Dawno dawno temu książki pisali ludzie, którzy mieli do tego moralne prawo.
Mieli do powiedzenia coś istotnego, ważnego, przydatnego dla innych ludzi. Przy tym obecność cenzury stawiała jakąś poprzeczkę dla pisarzy. I mimo, że ta sama cenzura robiła wiele złego, dobro jej polegało na tym, że nie każdy brud był dostępny dla ludzi z nieukształtowaną psychiką. Dzieci na przykład.
W dzisiejszych czasach każdy pisze książki. Papier się nie czerwieni. Im bardziej prymitywna lektura, tym lepiej się sprzedaje. Książką może się pochwalić nawet Nastia Rybka, która uczy jak wyjść zamąż za miliardera, gdzie go spotkać, jak rozkochać itd. Kim jest ta dziewczyna? Szukam odpowiedniego słowa. Przepłynęła się jachtem Olega Deripaski (rosyjski przedsiębiorca, uważany za jednego z najbogatszych ludzi na świecie), gdzie ten gościł Sergeja Prichod’ko (rosyjski polityk, wicepremier Rosji, kierownik Aparatu Rządowego) po czym udostępniła wszystkie nagrania i rozmowy tych dwóch Panów na youtube. Sam fakt, że polityk pływa jachtem jednego z najbogatszych ludzi… Od czego jest Nawalny )) Prichod’ko został zwolniony z zajmowanego stanowiska, objął inne, niższe. Tak w dwóch słowach wyglądał ten grotesk. Nastia teraz pisze książki.
Jak wyjść zamąż za miliardera? Pomijając fakt, że zamąż lepiej jest wychodzić nie za miliardera tylko z miłości (im więcej mężczyzna ma pieniędzy, tym większe problemy ma sferze seksualnej, przy okazji), należy jak mówi się w Odessie :”Rozejżeć się dookoła i wytrzeźwieć”.
Błędem większości kopciuszków, które kupują książki Nasti Rybki albo temu podobne lektury polskiego autorstwa ( o uwodzeniu i innych głupotach) jest po pierwsze myślenie, że największym problemem jest spotkanie miliardera, a po drugie, że uwodzenie człowieka z wyższą wartością obiektywną od siebie jest kwestią 5 minut.
Oczywiście miliardera nie spotka się w metrze ale jest sporo innych miejsc, gdzie można ich spotkać. Można zostać sprzątaczką w bogatym domu. Kucharką nie, potrzebne są kwalifikacje. Ale myć toalety – spokojnie. Można pracować na stacji benzynowej i tam również go spotkać. Można pracować w kasynie i również poznać zamożnego kawalera albo nieszczęśliwego w małżeństwie miliardera. Można robić wiele innych głupot marnując swój czas i życie na coś, co nie wypali. Nie wypali dlatego, że dla ludzi z wartością obiektywną dużo wyższą od Twojej Ty jesteś niewidzialny. Tak działają filtry w psychice człowieka. Nie możemy zwracać uwagę na wszystko, co zobaczymy. Zwracamy uwagę zawsze tylko na coś przydatnego albo niebezpiecznego. Reszta to tylko tło. Takim tłem zawsze jest dla nas ktoś, kto ma niższa wartość obiektywną od naszej. I na odwrót. Dla kogoś my będziemy tylko tłem )) Żeby być zauważonym przez człowieka z „wyższej półki” trzeba zostać przedstawionym mu. Być kochanką jego kolegi na przykład. Albo córką jego przełożonego. Albo żoną przyjaciela. Być kimś , a nie ubierać się w drogie ubrania, jak siostry kopciuszka udając kogoś, kim nie były. Nie da się udawać. Różnica wartości obiektywnej powoduje, że jakkolwiek by człowiek nie był ubrany, on zawsze pozostaje niewidzialny dla kogoś z wyższą pozycją społeczną. Może nawet ktoś zwróci uwagę na osobę z niższą wo, ale napewno nie w tym kontekście, w którym by chciała ta osoba. Spojrzy, jako na serwis prędzej, niż jako na kandydata do relacji romantycznej. Żeby ktoś zwrócił uwagę na drugą osobę, muszą to być ludzie o możliwościach, umiejętnościach i wiedzy porównywalną ze sobą. Może być niewielka różnica, ale musi być naprawdę niewielka. Chociaż historia zna też wyjątki, podkreślające regułę. Piotr I ożenił się kucharką, którą poznał przypadkowo w karczmie, przeżyli wiele lat i byli wyjątkowo szczęśliwi. Myślę, że w dużej mierze dlatego, że była sobą i nie zależało jej na byciu żoną Cara. Nie bała się stracić.
