Obiecałam napisać czego nie należy robić, podczas powrotu plusa.
Kiedy zaczyna się powrót? Comeback zaczyna się wtedy, kiedy plus, który kiedyś odwrócił się na pięcie, zjawia się ponownie na horyzoncie minusa i proponuje ” porozmawiać”.
Co robimy teraz? Zaczynamy od rozumienia tego, że to, co kieruje plusem nie jest na razie uczuciem, tylko chęcią pozbycia się przykrego posmaku, który ciągle gdzieś tam w środku ciągnie, boli i wywołuje wyrzuty sumienia. Plus doskonale rozumie, że zachował się niegrzecznie, zbyt kategorycznie, nie okazał ciepła, wrażliwości i co tam dużo mówić, pokazał siebie złym człowiekiem. Ale rozumieć to wszystko plus zacznie dopiero po jakimś czasie. Z perspektywy czasu wszystko nabiera innego odcienia, emocje opadają, zostaje sedno i minus zaczyna stawać się mniejszym minusem, zwłaszcza jeśli nie nachodził plusa przez ten czas i nie stawał nad nim, jak znak zapytania. Plus zaczyna widzieć w minusie po prostu człowieka, który go pokochał. Sam plus minusa nie kocha (!), należy to rozumieć, ale odczuwa ciepło i nostalgię, jeśli kiedyś jednak było uczucie.
W tym momencie większość minusów robią duży błąd, zaczynając albo przytakiwać : tak, tak, tak, miałeś racje, wszystko mogło być o wiele lepiej”, albo starają się wytłumaczyć, na czym polegał błąd plusa, albo uskrzydlone tym, że plus jednak wrócił, czyli zajął teraz pozycje nieco od dołu, zaczynają mu „pokazywać”. jedno, drugie i trzecie jest niemądre i szkodliwe. Przede wszystkim szkodliwe dlatego, że plus, widząc, że nic się nie zmieniło, dochodzi do wniosku, że miał rację, kiedy odszedł. Czuje ulgę, że postąpił kiedyś słusznie i odchodzi ponownie. Problemem minusa jest teraz nie fakt ponownego odejścia plusa (na świecie są miliardy innych kobiet i mężczyzn), problemem teraz jest, że samoocena minusa po takim czymś leci, jak na sankach z góry. Dopiero co minus świętował powrót plusa i nagle stało jeszcze gorzej, niż było. Wściekły i rozpatrzony minus oskarża o wszystko podstępnego plusa, który nie wiadomo po co wracał, po co szarpał minusowi nerwy, po co ciągnął za sznurek. Minus sam jest sobie winien. Nie należy pozwalać szarpać siebie, jak spłuczkę w starych toaletach.
Podczas comebacku należy pamiętać, że ciepło i życzliwość ze strony innych osób to nie jest nic nadzwyczajnego. Należy nam się, żeby traktowano nas z ciepłem. Jesteśmy ludżmi. To, że plus chce z minusem porozmawiać to nic nadzwyczajnego. Nie należy się rzucać jak pies na kości na chwilę uwagi i zainteresowania. Nie należy zadzierać nosa i „pokazywać” kto tu najmądrzejszy, ale rzucać się do stóp plusa też nie warto. Spokojnie 🙂 Mniej emocji. Nie należy pomagać plusowi tak łatwo pozbyć się wszystkich swoich wątpliwości. Niech się trochę pomartwi.
Jeśli minus jest taki miłosierdny, że żal mu, żeby plus się martwił, powinien spojrzeć bardziej krytycznie na sytuacje: TO MINUSA PORZUCILI. Uznano go za niepotrzebnego i zbędnego. Plus się znudził, minusa było za dużo, plus z łatwością zrezygnował z tych relacji. Nie należy się łudzić. Siła nadal jest po stronie plusa. Dlatego nie należy udawać silniejszego i „litować się” nad refleksjami plusa. Niech refleksuje. Niech zastanawia się. Zobaczymy dokąd jego refleksje zaprowadzą.
