Niestety tak jak Pan napisał otumaniony naród idzie na oślep i nie myśli racjonalnie . Ja ostatnio jak się odezwałem usłyszałam że nie mam serca . Sama jestem samotna matka , żyję mi się dobrze i nie narzekam alegdzie jest pomoc dla samotnych matek w Polsce, Gdzie jest pomoc dla tych dzieci.
Ludzie kierują się silnymi emocjami - są nakręceni przez propagandę. Zachowują się kompletnie nieodpowiedzialnie, bez szacunku do siebie. Otrzeźwienie przyjdzie z czasem i znów się okaże, że „mądry Polak po szkodzie”.
Patrząc od strony psychologii, wydaje mi się, że Polacy przyjmujący uchodźców pod swój dach, przeceniają swoją ważność. Spodziewają się mega-wdzięczności, wręcz czują się jak bohaterowie ratujący ludziom życie. Ale to teoria!
Na FB już są pierwsze skargi i próby odkręcenia tego aktu miłosierdzia. Okazuje się, że w praktyce uchodźcy mają traumy i poważne problemy psychiczne. Często zazdroszczą gospodarzowi majątku. Ich dzieci nie chcą się bawić z polskimi dziećmi... Pojawiają się problemy, których lekkomyślni Polacy nie przewidywali.
Dodam, że formalnie mamy stan pandemii. Oznacza to, że wszystkie eksmisje są zawieszone. Co więcej, właścicielowi lokalu grozi kara roku więzienia za próbę takiej eksmisji! Trzeba wziąć to niewątpliwie pod uwagę, jeśli chce się przyjąć pod swój dach całkiem obcą osobę.
piękny komentarz, póki są myślący Polacy, jeszcze Polska nie zginęła
Panie Proper: "To co definitywnie sprzyja relacjom to luźne podejście – to co je psuje to presja. Ciśnienie pojawia się, gdy przedkładamy związek nad własne życie, gdy uzależniamy swoje szczęście od bycia w relacji." Te słowa budzą mój wewnętrzny opór. To prawda, sama odczuwałam kiedyś tę presję na bycie w poważnym, wartościowym związku i wiem, że ona działa odstraszająco. i pakowała mnie w minus. Sądzę, że prawdopodobnie kobiety są na owo "ciśnienie" bardziej podatne z tego powodu, że tylko do pewnego wieku mogą założyć tradycyjną rodzinę i zostać matkami, gdy tymczasem mężczyźni nigdy nie przejmują się biologicznym zegarem i łatwiej zachowują luz a niektórzy nawet luzackość szukając coraz to nowych wrażeń. Teraz na szczęście społeczeństwo się zmienia i bycie bezdzietną singielką po 40-stce już nie spotyka się z dezaprobatą lub litością dla "starej panny"., jednak wyzwolone współczesne dziewczyny wpadają w pułapkę starając się zachowywać jak mężczyźni godząc się na seks bez uczuć i luźny związek dla zabawy, który przeciąga się latami, gdy tak naprawdę chciałyby czegoś poważniejszego. Kobiecie poza tym często bardziej niż partnerowi zależy na utrzymaniu relacji, kiedy ma już dziecko, podczas gdy on wolałby jeszcze sam pozostać dzieckiem i nie czuć żadnej presji.. Ponadto kobiety są statystycznie wrażliwsze niż przeciętny mężczyzna, reagują bardziej emocjonalnie .i podejrzewam, że łatwiej wpaść w minus będąc kobietą a łatwiej zachować luz i plus będąc mężczyzną.. I chyba stąd mój opór - z tego poczucia niesprawiedliwości.
Super komentarz! Bardzo dobry argument z zegarem biologicznym.
Pisząc o „luźnym podejściu” nie chodziło mi o rozwiązłość seksualną, tylko o brak oczekiwań. To one powodują ciśnienie i często prowadzą do rozczarowań. Im osoba bardziej zależna tym ma większe oczekiwania, bo szuka w partnerze ratownika, kogoś kto pokieruje jej życiem. Taka osoba ma ZUK.
Ale weźmy taki przykład. Dwóch chłopaków startuje do tej samej dziewczyny (Darii). Chłopak A (Adam) działa pod ciśnieniem, chłopak B (Bartek) ma wyje*ane.
Adam jest bardzo zakochany. Ma duże oczekiwania, bo chce mieć relację romantyczną z Darią – chce, aby ona odwzajemniła jego uczucie. Mocno wyhodował jej figurę w swoim polu i panicznie boi się odrzucenia. Liczy się tylko ONA. Jak się zachowa na randce? Będzie grał bezpiecznie tj. będzie przytakiwał dziewczynie, ważył każde słowo, analizował swoje zachowanie, przeżywał każdy jej grymas. Randka może się nie udać, bo będzie spięty, bo będzie bardzo chciał dobrze wypaść.