Cała reszta Pań marzących o zamożnym mężu (chociaż nadal subiektywnie sugeruję, że jest to duży błąd) powinny zacząć od tego, by nauczyć się podobać komuś na niższym poziomie od siebie… Potem komuś równym sobie. Potem komuś na trochę wyższym poziomie itd. Ale większość kobiet zakochują się w księżach, a na równych sobie patrzą z pogardą. „Co mogę zrobić, jeśli nikt mi się nie podoba?” Pozmieniać ustawienia psychiki na początek. Stać się szczęśliwym człowiekiem niezależnie od bycia w związku czy nie. Tak ułożyć sobie życie, by sprawiało radość każdą chwilą. Przestać gonić za czymś, co szczęścia nie daje. Przestać marnować czas na udowodnianie czegoś komuś czy dowartościowywać się jakimiś zewnętrznymi obiektami (czy tam subiektami). Wrócić we własne granice i zająć się swoimi interesami, swoim życiem i tym, kto jest na wyciągnięcie ręki. Właśnie to się nazywa „szacunkiem do siebie”. Szacunek do siebie to inwestowanie wszystkich zasobów w siebie (czasu, energii, wiedzy, pracy, umiejętności, sportu, zdrowia itd), zamiast starania się zrobić wrażenie na innych. A książki o uwodzeniu miliarderów, flircie czy manipulacji piszą osoby z wielkimi problemami w swoim własnym życiu. To są iluzje korony, pod którą staje się po prostu servisem dla kogoś.
Dlaczego tak ważne jest widzieć i rozumieć swoją wartość obiektywną? Dlaczego głupotą jest marzyć o czymś niedostępnym zamiast żyć tu i teraz i szanować, co jest osiągalne, cieszyć się z tego? Ktoś wytłumaczy? )
32 komentarze
Bo ktoś nas po prostu wykorzysta jak już a my zapłacimy za to załamaniem nerwowym.
Marzyć o czymś niedostępnym jest głupotą, ponieważ czepiamy się iluzji, marzymy o czymś nie rozwijając się, nie inwestując w siebie. Myślimy, że wszystko spadnie nam z nieba bez pracy nad sobą. Nawet jeśli, ktoś z wyższą WO, zwróci na nas uwagę, to jest szybka droga w minus, bo taka osoba ma więcej zasobów i możliwości, a my szybko uczepimy się jej nie mając innych źródeł" zasilania". Dlatego lepiej skupić się nad podnoszeniem swojej WO, żeby również mieć coś do zaoferowania.
Bo szkoda życia na iluzje.
"Dlaczego tak ważne jest widzieć i rozumieć swoją wartość obiektywną?" - żeby mierzyć siły na zamiary.
"Dlaczego głupotą jest marzyć o czymś niedostępnym zamiast żyć tu i teraz i szanować, co jest osiągalne, cieszyć się z tego? - żeby u schyłku życia nie obudzić się z ręką w nocniku.
Jak to pieknie pani napisala;servis dla kogos a nie rownorzedny partner.
Nie pomijajac faktu, ze zycie tejze osoby, zrobilo sie gwiazdorskie,ksiazki dobrze sie sprzedaja i nie wiadomo Jak bedzie rozwijac sie Kariera tejze mlodej osoby ale jakze sprytnej.
I mysle ze wiekszosc nie zastanawia sie Jak zbudowac mocno siebie,
Prubuja innym metodami lapac zycie.
Mnie sie wpis bardzo podobal i co z pozostaje mi,dalej sie soba zajmowac .
Serdecznie pozdrawiam.