Jeśli on „lajkuje” zdjęcia na profilu minusa, minusowi nie należy tego komentować. Nawet jeśli się wydaje, że jest to niegrzeczne, nie odpowiadać na „dowody” sympatii plusa. Zawsze przecież odpowiadamy każdemu, kto lajknie nasze zdjęcie. Ale plus to nie każdy. Plus jest kimś, kto odrzucił minusa, zrezygnował z niego. W ten czy inny sposób pokazał, żeby minus się odczepił. Dlatego minus powinien się odczepić.
Jeśli zaczynają się sypać pingi („Co słychać? Jak tam? Porozmawiajmy) również nie należy wybiegać przed lokomotywę. O czym rozmawiać z kimś, kto nas rzucił? Rozmawiać z plusem minus będzie mógł nie wcześniej, niż znajdzie mu dobre zastępstwo, może za parę miesięcy albo lat. Kiedy będzie szczęśliwie zakochany i pogrążony z głową w nowe relacje. Zanim to się stanie rozmawiać z pozycji minusa z plusem nie należy, ponieważ jest to prosta droga do friend zony. Pisałam wcześniej, że wyjść z friend zony w zonę miłości jest prawie niemożliwe. Dlatego lepiej do niej nie trafiać. Jeżeli kochamy człowieka, który nas nie kocha, o jakiej przyjażni można tu mówić? Po prostu oszukiwanie samego siebie. Taka „przyjażń” z byłym plusem zawsze będzie poniżająca dla minusa, będzie obniżała samoocenę minusa bardzo mocno. To spowoduje, że minus nie rozpocznie normalnych, zdrowych relacji z kimś innym.
W którym momencie można spróbować zacząć wszystko od nowa z byłym plusem?
Należy doczekać się, aż plus nabierze pewności, że te relacje są mu rzeczywiście potrzebne. Wyrażnie przekazując ten komunikat minusowi. Oczywiście można się i nie doczekać. Ale wtedy tym bardziej nie należy podskakiwać z powodu „napijmy się kawy” lub innych pingów ze strony plusa. Wszystko, co robi plus w kierunku minusa służy jedynie zaspokojeniu jego dyskomfortu z powodu rozstania się z minusem. Chce nabrać pewności, że zrobił dobrze. Nie należy się śpieszyć i mu w tym pomagać, bo się zapłaci wysoką cenę. Samoocena roztrzaska się na drobne kawałki i długo się będzie je potem zbierało. Zdarza się, że ludzie się mylą, robią błędy i chcą je naprawić i wrócić. Zwłaszcza po przerwie, po jakimś dystansie zaczynamy rozumieć, że brakuje nam kogoś i nie mieliśmy kiedyś racji. Wtedy mówi się wprost, bez owijania w bawełnę, że ktoś jest dla nas ważny. Należy się doczekać tych słów i spróbować zacząć wszystko od nowa.
94 komentarze
Bardzo dobry artykuł!
Bardzo dziękuję. Ten tekst to w sam raz dla mnie. Jest tak jasny i zrozumiały, że nawet dotychczasowe zaślepienie własnymi złudzeniami, wyobrażeniami, nadinterpretacjam musiało go przepuścić. A przyjaciele powtarzali: po co ty to sobie robisz, otwórz oczy, to nie ten facet. Aż w końcu Tatiana napisała o spłuczce do ubikacji oraz o tym, że "Jeżeli kochamy człowieka, który nas nie kocha, o jakiej przyjażni można tu mówić? Po prostu oszukiwanie samego siebie." A mnie się tyle lat wydawało, że dojrzałość wymaga podjęcia przyjaźni nawet z kimś, kogo się kocha... Jakże mocno się oszukiwałam... Dziękuję za otwarcie oczu.