Bartkowi Daria się podoba, ale wychodzi z założenia, że „jak nie ta - to inna”. Na randce będzie bardzo swobodny, będzie gadał kocopoły, ale będzie przy tym zabawny. W ogóle nie będzie się przejmował reakcjami Darii, bo nie będzie się skupiał tylko na niej. Pożartuje przez chwilę z kelnerką i z parą ze stolika obok. Gdy zacznie rozmawiać z Darią, od razu powie jej, że się z nią nie zgadza.
Kto bardziej zahaczy dziewczynę? O kim ona będzie myśleć po randce?
Ogólnie masz rację, choć myślę, że w praktyce trudno jest nie mieć oczekiwań, gdy ktoś ci się naprawdę zaczyna podobać. Trzeba by umieć bardzo dobrze kontrolować umysł (jak pickuper?) a to nie jest proste.
Czytając to uświadomiłam sobie, ze ja też jestem takim plusem. Jestem nim tak długo, że nie rozważam nawet opcji, że mogłabym mieć romantyczną relację. Tkwi we mnie takie przeświadczenie, że istnieje gdzieś na świecie romantyczna miłość ale nie dla mnie. Że jestem odrębnym gatunkiem, dla którego życie nie przewidziało takiej opcji i w ogóle nawet nie biorę pod uwagę, że ktoś mógłby się mną zainteresować, co więcej uważam to za normalne i robię swoje. Okropne. Przez to pewnie czasami mam napady depresji a przede wszystkim brak napędu do życia.
Nie tylko Pani , Pani Renato jest plusem :) głowa do góry skoro tu trafiliśmy to widocznie było nam to w życiu potrzebne . Ja cały czas uczę się siebie i wiem , że popełniłam wiele błędów ale wyciągam wnioski i idę do przodu . Chociaż zmienić myślenie wcale nie jest tak prosto . Pozdrawiam serdecznie
dobry wpis! dziekuje i klaniam sie nisko
Panie Proper....
Jak najbardziej rozumiem Pana argumenty.Tak rzeczywiście tak jest że jak zluzujemy gacie lepiej nam wychodzi. Ale ....czy w życiu chodzi o to żeby mieć wy...je***e na wszystko? Uważam że musi być jakieś zainteresowanie lub pasja oby oczywiście nie wpadająca w przesadę.
Osobiście nie byłabym zainteresowana panem który umówił się ze mną na randkę a zagaduje do innych kobiet pokazując mi jak nie ja to może być inna.
-jeśli chodzi o pomoc dla uchodźców .Nie jesteśmy bogatym Państwem aż tak żeby ofiarowywać coś nad wyrost. Uważam że należy pomagać na miarę możliwości. Sama chętnie bym pomogła ale właśnie staje w obliczu zmiany pracy.I zaczyna być ciężko na rynku. Tak większość osób u nas zostanie.Ale co dalej? Muszą mieć pracę i mieszkanie aby żyć to całkowicie normalne.Czy polacy są na to gotowi? Chyba większość nie zdaje sobie z tego sprawy.
Pasje to inny temat – tutaj warto się zaangażować na maxa . Zauważ proszę, że ciśnienie przeszkadza nie tylko w relacjach damsko-męskich. Widać to świetnie na przykładzie prawa przyciągania. Gdy ciśniemy to wymuszamy i emanujemy energią braku. Nasza częstotliwość nie jest zestrojona z częstotliwością tego czego pragniemy. Dopiero gdy odpuszczamy – zaczynają dziać się cuda.
W temacie uchodźców zgadzam się. Jako naród, musimy patrzeć długoterminowo, nawet jeśli ci ludzie potrzebują doraźnej pomocy. No i uważać na manipulację, która odwołuje się do naszej chrześcijańskiej czułostkowości.
Laila
"...Osobiście nie byłabym zainteresowana panem który umówił się ze mną na randkę a zagaduje do innych kobiet pokazując mi jak nie ja to może być inna..." zgadzam sie z Pania. Jesli juz zdecydowalam sie z kims spotykac to skupiam sie na danej osobie. Jest to chec zbudowania prawdziwej relacji z zaufaniem, oparte na lojalnosci a nie zabawianiem sie czyjas osoba.