Wydaje mi się, że wybujałe marzenia budzą postawę roszczeniową wobec ludzi i świata. Trzeba sobie uświadomić w pewnym sensie swoją zwykłość, przeciętność i pogodzić się z tym że życie nie wygląda jak na filmie romantycznym, ani na Instagmowych profilach niektórych celebrytów. Iluzje wiążą się z licznymi zagrożeniami bo bycie ślepym na rzeczywistość sprawia, że nie widzimy ani zagrożeń, ani realnych szans na coś dobrego. Czasem też stawianie sobie wygórowanych celów zniechęca do podejmowania jakiejkolwiek pracy nad sobą, to taka wymówka dla tchórzostwa np. tłumaczenie sobie że nie podobam się ludziom z otoczenia bo to nie mój poziom, jestem dla nich za fajny, a gdybym trafił/a na milionera to warto by było się postarać. Wiele osób chce dojść na skróty na szczyt i traci czas i pieniądze, nie mając np. Podstawowych predyspozycji - widać ich w programach talent show, stają się pośmiewiskiem czego też już nie widzą
Pani Tatiano dlaczego ważne jest widzieć swoją wartość obiektywną? Myślę, że zawdzięczać sobie posiadany majątek, wykształcenie to właśnie jest szczęście. To cieszy i daje satysfakcję. Co myśli młoda kobieta, która czyta książkę jak zdobyć milionera? Myślę, że w danym momencie to ona w ogóle nie myśli. Przecież przyjdzie moment, że zostanie z niczym. A zapłaci i tak. Swoim życiem bez uczucia, bez miłości, często bez szacunku. Jak rzecz, kolejny gadżet, ładny mebel. Bywa często, że właściciel zmieni na nową, młodszą. Oczywiście wyjątki się zdarzają. A książki tego typu będą pisać dalej, tylko zastanawia fakt, że jest takie zapotrzebowanie. Czemu głupotą jest marzyć o tym co nieosiągalne? Bo tracimy czas i zajmujemy głowę tymi marzeniami. Nie ma większej satysfakcji niż dochodzić do czegoś samemu, bez taryfy ulgowej. A czasu straconego na durne marzenia nikt nam nie odda.
Super komentarz, podzielam Pani zdanie.
Dziękuję bardzo.❤
Po prostu Kopciuszka nie będzie stać dać tyle ciastek dla Księcia ile on będzie chciał, a już napewno nie te z wyższej półki więc pozostanie proszenie Księcia o kupienie ciastek tych lepsiejszych✌️
Ponieważ marzenia o czymś co jest bardzo odległe jest zwykłą stratą czasu. I nie powoduje samorozwoju. Wręcz przeciwnie, zamiast dążyć do celu powoli krok po kroku człowiek będzie się zniechęcał, że od razu nie osiąga wygórowanych rezultatów. Dodatkowo pielęgnuje się wtedy swój narcyzm, manię wielkości, że inni mogą być nikim, ale ja muszę być kimś wybitnym, z kimś wybitnym u boku. A stąd krótka droga do rozczarowań, depresji i innych problemów.
Widzenie swojej wartości obiektywnej to jakby stanie w prawdzie i widzenie jak jest tu i teraz i co ja właściwie robię (zrobiłem). Realna ocena sytuacji a nie życie w iluzjach (O których już wyżej napisano). Myśle ze warto je pielęgnować aby po prostu nie być minusem i mieć większe wewnętrzne poczucie kontroli i robić jak najmniej głupot.
Na mnie jakoś nigdy nie robiły wrażenia cudze tytuły, pieniądze, pozycja. Mam z tyłu głowy, że ludzie nago pod prysznicem czy załatwiając swoje potrzeby w toalecie są do siebie podobni. Ważna jest osobowość i stosunek do innych. Znam profesorów którym słoma z butów wyłazi, bogatych traktujących innych jak podludzi. Moja babcia skończyła tylko 3 klasy szkoły podstawowej ze względu na wojnę, a mogłaby uczyć tych „wielkich i możnych” kultury, szacunku i skromności, mogliby korzystać z jej mądrości życiowej. Ona miała silne granice. Nigdy nikomu się nie skarżyła chociaż miała bardzo ciężkie życie, nigdy się nie kłóciła, nie wojowała, nie krytykowała, robiła swoje. O nic nigdy nie prosiła, niczego nie potrzebowała i choć sama niewiele miała zawsze gotowa była dzielić się z innymi. Wrażenie robią na mnie tylko tacy ludzie. Życie z kimś kto ma władze i/lub pieniądze ale człowiek nie czuje się w pełni komfortowo w jego obecności to koszmar i nic tego nie wynagrodzi.
