Dziękuję za komentarze pod wcześniejszym wpisem z zadaniem. Przeczytałam je z ciekawością 🙂 Niektóre były bardzo ciekawe, np: „Myślę, że najpierw należy się zapytać rzeczowo, o co chodzi. Potem podjąć decyzję (szczególnie jeśli są to wieloletnie związki z dziećmi). Pozdrawiam” – biorąc pod uwagę, że w moim zadaniu nie było mowy o „wieloletniości” związku, tym bardziej o żadnych dzieciach w nim… Nie warto fantazjować i modelować swojej sytuacji. Dla poprawnej odpowiedzi wystarczy wychodzić z założeń, które już są podane. Mężczyzna przyjechał, nie został wpuszczony do mieszkania, podejrzewał, że chodzi o zdradę. Czy należy sprawdzić, czy do zdrady doszło, by „z czystym sumieniem” się pożegnać? Na konkretnie postawione pytanie powinna być konkretna odpowiedź, najlepiej z uzasadnieniem własnego zdania.
Następny ciekawy komentarz: ” Ja bym sprawdził, czy wanna (brodzik) jest mokra, albo czy w toalecie przykleja się papiera do sedesu znaczy, że była używana i to jakoś usprawiedliwia skorzystanie z toalety. Do tego czy łózko jest pościelone, czy nie. A potem bym pytał, bo daje to pole do dyskusji, jak ktoś mówi o kąpieli a prysznic jest suchy na wiór….” Brak słów. Można jeszcze poszperać w koszu na śmieci, szukając zużytych prezerwatyw. To wszystko wzmocni Pana szacunek do siebie, udowodni Pan przecież sobie, że nie jest głupi.
Teraz, jak obiecałam, napiszę, co sama myślę o sytuacji, kiedy ktoś, kogo kochamy, nagle się dystansuje.
Nie trzeba sprawdzać wanny. Nie trzeba w ogóle niczego sprawdzać. Zadawać pytania, podglądać przez zamek do drzwi, grzebać w czyimś telefonie. Nawet, jeśli nikt o takiej hańbie się nie dowie (że śledziliście, sprawdzaliście, czołgaliście i zaglądaliście pod łóżko), o tym zawsze będziecie wiedzieć Wy sami. Sami zniszczycie swoją figurę (robiąc ją niską, lepiacą się, żałosną i wykrzywioną), a potem ona zniszczy Wasze życie. Człowiek sam rzeźbi swoją figurę w polu, a potem ona ma wpływ na jego życie. Można oszukać innych ale nie siebie.
Kiedy Mężczyzna podszedł do drzwi i nikt mu nie otworzył, a potem nie odebrał telefonu, jedyne, co należało zrobić to szybko się oddalić od tych drzwi. Nie wymyślać, że ktoś się tam poślizgnął pod prysznicem i trzeba mu pomóc. Z tym pomaganiem, to zawsze proszę sobie przypomnieć znaną kolejność rzeczy w psychologii: ” ratownik-przesladowca-ofiara”. Każdy ratownik staje się prześladowcą, jeśli nie był proszony o pomoc. To odpowiedź na częste pytanie: „dlaczego pomagając innym lecę w minus?” Poprawna odpowiedź „dlatego”.
Pomagacze, pomóżcie najpierw sobie!
Kiedy drzwi nie zostałe otwarte należało natychmiast opuścić cudzy teren. Zawsze, bez względu na to, jak bliska jest osoba, która się dystansuje (nawet własne dzieci) należy opuszczać cudzy teren. Bez wyjaśniania, bez upewniania się, bez sprawdzania. Należy wyrobić w sobie taki bezpiecznik, który automatycznie daje sygnał zawsze, kiedy szacunek do siebie zostaje zagrożony. Niektóre osoby to mają. One nigdy nie lecą w minus. Tego można się nauczyć.
Należy się dystansować zawsze, spotykając zamknięte granice. Do momentu, aż druga strona nie wyjaśni przyczynę takiego postępowania i nie wynagrodzi to w jakiś sposób.
Na studiach mieliśmy przedmiot „Podstawy pomocy psychologicznej”, jakoś tak. Pamiętam, jedno z zadań, które należało rozwiązać: ” Chłopaka 26 letniego zostawiła dziewczyna, on mieszka z mamą, co mu poradzić”. Pomijając fakt, że mając 26 lat nie należy mieszkać z mamą, to poradzić można dystansowanie się i ciężką prace nad własnymi zasobami. Żeby żadna nie chciała zostawiać, tylko ustawiały się w kolejce. To była moja odpowiedź i była uznana za złą. Poprawna była taka, że należało doradzić chłopakowi, by jeszcze raz spróbował porozmawiać z dziewczyną, która zaproponowała mu rozstanie )) Ja kilka razy zdawałam ten przedmiot, bo miałam dylemat, czy odpowiedzieć tak, jak myśle, czy tak, jak tego wymaga wykładowca.
Słuchajcie, nigdy w życiu nie należy się poniżać i proponować rozmowę komuś, kto ma po dziurki w nosie rozmów z Wami. Jeśli człowiek proponuję rozstanie, to oznacza, że spóźniliście się z rozmowami. Należy się zgodzić z jego propozycją, skromnie odejść i popracować nad sobą tak, żeby za jakiś czas on sam poprosił o rozmowę. Wyobrażacie sobie, jaką potężną pracę nad sobą należy wykonać, by były plus poprosił o rozmowę?! Czy po tej „harówie”, po tym zbudowaniu siebie od zera komuś z Was będzie się chciało rozmawiać z byłym plusem? Jeśli popracuje się dobrze, figura byłego plusa stanie się znikoma, a we własnym polu do tego czasu zjawi się mnóstwo innych różnych figur i planów na życie. Jeśli się popracuje wystarczajaco dobrze, to były partner nie będzie brany pod uwagę. Pozostanie przydatnym doświadczeniem i motywacją do zmian. Ale to trochę inny temat.