I znów okazuje się, że wbijanie w głowę prawd w końcu się odwdzięczy. Najbardziej upartemu osłu w końcu uda się pojąć, jak nauczyciel cierpliwy :)
Z tą spłuczką trochę się wahałam, trzy godziny zastanawiając się , jak to dobrze ująć :) żeby nikogo nie urazić, ale jednocześnie dobitnie przekazać to, co mam na myśli. Przed oczami cały czas miałam taką spłuczkę, za którą się pociągnie i poleci woda. Nie wolno pozwalać, żeby ktoś za nas "pociągał" kiedy mu się zechce. Ale to zależy tylko od nas - czy na to pozwolimy. Możemy pozwolić albo nie. Jeśli zignorujemy wszystkie "pociągnięcia", możemy się doczekać, że człowiek przyjdzie i powie otwarcie, czego on chce. Wtedy można rozmawiać, bo jest o czym. Możemy się oczywiście nie doczekać, że były plus przyjdzie i wszystko powie. Ale w takim razie tym bardziej nie należy pozwalać na "pociągania" siebie za sznurek. Powodzenia życzę :D
muszę dopisać:
"A mnie się tyle lat wydawało, że dojrzałość wymaga podjęcia przyjaźni nawet z kimś, kogo się kocha... - bez wzajemności"
Artkuł trafiony w 10! Doszłam do tych wniosków po ostatnich pingach, na których sama dałam sie wpuścić w maliny..tylko jak sie wymiksowac z tej niby przyjaźni? Tak aby on odczuł różnice?Po prostu zniknąć?
Swietny obrazek wstawila Pani do tego wpisu, po prostu EXTRA!! On tak dobrze pokazuje stan emocjonalny i euforie osoby do ktorej wlasnie "on zadzwonil''. W ogole ciekawe sa te obrazki ktore Pani dobiera do wpisow, takie niecodzienne, oryginalne.
Ilustracja do wpisu bardzo trafiona:-) jak to dobrze, że trafiłam na Pani blog. Tyle w głowie można sobie poukładać
Dziękuję! Dla mnie ta wiedza, podana jasno i rzeczowo, stanowi coś na kształt poznawania psychiki ludzkiej od nowa, z zupełnie innej płaszczyzny poznawczej.
Wspaniały wpis! Szkoda, że nie przeczytałam go wcześniej, bo miałam (a w zasadzie mam) podobną sytuację. Czas chyba ponownie ochłodzić relacje z "moim" plusem, bo on poczuł, że znów mi zależy i tak sobie "pociąga tą spłuczkę"...
Skoro Pani mu pozwala za nią pociągać, czemu nie?
I jeszcze pytanie - a co jeśli plus teoretycznie się określił - stwierdził, że chce spróbować być razem na serio (po ponad miesiącu jego „schłodzenia”, bo wcześniej to było coś w stylu raz Cię lubię i flirtuję z Tobą, a za chwile mam Cię gdzieś), a potem jednak jakoś nie wykazuje inicjatywy - odwołuje spotkania, nie ma czasu. I to znów ja się staram utrzymać kontakt - za bardzo. Teraz jesteśmy umówieni na niedzielę, a ja obawiam się, że znów może odwołać. Może to ja powinnam zatem odwołać tym razem (nigdy wcześniej tego nie zrobiłam - zawsze zgadzałam się na terminy itd.)? Czy to byłby dobry ruch? I czy robiąc to proponować alternatywny termin czy zostawić tekst „zgadamy się” i czekać na ruch plusa? To niedzielne spotkanie jest z mojej inicjatywy stąd moje wątpliwości.
"czekać na ruch plusa?" - nie polecam. Należy jak najszybciej przestawać być minusem, to jedyna właściwa strategia. Na tym powinna się teraz Pani skupić, zamiast myśleć o plusie i jak go podejść. Przegra Pani, nawet jeśli teraz doradzę, jak należy się zachować w tej sytuacji, by wywołać właściwą reakcje plusa. Ta reakcja nastąpi, ponieważ on się nie spodziewa teraz po Pani silnego kroku. Ale po co to udawanie? Należy być, nie udawać, tylko być kimś, kim się chce. Niech Pani odwoła spotkanie, ale grzecznie, bez tanich przedstawień. Proszę wymyśleć jakiś powód, dla którego nie może się Pani z nim spotkać i pilnie się zająć sobą. Bycie w minusie jest bardzo szkodliwe, nie pozna Pani nikogo, póki będzie marnować swoją energię na plusa.