Żeby uwieźć Księcia a zatem wpłynąć jak gdyby na jego tok myślenia czyli na to aby zwrócił na nas uwagę poprostu, trzebaby wpierw wpłynąć na samego siebie, uzdrowić swój sposób myślenia, popracować nad sobą, a wtedy zdarzy się cud, okaże się bowiem że żaden książę nie jest nam potrzebny,bo same jesteśmy w stanie dać sobie wszystko to na co liczymy z zewnątrz, no chyba że faktycznie marzymy o złotej koronie, wtedy musi nam wystarczyć korona z iluzji. Tak więc praca,praca,i jeszcze raz praca nad sobą. Ja pracuję każdego dnia a źródło wartościowej wiedzy znalazłam tutaj. Dziękuję Pani Tatiano.
"Dlaczego tak ważne jest widzieć i rozumieć swoją wartość obiektywną? Dlaczego głupotą jest marzyć o czymś niedostępnym zamiast żyć tu i teraz i szanować, co jest osiągalne, cieszyć się z tego? Ktoś wytłumaczy? )" Myślę, ze głupio jest marzyć o niedostępnym, zamiast żyć tu i teraz, ponieważ jak się marzy o niedostępnym, to jest tak, jakby się tak naprawdę nie żyło. A potem mija pewien czas, może rok, może lata i człowiek dochodzi do wniosku, ze stracił tylko niepotrzebnie czas i energię i mógł wtedy robić tyle fajnych rzeczy. Żyć sobie po prostu, a nie czekać i czekać na coś lub na kogoś, a życie przemyka przed nosem.
A szanować co jest osiągalne - bo czasem nie widzi się tego co się już posiada, a po latach człowiek nagle stwierdza - hmm czego właściwie mi brakowało w tamtym okresie, przecież miałem całkiem udane życie wtedy.
To całe czekanie na partnera, dążenie do jego znalezienia - myślę, ze to jest błąd. To tak jak czekać tylko na słońce, a jak słońca nie ma tylko pada deszcz, to nas ępuje rezygnacja ze spaceru, ze spotkania z koleżanką, rezygnacja z pójścia do kina bo pada, z mycia głowy bo pada, z pójścia na kursgarncarstwa - bo przecież pada czy z makijażu - bo bo dziś pada, to nie będę robić nic, kołtun na głowie, obgryzione paznokcie, odwołanie planów towarzyskich i rezygnacja z dzisiejszego kina, no bo przecież pada. Jak wyjdzie słońce (to znaczy jak będę mieć faceta), to dopiero będę żyć i fryzurę zrobię i umówię się z koleżanką i zapiszę się na basen i kupię nową sukienkę. A deszcz tak może padać i padać a człowiek będzie tylko czekał na to słońce i czekał i się nie doczeka a w międzyczasie nic nie zrobi ze swoim życiem. A życie to nie jakaś kaseta video, tam nie będzie replay czy cofnij do początku.
Bardzo trafnie powiedziane,zrobie to wszystko kiedys,jak beda warunki ku temu.Odkrylam niedawno,ze to my sami przeciez powinnismy sobie te warunki stwarzac kazdego dnia.Bo od nas tylko zalezy jak kazdy dzien stworzymy sobie,kazdy dzien jest jedyny w swoim rodzaju,nigdy sie nie powtorzy.
Super Ewelina . Dzieki
Pani Tatiano, odważny tekst jak na polskie warunki! ;) Tu większość kobiet słyszy od dziecka, że powinny dobrze wyjść za mąż. Wiele w to wierzy. Czy to przypadkiem nie hipergamia? Oczywiście my, faceci także święci nie jesteśmy i mamy swoje problemy... Dziękuję bardzo za kolejny bardzo dobry tekst!
Super tekst, zresztą jak zwykle. Tylko mała uwaga. Kobiety nie zakochują się w księżach tylko chyba chodziło o książęta.
Zakochujemy się w księciu ;-)
Dzięki p. Tatiano
Dziękuję bardzo! :) Nienawidzę tego słowa, zawsze się mylę! :)
Człowiek, który nie cieszy się z tego co ma jest zawsze niezadowolony, pod koniec życia nawet nieszczęśliwy, że zmarnował życie.
A wystarczy patrzeć na wszystko bardziej miękko, nie utrudniać życia sobie i innym, widzieć tą szklankę zawsze do połowy pełną, żyć bardziej dla siebie, ale to jest właśnie sztuka życia. I nie zależy od stanu posiadania. Trudna sztuka, ale do nauczenia.