Wracając do naszego tematu. Dlaczego nie należy sprawdzać telefonu czy szukać innych dowodów obecności lub braku zdrady?
Dlatego, że wkraczanie na cudzy teren, próbowanie przesiąknięcia za każdą cenę tam, gdzie ciebie nie chcą, a ty tego bardzo chcesz, zniekształca twoją własną figurę. W twoim polu. I ty o tym wiesz. I to ma wpływ na twoje postępowanie, na całe twoje życie. Należy zapamiętać to, nawet jeśli do końca się tego nie rozumie. Nasza słaba czy silna figura ma wpływ na rzeczy, które odbywają się fizycznie w naszym życiu.
Należy zrozumieć, że jeśli chodzi o czyjś prywatny teren, jego właściciel ma prawo w każdej chwili zamknąć do niego dostęp. Wiele ludzi tego nie rozumieją. Im się wydaje, że skoro jesteśmy razem, to można zlać granice. Nie, nie można. I nie ma znaczenia, z jakiego powodu właściciel swojego terenu zamyka Ci drzwi przed nosem. Trzeba to uszanować. Inaczej ląduje się na dnie.
Czy ona ma kochanka, czy po prostu poślizgnęła się w wannie na mydle i dlatego nie otworzyła drzwi nie powinno mieć żadnego znaczenia dla rozpoczęcia poszukiwań prawdy. To nie jest zadaniem osoby odrzuconej. Należy się zdystansować fizycznie i emocjonalnie i zaczekać, aż druga strona sama zaproponuje wyjaśnienia, na które według niej zasługuje partner. I należy uszanować decyzje drugiej strony. A najważniejsze, należy szanować siebie. Nie należy biegać i zaglądać do okien, zastanawiając się dlaczego się nie otworzyło drzwi. Nie otworzyło się i koniec.
Jeśli uda się zapanować w tym momencie nad chęcią wyjaśnienia sytuacji, uda się zapanować nad lądowaniem w minusie. Później zrobić to będzie dużo trudniej. Siedzenie na podwórku i pilnowanie klatki schodowej jest dnem, z którego coraz trudniej będzie się wydostać.
Wydaje się logicznym, żeby chcieć wyjaśnić sytuacje, która boli. Ale jeśli dla jej wyjaśnienia trzeba będzie przeczołgać się 10 km na brzuchu i wywąchać wszystkie kupy pod krzakami na drodze do celu, to po co Wam taka jasność? Lepiej bez niej. Wszystko, co należy znać o drugiej osobie czy sytuacji jest dostępne bez konieczności poniżania się. Przez podglądanie i węszenie szacunek do siebie maleje, iluzje rosną i każda nowa informacja powoduje, że ilość zagadek się mnoży. To powoduje brak stabilności, a to z kolei brak właściwego postępowania.
Czasami komuś się wydaje, że zdobyta informacja poszerza horyzonty, ułatwia możliwość podjęcia słusznych decyzji. Ale skąd Wy wiecie, że podstępnie czy przypadkowo zdobyta informacja poszerza a nie zwęża Wasze horyzonty? Dowiadując się o kimś, że siedział w więzieniu można zniechęcić się i zrezygnować ze spotkania z tą osobą. Ale dowiadując się, że to Sołżenicyn można zmienić zdanie i chętnie wybrać się na to spotkanie. Wartość według mnie ma tylko informacja, która leży na zewnątrz. Której nie trzeba szukać w bagnie, brudząc się przy tym samemu. Ostatnio byłam zaproszona na spotkanie przez nowo poznaną sympatyczną osobę. Wiedziałam o niej, o nim, że jest oficerem ukraińskiego wojska i człowiekiem nie wiadomo skąd bardzo majętnym. Nie sprawdzałam jego profilu na Fb, nie interesowałam się w inny sposób tą osobą przed spotkaniem. Po co? Każda zdobyta informacja budziła by we mnie nowe pytania. Dociekając zwiększałabym ważność tej osoby dla siebie. A moja ważność dla tej osoby mogła by pozostać w tym samym miejscu. Na spotkaniu dowiedziałam się, że przyjaciel przestudiował mój profil na Fb )) Chociaż żadnej istotnej informacji o mnie tam nie ma, po prostu się nakręcił i stał się bardzo ciekaw, co mnie łączy z Moskwą, jak długo tam mieszkałam? )) Na Jego pytanie, co chce wiedzieć o Nim powiedziałam ” tylko to, co chcesz mi powiedzieć sam”. I to była prawda. Wystarczy, że słuchając kogoś, widzimy, czy człowiek jest szczery. Jeśli widzę, że tak nie jest – dystansuję się. Ja nie będę szukać informacji o kimś, kto nie chce mi jej dać. To oznacza zamknięte granice. Ja nie będę się wspinać na nie. I na odwrót, jeśli człowiek się otwiera i zaprasza do środka, większe znaczenie ma dla mnie co mówi i jak to robi. I znowu, nie będę szukać okrężnych dróg, by dowiedzieć się czegoś, o czym nie powiedział. Każda nowa informacja budzi nowe pytania. Jeśli czyjeś granice są zamknięte, to po co się nakręcać i myśleć o tym kimś? A jeśli są otwarte – człowiek sam wszystko powie.