Plus chce się spotkać po długiej przerwie, wtedy minus ma nie lecieć na spotkanie od razu. Tylko? No i tu mam zagwozdkę. Np. minus powie ok, ale teraz wyjeżdżam na tydzień-co w tym momencie? Czy:
A) mówi do plusa: zadzwoń tego i tego dnia jak wrócę to sie dokładnie umówimy
B) mówi do plusa: wrócę to zadzwonię i się umówimy.
Minus przeklada spotkanie na nieokreslona date, np. mowi : teraz nie moge bo wyjezdzam na tydzien to jak cos to po moim powrocie
Mam rozumieć, że minus po słowach do plusa "to Jak coś itd. "czeka na tel. od plusa.
Tak w sensie "jak bedziesz chcial to sie odezwij do mnie po moim powrocie" :) Chodzi o to zeby plus sie postaral o to i to on ponownie zainicjowal chec spotkania :) :)
Sonia, dziekuje! ☺️
bardzo ciekawe, ...zastanawiamy sie z koleżanką: jesli Plus kolejny raz nie chce powiedzieć „dowiedzenia”, ale nastąpiło rozstanie, Minus odszedł widząc jak Plus znowu mu odlatuje
(Wprawdzie Minus odszedł w złym stylu: blef/afera/pretensje/kłótnia.../prośby, groźby i dopiero na koniec akceptacja „dziekuje za wszystko do wiedzenia”)
Plus choć mieszka na innym kontynencie to ciagle sie odzywa „planowaliśmy przyszłość, kocham Cie ale nie wiem, boje się, że nie bedziesz tu szczęśliwa” itd...
... jak reagować na jego wiadomości. To pingi czy piłki? ♀️ w którym momencie odpisać?
Wróci... Wiemy, że należy zająć się sobą, tak robimy, nowe cele, i Plusy na dystans ale co dalej...?
Czytamy Twojego bloga Tati, uczymy sie, jestes wielka! Jak nasi partnerzy w końcu wrócą to jedziemy z nimi do Ciebie na terapie, obowiązkowo :))) żeby do kolejnego blefu nie doszło.... dziś wiemy jaki to błąd, do zobaczenia, ☺️♀️
dziękuję , bardzo mnie to pokrzepiło
obecnie w pozycji minusa
Rozumiem, że najbardziej skupiamy się na relacjach w związkach, ale są tez inne relacje i ja własnie o tym.
Ja "zostawiłam" Plusa, uprzednio informując go obszernie, że sposób prowadzenia naszej relacji mi nie odpowiada i szczegółowo dlaczego. To nie był związek ani romans - raczej coś w rodzaju przyjaźni (długie lata tak myślałam), znamy się jeszcze ze szkoły.
Ponieważ nie podejmował tego tematu, mimo tego dzwonił z propozycjami spotkań, napisałam kilometrowego e-maila, szczegółowo opisując, to co wcześniej mu powiedziałam, Dałam termin na odniesienie się do tej info. Zaległo milczenie, trwało prawie 2 lata.
Wreszcie zajechał mi drogę, a dokładnie minął mnie samochodem, zaparkował i dobiegł do mnie. I zapytał, jak by nic się nie stało - "Gdzie ty się podziewałaś? Nigdzie cię nie widać, nie słychać. Miałabyś ochotę na herbatę? Na pogaduchy? Może jutro? "
Ja odpowiedziałam, że herbata owszem, ale nie wiem kiedy, bo mam już szczegółowe plany na tygodnie do przodu.
Zapytał, czy mógłby zadzwonić - powiedziałam "zadzwoń kiedyś".