I jeszcze sprawa granic. Jak fenomenalne granice mają czasami ludzie. Obserwuję ludzi i czasami podziwiam. Mam teraz koło siebie taką osobę, jesteśmy z dwóch różnych światów pod każdym względem, począwszy od wieku, a ja tą osobę podziwiam za trzymanie granic właśnie. I to też nie zależy ani od wykształcenia, ani miejsca zamieszkania, ani od wieku. To się ma i już. Albo się tego mozolnie uczy, jak się człowiek z tym nie urodził. I jak zauważył swoje braki w tej kwestii oczywiście.
Powinno sie zyc tu i teraz poniewaz, tylko w ten sposob mozemy zyc swoim zyciem. Marzac o kims "nieosiagalnym" to tak jakby zawsze chciec smakolyki z najwyzszej szafki, mozemy skakac, plakac, denerwowac sie, ale bez drabiny ich nie dostaniemy. Wtedy zyje sie iluzja, ze to jest tak blisko i sie nam nalezy.
Marzac o milionerze chce sie miec "gazetowe zycie" na pokaz, zeby zapelnic pustke braku milosci i szacunku do siebie przez wydawanie cudzych pieniedzy. Ale pozniej zostaje pustka i zycie oparami wspomnien.
Tylko to co jest w ciszy i ukryte daje szczescie.
Czesto to co jest na pokaz, to jest tylko obrazek.
W Polsce jest taka mentalnosc, ze jak kobieta skonczy 30 lat, nie ma meza i dzieci i to jest z nia cos nie tak. Dziewczynki raczej sa wychowywane, zeby byc ulegle i ze tylko facet moze byc madry. Nawet jak sie urodzi dziewczynka to mezczyzni mowia, ze maja dziecko, a jak chlopiec to mowia, ze maja syna.
Niestety takie podejscie niszczy psychicznie mlode dziewczynki i dorosle kobiety.
Pani blog jest kolem ratunkowym, dzieki ktoremu doplywa sie zawsze do brzegu, poznajac siebie i szczescie z akceptacji siebie i milosci, zyjac Wlasnym zyciem na swoich zasadach, a nie bedac aktorem w cudzym teatrze.
Dzieki Pani widze wiecej i buduje siebie na solidnych fundamentach :)
Bardzo dziekuje Pani Tatiano!:*
Dziekuję za ten wpis. Jak za każdy zresztą. Moje wszystkie błędy podane jak na tacy
Pani Tatiano,a co jeśli się czuje i widzi,że księżniczka otworzyła szeroko swoje granice, jest zawsze dostępna i powtarza że tęskni za kolejnym spotkaniem,jaką postawę przyjąć,by jej nie stracić,czując jednocześnie,że nasza wartość jest niższa.
Z kolei ja mam też odwrotną refleksję. Moim problemem było przez większość życia (mam 30 lat) niskie poczucie wartości, naprawdę niskie. I mi do głowy by nie przyszło, że ktoś "fajniejszy" (nie myślę tu o miliarderze) by mnie chciał. I tak spotykałam i czasem spotykam się z mężczyznami przy których czuję się źle, gorzej, jakby nie do końca na miejscu z nimi. Czuję się od nich jakaś silniejsza, czuję, że zamiast cieszyć się z samego spotkania, to zamyślam się, o tym czy to ktoś dla mnie. Te spotkania dużo mnie nauczyły, po prostu to, jakiego mężczyznę chcę. Aczkolwiek wniosek u mnie jest taki, że moje niskie poczucie wartości sprawiało/sprawia, że celuje w kogoś przy kimś może będę się czułą bezpieczniej, wyżej psychicznie (tak to mogę nazwać), ale w efekcie odpycha mnie od takich facetów podczas spotkań.
Pani Karolu, a moze Pani intuicja sie nie myli i podpowiada Pani, ze wartosc obiektywna to jedna wielka ściema ? ;-) Stad ta ambiwalencja uczuc. No bo kto w ogole przyjal te kryteria, ze jak przystojny, bogaty i wykształcony, to z automatu musi byc z tej wyzszej półki ? A czy ten czlowiek ma cechy, ktorych nie widac golym okiem- czy jest na przyklad uczciwy, prawdomowny, cierpliwy, szczodry emocjonalnie, czy ma sklonnosc do refleksji, umie wybaczać, jest konsekwentny, kreatywny, czy zadowala sie drobnymi rzeczami, nie traci panowania w stresie, umie cieszyc sie z cudzych sukcesow, potrafi sluchac....itd.itd..