Im więcej tracimy siebie, tym bardziej zaczyna nam zależeć na tej drugiej osobie. Im bardziej zazdrosny partner wysmaruje się w brudach ślędząc partnerkę, tym bardziej będzie go ciągnęło do niej. Nawet chęć seksu z nią wbrew logice się zwiększy. Będzie chciał go bardziej, nie do opanowania.
Należy nie samemu poszukiwać informacji o partnerze, tylko zaczekać, aż partner sam będzie chciał opowiedzieć o sobie, dać siebie więcej. Dopóki nie będzie chciał sam, należy przystopować i skupić się na innych sprawach.
Czy wystarczająco zrozumiałe jest to, że należy zawsze pozostawać we własnych granicach? Dlaczego? ))
TK
71 komentarzy
Oj zrozumiałe...
Ja się poryczałam.
Z serca po raz kolejny dziękuję .
Zrozumiałe i logiczne, ale jakby wbrew pierwszemu odruchowi.. wyjaśniania, tłumaczenia, naprawiania. Ja muszę się wręcz hamować, postępować wbrew sobie, żeby nie wpadać w ten schemat.
Po raz kolejny trochę się zawiesiłam chcąc o coś pytać. ...a niby od polowy roku wciąż o tym rozmawiamy. No to dostałam taki mały pstryczek w nos,niby tyle rozumu po zjadalam a wciąż jakby w sytuacjach wymagających myślenia wracam do starego myślenia....praca praca i jeszcze raz praca nad sobą.
Przeżywałem rozstania jako Minus zanim poznałem blog Pani Tatiany. Wtedy zachowywałem się jak ten facet z opowiadania. Kosztem było wielomiesięczne cierpienie, depresja i wyłączenie się z życia. Przeżyłem rozstanie też jako Minus, ale zgodnie z powyższymi zasadami, bo już znałem blog i ...przykazania dla Minusa. Na pewno jest duuużo większy szacunek do siebie i czuję energię do działania. Miesza się to z cierpieniem i czasem wpadam taki dół i nie chce się nic robić. Jednak powoli idę do przodu. Dlatego czasem na blogu proponowałem grupowe szkolenie-terapię pt. Akademia Minusa. Na blogu Minus dostaje cenne informacje jak się zachować po rozstaniu, teorię jak budować zasoby, zająć się sobą, ..jednak bardzo ciężko pójść mu samemu tą drogą, zbudować swoją siłę bez pomocy Terapeuty ...i w przyszłości nie dopuścić do sytuacji z zadania.
"Należy się dystansować zawsze, spotykając zamknięte granice. Do momentu, aż druga strona nie wyjaśni przyczynę takiego postępowania i nie wynagrodzi to w jakiś sposób." - czyli bazując na tym przypadku jakie " wyjaśnienie i wynagrodzenie" wchodzi w grę? Czy jakiekolwiek wytłumaczenie (poza własną chwilową śmiercią ;)) będzie satysfakcjonujące? Czy każde wytłumaczenie wziąć za pewnik i dalej na tym samym poziomie kontynuować relacje? Są telefony, by spotkanie odwołać, więc uważam, że granice granicami, ale szacunek do drugiego człowieka też powinien być.
Oczywiście ma Pani rację... Jednakże takie rady łatwo jest zastosować komuś, kto nie kocha. Jeśli ktoś kocha, to zdystansowanie się będzie trudne (dla niektórych niemożliwe). Dlatego ludzie raczej będą się szarpać, śledzić, poniżać itp.
Ależ ja nie zabraniam nikomu poniżania się ) Ja po prostu tłumacze, że to jest droga na dno, które jest nieuniknione i jak do tego nie dopuścić. A to, że bez wysiłku nic nie przyjdzie jest oczywiste...
Ja uwazam inaczej, jesli ktos kocha siebie, to ponizac siebie nie bedzie. Reszta to zachowania spowodowane przez uzaleznienie, albo dzialanie Pola. Bo jak ktos nie kocha siebie, to szcxerze tez nie pokocha 2giej osoby, bedzie w niej sxukac zapelnienia swoich brakow... ale moge sie mylic bo mowie z doswiadczen ;)
Zrozumiałe :) Dzięki Pani Tatiano :) Lubię Pani konkretne podejście do życia....uczę się powoli od Pani :) Pozdrawiam
BARDZO jasne :-)
Dziekuje i serdecznie pozdrawiam
Pani Tatiana, dziękuję,wielkie DZIĘKUJĘ..
Ratuje siebie , tylko dlatego że dzięki Pani wiem jak.
Pozdrawiam cieplo.
<3 :)
Dzień dobry,
"Czy wystarczająco zrozumiałe jest to, że należy zawsze pozostawać we własnych granicach? Dlaczego? ))" - myślę, ze to jasne jak słońce. Człowiek postępujący etycznie, uczciwie, ale jednocześnie w swoich granicach czerpie tak ogromną satysfakcję z szacunku do siebie, że łagodzi to te straty, które poniósł. Wolność jest tam, gdzie jest gotowość do utraty każdego i wszystkiego. Niczym nie można zastraszyć osoby, która jest na to gotowa. Tam gdzie nie ma lęku i strachu przed stratą, nie ma desperackich i uwłaczających godności ruchów/ odruchów.
Pani Tatiano, bardzo dziękuję. Jakie to szczęście, że mogę czerpać z Pani wiedzy.
Ostatnio mój partner najpierw zaprosił mnie do siebie a potem zadzwonił, że ojciec zaprosił go na kolację i nie może się że mną spotkać. Zdystansowałam się, nie prosiłam o wyjaśnienia i ten Pani wpis utwierdził mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłam.