Miał minę wartą miliona dolarów.
Ale jeszcze lepsze było, kiedy za kilkanaście dni zadzwonił z pytaniem o tę herbatę - powiedziałam "poczekaj, spojrzę do kalendarza, kiedy będę mogła". Zaległa cisza, A ja szukam w tym kalendarzu i mówię :" Mam tu wolny wtorek za dwa tygodnie, między 16:30 a 18, Mam zarezerwować?"
I teraz nastąpiła furia - " Co ty sobie myślisz, to ja się mam zapisywać w twoim kalendarzu?" A ja spokojnie - Hej, nie unoś się, chcesz się umówić na herbatę, czy nie..." I znowu zaległa cisza. A ja "Halo. halo.., halo, coś przerywa.., nie słyszę cię".
I znowu trwa cisza, Ktoś musi przetrawić, Ale to już nie mój problem.
Szkoda mi wieloletniej znajomości, ale jeśli ktoś uważa, że tylko on "dorósł", chodzi w długich spodniach,jest kolegą ze starszej klasy, a ja mam nadal mysie ogonki i szkolny fartuszek, to mi taka relacja nie jest potrzebna.
No trochę to zbyt teatralnie wygląda ;)) Bardziej naturalnie by się przydało, mniej patosu, nie mamy 15 lat... ))
Tatiano, zgadzam się z Pani komentarzem - tym bardziej, że ja nawet mając "naście" lat tak się nie zachowywałam. Zawsze śmieszyły mnie te różne "podchody" moich rówieśniczek. Wychowywałam się wśród dorosłych, różnica wieku między między mną a rodzeństwem to 10+. Moje pierwsze "chodzenie" to z kolegą mojej siostry - ja 17 on 27. Wszystko było "po kolei" - za wiedzą rodziców itp.
Ale chciałabym wrócić do przyczyn mojego nieco teatralnego zachowania. Otóż ten mężczyzna, którego uważałam przez wiele lat za przyjaciela, w rzeczywistości traktował mnie i innych tak właśnie teatralnie - tylko ja dostrzegłam to całkiem nie dawno, że widzi mnie wciąż jako pannę z warkoczami.
Już w szkole to według jego potrzeb ustawialiśmy różne spotkania, imprezy, rajdy itd. - przecież miał ważne lekcje z języków, korty, jazdę konną, herbatkę u babci.. Nasze zajęcia były taaakie słabe, nie istotne. Godziliśmy się na to, choć czasem nieźle przeginał..
Potem rozjechaliśmy się na studia, a gdy się pojawił ponownie, to znowu on miał ważną pracę, żonę i dzieci - zawsze nasze spotkania ustawialiśmy według jego planu zobowiązań. A już stało się to nieznośne, kiedy awansował na wysokie stanowisko w administracji państwowej. Wtedy pojawił się tekst " muszę zajrzeć do kalendarza" , "zapytam asystentkę" . I o.k. , ale nie może tak być zawsze i o tym mu powiedziałam jakiś czas temu.
Ja wcześniej pracowałam głównie w domu, łącząc zawodowe zajęcia z wychowywaniem dzieci, więc byłam bardziej dyspozycyjna.
Teraz prowadzę życie bardzo intensywne i on wie o tym. Na prawdę mam czas zaplanowany, często jestem poza miastem a nawet poza Polską. Uważam, że skoro to on szuka kontaktu, powinien liczyć się z moimi zobowiązaniami. Ale on nie przyjmuje tego do wiadomości - kobiety nie mogą robić nic ważnego, pracują na waciki. Według niego to ja "sobie robię wycieczki".
Stąd moje - przyznaję - teatralne zachowanie. Chciałam mu pokazać, jak czuje się osoba odsyłana do poczekalni.