Wiadomo, ze najlepiej wiazac sie z rownym sobie. Pytanie tylko czy kryteria jakimi sie kierujemy, dzieląc ludzi na " lepszych" i " gorszych" sa nasze wlasne czy narzucone odgornie przez społeczeństwo ?
Tacy mężczyźni nie mają wartości wobec kobiet, kobiety (wszystkie)wolą przystojnych,bogatych i silnych,i tak naprawdę nie ma w tym nic złego.a wrażliwe dobre duszę , wcześniej czy później dostają wilczy bilet,Jeśli kobieta jest wrażliwa to z wyrazami współczucia go mężczyzna musi demonstrować siłę,i natury nie zmienimy
"wrazliwe dusze wcześniej czy później dostaja wilczy bilet"
Mam wrażenie graniczące z pewnością, ze w obecnych czasach, to co Pan nazywa " wrażliwością" to neurotyzm wlaśnie. A neurotyzm nie ma płci i zarówno dla kobiet jak i dla mężczyzn jest niepociągający i nieatrakcyjny.
Ci " wrazliwcy o dobrym serduszku" tak naprawde sa slabi i zalezni od aprobaty kobiet, a te " wrazliwe i kochajace" to szukające oparcia i opieki mezczyzny, bo same siebie nie potrafią wesprzec i zmotywować.
Genialnosc rad Pani Tatiany polega na tym, ze w odroznieniu od innych psychologów nie glaszcze nas po glowie, tylko radzi nam konkretnie przestać sie mazać, histeryzowac i litować nad sobą. Niestety neurotyka ( pisze rowniez o sobie )nie zawsze na to stac, on woli żyć w iluzji, ze wlaśnie jest taki wspaniały, dobry, czuły, wyrozumiały i opiekuńczy. A jeśli został skrzywdzony, to oczywiście dlatego ze jest " za dobry i za wrazliwy ". Jasne ;-)
Karola - miałam chyba tak samo. Jeśli ktoś mi się ogólnie mówiąc bardzo podobał, ale to bardzo i ze sposobu bycia i z wyglądu to czułam się onieśmielona i gorsza. Z tych znajomości nigdy nic nie wychodziło. W efekcie spotykałam się z tymi, co nie podobali mi się ze sposobu bycia i z wyglądu, przy nich , może to głupio zabrzmi, ale czułam się "wyżej", jednocześnie mając nadzieję, że przekonam się do nich, bo "w końcu ktoś mnie chce, więc będę się spotykać z tym, kto mnie chce, a nie będę biegać za tym, kto mnie nie chce". Z tych znajomości również nic nie wychodziło oprócz multum frustracji. Trwało to wiele lat i było mnóstwo tych sytuacji z przykładu pierwszego i z przykładu drugiego. W sumie potem już odpuściłam całkiem, ale błędnego koła nie przerwałąm. Nie wiem, czy jest jakiś sens w tym co opisałam, ale może ktoś miał podobnie.
Do Ewelina Ewa ..też miałam podobnie..I z kim w końcu jesteś? Z tym "wyższym" czy "niższym od siebie?
Witam.
Tego tematu nie ogarniam, zawsze finansowo byłam niezależna i między innymi dzięki temu też łatwiej mi było odejść ze związku, który zaczął wpływać niekorzystnie na moje zdrowie psychiczne i fizyczne.
Historii wymienionej w artykule nie znam bo nigdy się takimi rzeczami nie interesowałam. Ale to trzeba mieć tupet by najpierw "zapolować" na mężczyznę bo posiada pieniądze czy jakiś status społeczny i jeszcze się tym chwalić, jakby to było coś godnego do naśladowania. No ale kasa zapewne za książkę wpłynie a amatorek na szybką kasę pewnie nie brakuje. Biznes się kręci.
Szczęścia ja w takim postępowaniu nie widzę, szkoda tylko straconych lat tylko po to by przekonać się, że nie było warto.
Pozdrawiam.
Zostaw Komentarz