Pani praca jest bardzo ważna.
Pozostanie we własnych granicach to nasze bezpieczeństwo, to daje szacunek. A także budzi respekt innych ludzi. Nie znaczy to, że inni się maja nas obawiać, ale jeśli zdarzy się coś dla nas nieprzyjemnego to i tak pójdziemy własną drogą. I dostaniemy moc do życia i działania w przyszłości. Pozdrawiam Pani Tatiano.
Osoba pod nickiem Wolna napisala: "Należy się dystansować zawsze, spotykając zamknięte granice. Do momentu, aż druga strona nie wyjaśni przyczynę takiego postępowania i nie wynagrodzi to w jakiś sposób." - czyli bazując na tym przypadku jakie " wyjaśnienie i wynagrodzenie" wchodzi w grę? Czy jakiekolwiek wytłumaczenie (poza własną chwilową śmiercią ;)) będzie satysfakcjonujące? Czy każde wytłumaczenie wziąć za pewnik i dalej na tym samym poziomie kontynuować relacje? Są telefony, by spotkanie odwołać, więc uważam, że granice granicami, ale szacunek do drugiego człowieka też powinien być."
Pani Tatiano poproszę o wyjasnienie bo to samo jest dla mnie niezrozumiale.
Właśnie, Ja bym wolała wiedzieć od razu jeśli ta osoba okazałaby się nieuczciwa, po co czekać na ewentualne wyjaśnienia... Czy w tym czasie figura tej osoby by nie rosła w naszym polu? Nawet tego nie chcąc, podświadomie byśmy się zastanowiali o co chodziło. Po co marnować ten czas, jeśli można mieć wszystko na tacy i ze spokojem ewentualnie zapomnieć. Bo jeśli ktoś potrafi tak się zachować tzn., że nie ma czego żałować i nad czym ubolewać... Trochę zły przykład jeśli chodzi o całkowite zdystansowanie się.
Pani Tatiano, dziękuję.
Ja też. Dziękuję za zadanie i rozwiązanie. Wszystkiego dobrego:)
Nie zgadzam się. W przykładzie podanym on JUŻ USIADŁ na tej ławce i JUŻ ZOBACZYŁ ŻE NIE WCHODZIŁA DO KLATKI.
Chcą czy nie poczynił pewne obserwacje, Więc po co ma ukryć dla siebie fakt że siedział i zobaczył że nie wchodziła. Kto zabroni facetowi na chwile usiaśc, może chciał pomyśleć gdzie by teraz pójsc.
I teraz skoro już się z nią skontaktował drugi raz to powinen powiedzieć jak jest że siedział i widział.
To żaden wstyd że sie zawaha, czy chwilę poczeka, czy usiądzie na ławce bo myśli gdzieby dalej iść, dla mnie udawanie robota który z automatu ucieka do siebie jest śmieszne. Nawet jest o wiele lepiej że pokazał swoje zdziwienie że nie otworzyła bo to naturalne. Gdyby spieprzał obrażony do siebie bo nie otworzyła po 1 dzwonku toby świadczyło o jego kompleksach.
Według mnie należało wysłuchać co ona powie nic nie mówiąc i najwyżej skrócić bardzo wizytę, do szybkiej herbaty. Skoro zadał sobie trud żeby przyjechać to skorzystać z toalety, napić się herbaty i najwyżej nast razem nie przychodzić.
Chyba że po 10 minutach by nadal nie odbierała to wtedy sie odejżdża z czystym sumieniem.
Fantastycznie, można wydać poradnik "jak robić nie należy". " Kto zabroni facetowi na chwile usiaśc, może chciał pomyśleć gdzie by teraz pójsc" - super, każdy minus ma zawsze wytłumaczenie, dlaczego nie ma godności i jak to zawualować na zewnątrz. Proszę nie komentować więcej, bo ktoś to weźmie na poważnie.
On "myśli gdzie by dalej iść" :p
:))
Dokładnie też tak uważam.
VEEEE ;) też tak myślę, bo czy ta osoba ma później czekać na jakiś kontakt jeśli może teraz wszystko na spokojnie wyjaśnić i po sprawie. Najgorsza prawda lepsza, niż udawanie, że nic się nie stało.
Szacunek dla siebie i satysfakcja z tego płynaca, tak jak ktoś to napisał powyżej. Po to trzeba pozostawać w swoich granicach. Tak postępuję, nie zawsze mi łatwo, ale mam zasadę i lubię to, że mam się czego trzymać. Pani Tatiano, pani wyjaśnienia nadaja tej postawie nowej wartości. Jestem wdzięczna za to, bo żeby nie wiem co, to czasem człowiek nie jest pewny na 100 procent że tak trzeba.
Pani Tatiano, bardzo ciekawi mnie pewna sprawa odnośnie powyższego artykułu.
Pisze Pani, że nigdy nie należy wchodzić w czyjeś granice, czyli nie pytać człowieka za dużo, tylko czekać aż sam nam powie tyle, ile chce. Z drugiej strony zaś w poprzednich artykułach pisze Pani, że nie należy odpowiadać, jeśli nie było pytania (czyli znowu nie zlewamy granic). Stąd moje pytanie jak mają się dogadać dwie osoby z silnymi granicami skoro jedna nie zadaje pytań a druga nic nie opowiada bo pytania nie było?
Było by mi bardzo miło gdyby zechciała Pani odpowiedzieć :)
Super że daje Pani nam takie zadania i dziękuję za poświęcony czas.