Ale OKAZAŁO SIĘ SKUTECZNE. W ubiegły piątek (19.10.) zadzwonił i zapytał, czy znalazłabym jakieś 2 godzinki jeszcze w tym miesiącu, bo chce pogadać. Powiedziałam, że tak - jeśli poda mi konkretną datę. Rozłączył się bez słowa. Wczoraj zadzwonił
i pyta o to samo. Powiedziałam, że przecież miał podać konkretna datę. Cisza, po chwili odpowiedź " Jadę samochodem, widzę policję, zadzwonię później".
To było wczoraj. Znowu się nie odzywa.
Moje pytanie do Pani - o co chodzi?
Serdecznie pozdrawiam :)
Chce Pani żebym przeanalizowałam sytuacje i jego zachowanie? I odpowiedziała o co mu chodzi i co powinna Pani z tym zrobić?
Chciałabym zrozumieć. Mogę całkowicie zrezygnować z tej znajomości, bo takie traktowanie mi nie odpowiada.
Bardzo cenne wskazówki Pani Tatiano! Ogromnie dziękuję.
Jestem w nieformalnej separacji z moim mężem (18 lat razem). Potężny kryzys relacji od kilku lat trwający, spowodował, że dużo kłóciliśmy się i dużo było agresji w naszych relacjach. U mnie mało cierpliwości. To bardzo dobry człowiek, dobroduszny i prostolinijny kiedyś, a teraz zakochał się i wyprowadził z domu. Powiedział, że musi zdecydować, którą kobietę wybrać. Bardzo mnie zranił. Nie mamy dzieci, kocham go, nawet nie wiedziałam, że tak bardzo i zależy mi na związku. Jednak, boję się ostatnio jego telefonów, bo nie wiem jak rozmawiać, aby wrócił? Nie umiem wybaczyć i ciągle po myśli wracają agresje i złości, pretensje. On oczekuje , że będę miła i mi zarzuca moje błędy i że to moja wina, że on się zakochał. Straciłam siły na tłumaczenie mu, że możemy zacząć terapię wspólną. Nie zerwał kontaktu z tą dziewczyną/kobietą też mężatką w kryzysie (to jest nasza wspólna znajoma). Co mam robić?
Pani Moniko, ja nie konsultuję na blogu. Wystarczajaco dużo bezpłatnej informacji (dla samodzielnej pracy nad sobą) udostępniam we wpisach.
Pani Moniko
Gorąco polecam prywatne konsultacje u Pani Tatiany! Wyjdzie Pani z uśmiechem i energią do działania :-)
Ja wpadłem najgorzej jak się da z ostrego minusa do friend zone. Miałem być jak sądzę na początku poduszka do plakania i powodem do wyleczenia z samotności . Później popadajac jeszcze niżej było coraz gorzej, a powroty coraz bardziej bolesne i stresujące dla Nas. Teraz raczej jestem posmiewiskiem, że dopuscilem do takiego stanu. W tamtym okresie, przechodziłem wiele osobistych wydarzeń, które odbieraly mi sily, a ta sytuacja dobiła mnie do końca.
Przede wszystkim szacunek do samej siebie powinien tu wziąć górę .Pani Moniko ,mamy to na co się godzimy i na co pozwalamy .Na Pani miejscu odpuścilabym sobie tę relację i zajęła głowę budowaniem nowej siebie .Trzymam kciuki !:)
Nic nie dzieje się bez przyczyny....postanowiłam wrócić do wszystkich Pani wpisów na blogu i już kolejny wpis i z uśmiechem czytam. To co bylo już trafione kiedyś dzis utrwalać.Są takie artykuły które wyjątkowo trafiają, ....widzę ze zniknęły niektóre,nawet te do których wracałam czesciej ;-) cieszę sie że tutaj trafiłam.Pozdrawiam i kolejny raz wyrazy uznania za wkład i zaangażowanie.
Dokładnie Pani Tatiano , bez wyraźnych chęci , bez napisania , że tęskni i kocha nie ma mowy o żadnym spotkaniu . Jeśli taka deklaracja jasna i klarowna padnie , wtedy można zacząć powoli myśleć , że może kiedyś rzeczywiście dojdzie do spotkania. A tak to to można sobie gawędzić o wodzie i pogodzie , nie brać na poważnie.