Widzę, że Pan Proper w temacie. To dobrze. To, co się dzieje na świecie, to jest ustawka. Putin się nie zatrzyma na Ukrainie. W niedługim czasie zaatakuje również państwa bałtyckie i Polskę. Bez uprzedzenia. A Chiny zaatakują Tajwan. Nietrudno się domyślić, co zrobią wówczas USA...Z pewnością się nie rozdwoją....Od 1,5 roku mówię znajomym, żeby się przygotowali psychicznie, mentalnie i fizycznie, robiąc zapasy wody, jedzenia i lekarstw; że trzeba kupić nasiona i butlę gazową. Dopiero po ataku na Ukrainę się obudzili, ale tylko trochę. Nadal wierzą w mrzonki, że przez sankcje Rosja padnie na kolana, albo uciemiężony lud obali Putina. Nic z tego. Rosja się wyżywi, ogrzeje i dozbroi militarnie, dzięki Chinom. A w Europie będą braki wszystkiego, bo zostanie wstrzymany łańcuch dostaw z Chin. W kraju zrobi się niebezpiecznie, jeżeli zabiorą Polakom 500 plus. Czeka nas zapaść służby zdrowia, a być może i bezrząd. Wygląda to trochę tak, jakbyśmy żyli w czasach apokaliptycznych. Będzie dobrze. Ale tylko wtedy, kiedy będziemy przygotowywani. Damy radę! W końcu jesteśmy po Jasnej Stronie Mocy:)
Moim zdaniem, Putin jest demonizowany przez prozachodnie media. Inna sprawa, że podobno podmienili go w 2012r. Przyznała to jego żona. Sobowtór bardzo słabo mówił po niemiecku, stary Putin mówił biegle.
Ja tego konfliktu nie postrzegam jako wojny Rosji z Ukrainą. Uważam, że jest to wojna religijna wypowiedziana Słowianom przez masonerię. Za Putinem, rządem Ukrainy, oligarchią i bojówkami stoją te same siły, więc grają one do jednej bramki. Jest to teatr, w którym Putin przyjął na siebie rolę złego policjanta... Nie upieram się przy swoich racjach – proszę to potraktować jako mój głos w dyskusji.
Tak, prognozy nie są dobre. Wkraczamy bardzo dynamicznie w NWO i tak jak zauważyłaś – warto mieć tego świadomość i przygotować się. Z drugiej strony, na te globalne zmiany wpływu nie mamy i myślę, że warto zająć się ogarnianiem swojego poletka. Powierzyć sprawy Bogu i zawalczyć o swoje marzenia – ja np. chcę w tym roku (w końcu) założyć firmę :)
1. Skoro - jak piszą - Putin tak słabo radzi sobie na Ukrainie i niemal stracił już całą armię, to jak mógłby zaatakować Polskę, za którą w dodatku stoi NATO? A do tego jeszcze kraje nadbałtyckie? Chiny też muszą oszczędzać sprzęt. 2. Nie sadzę, by USA stanęły do wojny z Chinami w obronie Tajwanu 3. Ktoś mi mówił, że Chiny będą dążyć do zajęcia części Rosji (ale wg mnie w wojnie ogólnoświatowej staną po stronie słabszego - oczywiście nie z litości). 4. Jeśli będzie skażenie radioaktywnym pyłem, to co po nasionach? A jeśli ziemia będzie nieskażona, to trzeba mieć jej spory kawałek na zboże czy ziemniaki, bo człowiek dużo je. I jeszcze potrzebny będzie sprzęt rolniczy (bo ręcznie to nawet 1 ha nie obrobisz). tudzież karabin do obrony plonów, 5. Astrologowie wieszczą możliwość wybuchy wojny z udziałem mocarstw na 2025 rok, więc nasiona mogą się przeterminować.
PS: Moniko, 500+ to raczej nawet nie spróbują zabrać, bo wiedzą, że źle się to skończyłoby dla nich. Jak się coś ludziom raz da, to odebrać nie jest łatwo.
Monika S -tak zdaję sobie sprawę z zagrożenia. Ja uważam że wojny u nas nie będzie. Strach napędza ciemne scenariusze.Kupowanie wszystkiego na zapas napędza inflację.Ale możemy przerzucać się argumentami. Miejmy nadzieje, że będziemy żyli w pokoju.
Panie Proper
Tak wszystko łatwo powiedzieć i w teorii wszyscy jesteśmy "mądrzy" ;)
Życie wszystko weryfikuje.
Życzę założenia firmy i zgłaszam się jako pracownik jeśli dobrze płacisz ;)
Pani Tatiano, na jednym z filmików mówiła Pani, że dzieci narcystycznych matek mają niezaspokojone poczucie akceptacji, bliskości, miłości. I oczywiście tak jest. To jest jak studnia bez dna, której zapełnić się nie da. Zgodnie z Pani instrukcjami wiem, że należy cały czas pracować nad swoimi zasobami. Tak też robię Czy mogłaby Pani podpowiedzieć w jaki sposób sobie z tą pustką poradzič w okresie tej pracy nad sobą. W okresie, gdy jeszcze nie kochamy sami siebie na tyle, żeby to wystarczyło. Gdy przychodzi kolejny samotny wieczór a dobry film i lampka wina nie wystarczy? Będzie wdzięczna za choć drobną wskazówkę. Pozdrawiam cieplutko :)
Mój lęk związany jest z oglądaniem przez męża porno. Konkretnie jest to lęk przed odrzuceniem mnie, mojej kobiecości i naszej relacji. Bo czuję jakby porno detronizowalo moją wyjatkową rolę. Czy wg Pani mam prawo oczekiwać od męża żeby przestal je oglądać? Czy to ja nie mam do niego szacunku nie zgadzając się na takie realizowanie przez niego jego potrzeb czy on do mnie ignorując moje prośby o wyeliminowanie porno? Jak to rozwiklać bez poczucia szkody dla każdego z nas?