Pozdrawiam.
Na pytania odpowiadam tylko w grupie zamkniętej. To długa odpowiedź, musiałabym poświęcic trochę czasu na nią, a tego na blogu nie robię.
Ola!
Spróbuj zrobić coś miłego, fajnego dla takiej osoby, a potem zdystansuj się :-)
No właśnie ja też jestem ciekawa tego jak mają się dogadać dwie osoby z silnymi granicami skoro jedna nie zadaje pytań a druga nic nie opowiada bo pytania nie było?
Szkoda że tylko w grupie zamkniętej pani Tatiana o tym pisze:/
Tego, co piszę w grupie otwartej jest wystarczajaco dużo do samodzielnej pracy nad sobą. Wydaje mi się lekko przesadą, żebym jeszcze po tym, co daje w ogólnym dostępie odpowiadała na pytania i tłumaczyła każdemu z osobna. Proszę zauważyć, Pani przeczytała wpis, czegoś się dowiedziała z niego i zamiast podziękować wyraziła niezadowolenie, że nie odpowiedziałam na pytanie, które Panią nurtuje. Zlewanie granic to stan, w którym się wydaje, że inni są nam coś winni, a to, co już dali - tego za mało. Szkoda, że nie chcą dać więcej. I smutny smailik. Mną to nie rusza, ale w życiu codziennym przy takim podejściu na pewno będzie miała Pani problemy w relacjach z innymi ludźmi. I dużo rozczarowań. Bo to świadczy o zewnętrznym umiejscowieniu kontroli u Pani. I każdego, kto oczekuje i liczy, że inni mają mu coś dawać.
Dawka wiedzy jaką Pani nam daje każdym postem, każdym komentarzem, każdym filmikiem jest taka, że jeżeli ktoś naprawdę chce realnej zmiany swojego życia to po dokładnym zapoznaniu się i ewentualnych powrotach do materiałów (ja wracam bardzo często) jest w stanie zmieniać swoje ja. Jestem z Panią 4 miesiące i dziękuję za każde słowo, każdy wpis. Uczę się i chociaż popełniam błędy, więc, że dam radę. Dziwi mnie postawa roszczeniowa niektórych, ale cóż...Ludzie!!! Pani Tatiana nic nie musi, a to co daje to profesjonalna sesja terapeutyczna!!! Nie marudźcie i nie róbcie z siebie ofiar nieczułej Pani Tatiany niewrażliwej na Wasz ból istnienia.Jeszcze raz serdeczne dzięki!!!
<3
A jak mozna dostac sie do grupy zamknietej ?
Do grupy zamkniętej dodaję osoby, które konsultowałam lub które brały udział w moich szkoleniach. Zastrzegam za sobą prawo kogoś nie dodać, mimo spełnienia tych warunków, ale jeszcze mi się to nie zdarzyło )
Rozumiem :-) jak tylko bede w kraju zapisze sie na szkolenie :-) Pozdrawiam
Ja oczywiście dałam złą odpowiedź ale także robię małe postępy, przestaję się tłumaczyć, nadskakiwać, uszczęśliwiać innych na siłę, coraz częściej najpierw pytam siebie czego chcę, a nie że bardziej zależy mi aby komuś nie zrobić przykrości. Chociaż czasem to trudne (np. rozmowa z mamą nt. organizacji świąt). Nie zawsze wychodzi ale .... Kupiłam bilety na koncert, dałam znajomym z którymi idę cynk, że mogą odebrać , jedna osoba powiedziała że odbierze, trzy że spotkamy się na miejscu. Wcześniej próbowałabym uświadomić im potencjalne problemy a teraz odpisałam OK. Chociaż czuję dyskomfort, bo każde będzie próbowało dotrzeć z odległych części miasta w czasie szczytu komunikacyjnego. Ale trudno, jak zachoruję będą musieli przyjechać, jak się spóźnię, będą czekać, jak oni się spóźnią, wchodzę... Jestem mistrzem czarnych scenariuszy :) i zawsze bardzo przejmowałam się opinią innych (wiem już dlaczego) ale może z czasem będzie łatwiej ... I mam postanowienie noworoczne - przestaję całkowicie odzywać się do osób do których wyszłam z jakąś inicjatywą, zaproszeniem itd. a oni tego nie odwzajemnili. Najwyżej zostanę sama, a co tam.
Nie zostanie Pani sama, będzie miała Pani najważniejszą osobę w swoim życiu - siebie. Uganiajac się i uginając przed kimś, kto Panią nie ceni i nie potrzebuje, straci Pani siebie samą ale i innych też nie będzie miała. Nie da się nie mając szacunku do siebie wywoływać go w innych. Ludzie traktują nas dokładnie tak, jak my sami traktujemy siebie.
Pani Tatiano, dziękuję za Pani pracę, dzięki której po tylu latach zwalniam się z „obowiązku” bycia „miłą” i poczucia że wszyscy są ważniejsi ode mnie. Zaczynam nawet dostrzegać paranoję tej sytuacji oraz odczuwać dziwną ulgę na myśl, że już nic nie muszę. Jeszcze czuje się niepewnie, popełniam błędy ale to fajne obserwować siebie, innych, korygować zachowania na które wcześniej nie zwracałam uwagi, tak miałam wdrukowane. Pozdrawiam serdecznie.
<3
Piękna ta odpowiedź dla Diany ❤
DIANA!
Miałem podobnie. Dużo już się zmieniłem dzięki Pani Tatianie. Czym bardziej dbasz o siebie, dystansujesz się od osób, które nie odwzajemniają Twojej życzliwości, uśmiechu tym bardziej ich przyciągasz, a przede wszystkim rośnie Twój szacunek do samej siebie.
Jakby zupełnie odwrotnie niż to się wydaje neurotykowi :-)
Ja jestem początkująca . Obejrzałam wszystkie filmiki (niektore kilka razy), w wolnej chwili czytam bloga,ale szczerze mówiąc to zadanie dopiero mną wstrząsnęło. Jakoś tak bardzo do mnie trafiło i uzmysłowiło że życie do wczoraj nie mogło być 'dobre ' tak jak tego chcialam . A chcialam bardzo tylko nie wiedzialam gdzie leży przyczyna. Owszem pewnych spraw miałam świadomość i starałam się je zmieniać, ale nie miałam pojęcia jak ważne jest nie znieksztalcać samej siebie ...
Fajnie że jest ten blog i fajnie że i Pan i wiele innych osób poświadcza o wartości tego co pani Tatiana nam przekazuje .
I wiele pracy jest przedemna jeszcze ale ufam że to jest ten kierunek...
Kris, masz całkowitą rację, dużo pracy przede mną, ale dziwi mnie w ludziach to że np. gdy ja gdzieś ich wyciągnę, coś zaproponuję to owszem idą i nawet się cieszą, opowiadają jak było fajnie i musimy to powtórzyć. Jak nic nie zrobię to oni też , w sensie że sami sobie nic nie organizują ani mnie nie zapraszają - lenistwo? Nie wiem jak to wytłumaczyć . Zawsze tłumaczyłam sobie, że po prostu mam więcej energii, pomysłów, więc ktoś musi przełamywać ten marazm (mój neurotyzm ;)). Teraz trochę się obawiam że nie będę miała z kim wyjść. Do kina jeszcze pół biedy, ale na koncert czy po prostu do knajpy na piwo. Nie wiem, ufam że jakoś samo się ułoży :) Może po zmianach nie będę miała potrzeby do innych gęby otwierać i sama będę sobie chodzić.
Diana po zmianach przyjda nowe energie a jak będzie trzeba to i nowi ludzie, nowe znajomości i nowa jakość życia. Trzymam za Ciebie kciuki
Dlatego zaczęłam chodzić sama w różne miejsca, aż w końcu mi się spodobało..:Teraz na przykład wybieram się sama na koncert (da się), mimo, że znalazłby się ktoś do towarzystwa, ale wolę iść sama. Nie chcę nikogo wlec za sobą, tym bardziej, że dla niektórych koncert to kolejna impreza, okazja, żeby się wyrwać, a ja kocham muzykę i bardzo mocno przeżywam, więc nie chcę, żeby ktokolwiek mi w tym przeszkadzał:)
DIANA
Można kogoś na siłę prosić, nadskakiwać i żyć w iluzji, że to docenią. Lepiej nie tracić czasu i stanąć przed lustrem aby pogadać ze sobą. Co zrobić, żeby się naprawić, rozwinąć, ulepszyć. Pomyśl też samokrytycznie, może jest coś, co odpycha tych ludzi od Ciebie ...może to nadgorliwość w planowaniu innym ich wolnego czasu..? Oceń siebie, jak oceniasz innych. Skorzystaj z konsultacji u Pani Tatiany! :-)
Dziękuję wszystkim serdecznie
Kris to nie do końca tak, bo nikogo nie namawiam i nie oczekuję wdzięczności, lubię wychodzić, a w grupie zawsze raźniej, bezpieczniej. Nie czuję, że kogoś odpycham, bo nie cierpię się narzucać, oni chętnie korzystają z moich pomysłów. Nawet z moim plusem, nigdy za nim nie łaziłam, nie przepraszałam ani nie żebralam, nie robiłam awantur.. Gdy czułam się źle z powodu jego zachowania czy słów po prostu wychodziłam aby pozbierać myśli (często nie potrafiłam zrozumieć co się dzieje, taka przemoc w białych rękawiczkach) i wycofywałam się. On potem zawsze przyłaził i pytał jak gdyby nigdy nic co mi się stało. A ja zamiast go wysłać na drzewo w dobrej wierze cierpliwie tłumaczyłam dlaczego poczułam się źle, nie oskarżając go (jak radzą psychologowie, których gdzieś tam wcześniej słyszałam). Zawsze mówił, że dobrze iż przynajmniej mówię co mnie boli, przepraszał, a za chwilę powtórka z rozrywki, aż przeszarżował. Gdzieś czytałam o podobnym schemacie u Pani Tatiany. Co nie zmienia faktu, że dużo pracy przede mną, muszę zmienić pewne schematy myślowe . Właśnie teraz nieustannie przyglądam się sobie krytycznie żeby wiedzieć co zmienić. Pozdrawiam
Byłam mega mega minusem.. pytałam, sprawdzałam, tłumaczyłam, czekałam. Pani Tatiana ma rację. Jedne czego się dowiedziałam to tyle że to dno.. poczucia godności. Przerobilam tą lekcję dotkliwie i zapamiętałam. I co najlepsze. . Spotkałam teraz człowieka który zdaje się być malutkim minusem. We mmnie też go niewiele teraz..może razem damy plus ;) Pozdrawiam serdecznie Pani Tatiano :) To wszystko działa! :)
Pani Tatiano.. A co jestesli partner nie otwiera się do rozmowy po 2 latach bycia razem? Czekać dalej czy nauczyć rozmawiać? I co to w ogóle znaczy że człowiek nie mówi o uczuciach? Jakie mogą być powody? 2 lata razem zaznaczam. Zero szczerych rozmów włącznie z wyznawaniem miłości.