Myślę,ze zdrowo jest byc lekkim "Mimusem", nawet gdyby mialo to oznaczac przezycie kolejnego rozczarowania czy zawodu milosnego.Nie mozna zyc w pancerzu i ciagle udawać kogos kim sie nie jest.Nieustanna kontrola wlasnych emocji i zachowan jest zwyczajnie męczaca.Fakt, ze kiedy czlowiek zostal zraniony w milosci,to boi sie znowu cierpieć. Jednak nie uwazam,aby ciagla asekuracja w postaci przymusu utrzymywania pozycji "Plusa" byla wlasciwą i bezpieczną droga do szczescia.
Zbyt wiele kalkulacji i analizowania moze zabic najlepszy zwiazek.Warto byc ostroznym i czujnym zawierajac nowe znajomosci.Natomiast nie warto po nieudanym zwiazku przez reszte zycia się katować udajac bycie wiecznym Plusem.
Wracajac do sprawy pomocy Uchodzcom.To nalezy to robic z głową.Sytuacja Niemcow z Syryjczykami powinna byc dla nas przestrogą.W pierwszej kolejnosci powinnismy myslec o sobie-jak to robią Niemcy(mądrzy po szkodzie) Węgrzy,Słowacy czy inni czlonkowie Unii.Polska to jest nasza ojczyzna ,a ja od kilku tygodni czuje sie tak jakbym żyla na Ukrainie.Wiekszosc z nich juz z nami zostanie,a to bedzie mialo swoje długofalowe konsekwencje w wielu dziedzinach zycia.Trzeba miec odrobinę wyobrazni i patrzec w przyszlosć.Polacy maja wielkie serca,ale zapominają o tym, ze nalezy sie rowniez kierowac rozumem.Polski Rzad tak ochoczo przyjmuje uchodzcow bez ograniczen, bo ma w tym swoj wymierny interes.Mianowicie Ukraincy po to dostaja pesele by moc glosowac w wyborach)wiadomo na kogo)-odwdzięczając sie za chojna pomoc.
Warto nie zapominac o naszej bogatej i pouczajacej historii.Empatia to bardzo potrzebna cecha tylko trzeba nad nia panować ona nie ma nami zawładnać bez reszty.Ja jak najbardziej jestem za niesieniem pomocy potrzebujacym,ale nie mozna Ukraincow wynosic ponad polski narod.Tu uklon w stronę rad pani Tatiany trzeba zachowac granice-w pomaganiu rowniez!
W samolocie w razie zagrozenia matka najpierw zaklada maseczkę sobie a pozniej dziecku...
Ten wywod jest moja subiektywna opinią i absolutnie nikt nie musi sie z nim zgadzać.Szanuje poglady wszystkich wypowiadajacych sie w tej spolecznosci.Pozdrawiam wierzac ze ta trudna sytuacja niebawem sie skonczy.
Pani Tatiano, a co jeżeli najpierw odrzuciłam chłopaka, a potem zadzwoniłam (po 7msc) , a on mi powiedział wprost, że ma narzeczoną... Nie odpisałam już nic ,bo nie wiedziałam co. Teraz od dwóch tygodni płaczę i nie wiem co ze sobą zrobić. Mam wrażenie,że przez własną głupotę straciłam życiową szansę...ten chłopak naprawdę był dobry i wykazywał chęć stworzenia ze mną związku... Nie mogę sobie tego darować..
Ale przecież nie bez powodu go Pani odrzuciła. Proszę szanować własne decyzje. Podejmujemy decyzje i nie biegamy już tam i z powrotem. Po prostu wytrzymać ten dyskomfort, dalej będzie łatwiej.
Kinga
5 marca 2022
dziekuje slicznie za odpowiedz:) naszlo mnie jeszcze 1 pytanie, co mozna odpowiedziec mezczyznie jak pyta czego sie szuka? trzeba byc szczerym i powiedziec ze zwiazku
Pani Kingo, ja zawsze odpowiadałam na takie pytanie, że... szukam szczęścia i miłości w życiu - jak zresztą każdy. To bardzo "gasiło" facetów. Pozdrawiam :)
Dziekuje za super rady
Zostaw Komentarz