To na czym to "bycie razem" w tym przypadku polega? Współlokatorstwo obcych sobie ludzi?
Do:Weronika :Nawet nie współlokatorstwo bo nie mieszkamy razem . Tak serio to nie ma się z czego śmiać. Nigdy nie spotkalam tak zblokowanego faceta którego czyny nie są spójne ze słowami. Robi mi prezenty, kupuje kwiaty, wiadomo sex. Jest zazdrosny bo to widać. Ale kompletnie nie umie rozmawiac. A ponieważ on nie wyznaje uczuć, to ja żeby nie wyjść na idiotke też tego nie robię. Błędne koło. Boję się że on będzie milczał jeżeli powiem że go kocham. I wtedy sie udusze z żalu..
Jesteś z nim z powodu otrzymywania kwiatów i prezentów/sexu ?- to jest zubażanie siebie. Też Ci kupie kwiaty i prezent- będziesz ze mną? :)) O czymś rozmawiacie w ogóle?
Może po prostu nie ma nic do powiedzenia :)
Mega zrozumiałe , bardzo wiele mi to dało w mojej obecnej sytuacji. Bardzo dziękuję i przepraszam - wiesz za co.
No na początku to nie powiem... podniosło mi się ciśnienie, bo ładnie Pani objechała mój komentarz :) :) :)
ale z resztą się zgadzam... tak myślę, że moja paranoja wynikła z tego, że byłem w takiej sytuacji i zostałem niefajnie potraktowany (bo umówiłem się na spotkanie z kobietą i zastałem zamknięte drzwi) do tego dochodzi fakt, że mój ojciec miał udar mózgu i potrafił przez to zrobić sobie krzywdę i każda niemożliwość dostania się do mieszkania - powodowała u mnie już najczarniejsze scenariusze. Cenna lekcja!
Nie zgodzę się, ponieważ oni byli umówieni. 15 minut można traktować jako tzw. spóźnienie studenckie. I uważam, że tyle bez problemu można na kogoś poczekać, jak również oczekiwać wyjaśnień, a nie na pięcie się obrażać. Pewnie, że należy się zdystansować, tam gdzie nas unikają, ale przedstawiona sytuacja tego nie odzwierciedla. Osobiście wolałabym wiedzieć co jest grane, nawet kosztem chwilowego "poniżenia" ponieważ prawda dała by mi satysfakcję bez względu na to jako by była.
TAK to prawda =nalezy uszanowac innych ludzi granice .................dostalam ostatnio lekcje os SYNOWEJ -Postawilam na f.book zdiecje wnuka -Synowa prosila zeby nie wystawiac zdiec -nie zyczy sobie ?! mnie poniosly emocje i to zrobilam !!!-czujac ze robje zle ! dostalam zdrowy opierdziel !!! najpierw sie dasalm ? a pozniej Ja przeprosilam -miala racje synowa to byla jej prosba ? a ja JEJ nie uszanowalam ? podziekowala za zrozumienie jej prosby i zycje wrocilo do normy.....................nikt sie juz nie boczy !! ! czytajac PANI -wpisy -duzo sie nayczylam SZACUNKU DO SIEBIE ale TEZ DO INNYCH ...................DZIEKUJE!
Po raz pierwszy nie zgadzam się z treścią postu. Być może to kwestia źle sformułowanego przykładu, ale uważam, że w relacji z zaufaniem, bez wcześniejszych "wpadek" ze strony partnera, odwrócenie się na pięcie sprzed drzwi, gdy ktoś przez minutę nie otwiera, jest zachowaniem albo psychopatycznym, albo nad wyraz dziecinnym.
WIęcej minusowania widzę w zalożeniu, że partner - któremu ufamy, i z którym tworzymy równorządną relację - zdradza nas, ignoruje czy nie szanuje naszego czasu, niż w zwykłej chęci wyjaśnienia sytuacji (której niezależnych przyczyn może być tysiąc, poczynając od zwyklej wizyty w toalecie ;))
Mogę wyobrazić sobie, jak wielkiego haka założylibyśmy na siebie, odchodząc po minucie spod drzwi i dowiadując się potem, że ukochana faktycznie poślizgnęła się na mydle i leży w łazience ze złamaną nogą :)
Szacunek do siebie, według mnie, daje czas i przestrzeń na dystans, tzn pozwala odejść wtedy, kiedy faktycznie mamy ku temu powód - wyjaśnienia są niejasne, czujemy dystans lub kłamstwo z drugiej strony, sytuacja powtarza sie drugi raz. Chęć wyjaśnienia sytuacji wynikająca z odpowiedzialności za związek, drugą osobę i własny komfort psychiczny daleko się ma moim zdaniem od braku szacunku do siebie
Proszę więcej nie komentować na razie, spróbować póki co czytać ze zrozumieniem.
I do przykładu 26 latka mieszkającego u mamusi. Z całą sympatią ALE...
Oczywiście powinien wyprowadzić się od mamy. Ale mimo że był rzucony przez dziewczyną to nie odjęłoby mu to wcale męskości gdyby raz czy 2 poprosił ją o spotkanie i powalczył. Uważam że nawet dodałoby mu to męskości, bo faceci są troszkę na innych zasadach niż kobiety. Sama pani pisała że jak facet klęczy to jest ok. (czasami :)
Więc facet mimo odrzucenia może jeszcze kilka razy zaproponować jeśli mu zależy. Kobieta nie może. Uważam że taki mamisynek nawet by zyskał na męskości gdyby jednak spróbował się z nią umówić i porozmawiać. W przypadku kobiety byłoby to niemożliwe, bo nie przyjęło sie by kobieta walczyła. Nawet uważam ze jak facet rezygnuje po 1 odmowie to nie jest facet.
Wiec rada dla 26 latka, uciec od mamy, praca, i męska rozmowa/lub próba rozmowy z dziewczyną. -według mnie. Niech faceci jednak trochę powalczą, bo na tym też polega istota męskości że nie poddaje się za szybko.
Ale pani komentarz o wyprowadzce od mamy jest bezcenny.
Pozdrawiam serdecznie. Może będzie okazja porozmawiać też na żywo,
"Sama pani pisała że jak facet klęczy to jest ok" - ???
"Więc facet mimo odrzucenia może jeszcze kilka razy zaproponować jeśli mu zależy" - nawet kilkadziesiąt. Po każdej próbie proszenia się jego szanse będą maleć. Sięgnie dna, potem się odbije, zmądrzeje, sięgnie do spodni i odnajdzie tam jaja i nigdy więcej nie będzie już robił tego, o czym Pani pisze. Nie będzie nawet czekał, aż mu powiedzą wprost, że go nie chcą. Wyczuje to o pare kroków wcześniej.
A gdyby tak nie węszyć tylko po nieodebraniu telefonu usiąść na schodach pod mieszkaniem (czekając na ewentualną zmianę sytuacji, dziewczyna mogła np suszyć włosy i nie słyszeć pukania czy telefonu) i wtedy widząc kochanka wychodzącego bez rozmowy się oddalić? Wydaje mi się że wtedy byłoby to szczere zachowanie względem siebie.
"A gdyby tak nie węszyć tylko po nieodebraniu telefonu usiąść na schodach pod mieszkaniem" - a siadanie po nieodebranym telefonie pod mieszkaniem nie jest węszeniem? :D
" i wtedy widząc kochanka wychodzącego bez rozmowy się oddalić" - oddalać się trzeba nie czekając na kochanka, po prostu dlatego, że byliśmy umówieni i druga strona nie wpuściła nas do mieszkania. To już nie ma znaczenia, czy poślizgnęła się na mydle, czy była z kochankiem. Jeśli poślizgnęła się na mydle - zadzwoni sama i sama się wytłumaczy. Dlaczego większości osób trzeba być makniętym twarzą do kałuży, żeby namacać w sobie szacunek do siebie? A tak po prostu pamiętać o nim nie chcemy? Przyjemniej jest usprawiedliwić kogoś, od kogo jesteśmy zależni emocjonalnie, nałożyć na łeb czapkę z iluzji, byle by mieć szansę na pozbieranie okruchów pod stołem. Po co kogoś śledzić, jeśli wystarczy już samo to, że nie wpuszczono nas do mieszkania? Piszę, piszę i nic z tego nie wynika.
Pani Tatiano, czytam wciąż to samo, np. Pani odpowiedzi, ale za każdym razem przypominają mi się inne sytuacje i błędy, więc to jednak ma sens. Wydaje się, że już rozumiemy, wiemy czego nie robić ale jednak mózg, system obronny aby uniknąć przykrości ma tendencje do racjonalizowania, usprawiedliwiania i zapominania ... Ja znowu zaczęłam to robić ( ....właściwie co on mi takiego złego zrobił ???) Czytam kolejny raz niby tę samą Pani odpowiedź i buch w ten durny łeb ... mój oczywiście :) To bardzo potrzebne :)
:) <3
Pani Tatiano, dziękuję za kolejny cenny dla mnie wpis. Ile nauki wynoszę z tego bloga - aż głowa mi pęka. Również uważam, że mężczyzna powinien od razu oddalić się od zamkniętych drzwi i pójść w swoją stronę. Ja, X lat temu, a nawet całkiem niedawno, też pewnie siedziałabym pod blokiem. Ach... pociesza mnie i ratuje myśl o tym, że mózg jest neuroplastyczny a nowe wypracowane zachowania staną się z czasem moimi naturalnymi odruchami i przyniosą komfort funkcjonowania na co dzień . Nurtuje mnie jednak jedna rzecz. Co w sytuacji, gdy bliska nam osoba nie otwiera drzwi i nie wiemy czy coś mogło jej się np. stać, nie wiem zemdlała, wyciek gazu lub inna przykra ewentualność. Jednak rozsądek podpowiada, żeby sprawdzić czy z drugą osobą wszystko ok skoro byliśmy umówieni a coś stanęło na drodze i nie ma jej tam gdzie można się jej było spodziewać. Pozdrawiam
Można wezwać straż pożarową i policję, wyłamać drzwi. Człowiek, który nas unika będzie wdzięczny.
Dzień dobry.
Dziękuje za dobre rady i otwarcie oczu na pewne sprawy.
Czeka mnie ciężka praca nad sobą ale nie zrezygnuje.
W ciężkich chwilach wracam na Pani blog, bardzo mi pomaga, odwraca uwagę od problemów i pozwala spojrzeć z innej perspektywy.
Dziękuje Pani za trud i ogrom pracy włożony nie tylko tu ale i na YouTubie.
Miłego dnia :)
Pani Tatiano, czytanie tego bloga to dla mnie zarówno relaks jak i motywacja do kolejnych zmian:). Dodam, że Pani tłumaczenia są moim zdaniem klarowne i logiczne. Dzięki Pani już wiem, co w tego typu momentach robić, aby zachować szacunek do siebie oraz nie narzucać się:)). Pozdrawiam Panią serdecznie!
Zostaw Komentarz