Póki co nigdy nie odpisywać od razu, odpisywać po takim czasie , jak plus odpisał , z zegarkiem w ręku . Można płakać , chodzić w kółko , włosy z głowy rwać , ale nie odpisywać .Swiat się nie zawali , plus nie zniknie jak Pani mówi .
Lepiej jednak nie płakać tylko co jest siły przekierować uwagę na wzmocnienie obecnych i zdobywanie nowych zasobów. To pozwoli nie myśleć o plusie i podnieść własna wartość obiektywną. Bo taki, jaki minus był do tej pory, on plusa nie interesował. Kiedy minus zdobędzie więcej zasobów, plus spojrzy na minusa inaczej. Niech to będzie wystarczającą motywacją dla minusa, żeby się rozwijać.
Pani Tatiano, po przeczytaniu wpisów nasuwa mi się pytania i szukam odpowiedzi, Czy minus wchodząc na wyżyny w zdobywaniu zasobów, może nigdy nie usłyszeć słowa od plusa z przeszłości? Czy to błąd, że siłą napędową w procesie rozwoju, jest chęć zaimponowania plusowi swoimi zdobywanymi zasobami?
Pani Tatiano dziękuję za odpowiedź.
Ten blog to prawdziwa skarbnica wiedzy - dziękuję bardzo Pani Tatiano! :) Przez dwa miesiące spotykałem się z kobietą, która ma dziecko. Na początku było świetnie i oboje byliśmy lekkimi minusami (ona nawet trochę więcej "inwestowała"). Zakochałem się jednak pierwszy (jak zwykle!) i spadłem w duży minus, a ona poszła w plus. Ona mnie zwodziła, podtrzymywała moje zainteresowanie, ale grała na dwa fronty i ostatecznie wróciła do swojej dawnej miłości. Ja poczułem się oszukany i upokorzony i zerwałem od razu kontakt (nawet nie mówię jej "cześć", nie podaję ręki - traktuję jak obcą osobę). Na pewno było to dla niej zaskoczeniem, bo to ja się za nią uganiałem jak kundelek. Wiem, że ma lekkie poczucie winy, że zachowała się mało elegancko i chce koleżeńskich relacji/przyjaźni (wysyłała pingi, ale widząc, że niewiele wskóra zaniechała tego). Dla mnie to pułapka. Widzimy się na treningach raz w tygodniu gdzie przychodzi już ze swoją miłością, ale ja to dość dobrze znoszę (nie chcę rezygnować ze swojej pasji przez nią - poza tym.... nie chcę całkowicie stracić jej z oczu....). Miałem momenty gdy chciałem się z nią pogodzić (po to aby ją dotknąć/przytulić!) i "zaakceptować" friendzone. Ale już wiem, że to by było dobre tylko dla niej - uspokoiłoby jej sumienie i utwierdziło w podjętej decyzji. Byłoby to zaś fatalne dla mnie - mimo, że uczucie osłabło to jednak coś jeszcze jest, moja samoocena też by na tym mocno ucierpiała, a to najważniejsze... Mocny dystans jest dla mnie dużo bardziej bezpieczny. Czuję też, że nie zdradzam siebie postępując w ten sposób, szanuję siebie.. Chciałbym ją jeszcze całkiem usunąć ze swojego pola psychicznego i zająć się dalej sobą - budowaniem swojej atrakcyjności jako mężczyzna. Rozmawiać z nią nie będę (chyba, że kiedyś napisze wprost, że tęskni, ale się nie łudzę). Zastanawiam się jedynie czy dalej przychodzić na treningi gdy ona jest i czy przychodząc tam pokazuję swoją siłę czy słabość? :) Pozdrawiam ciepło!
"czy przychodząc tam pokazuję swoją siłę czy słabość?" - uniemożliwia Pan sobie wyrzucenie jej z Pana pola psychicznego. Lepiej by było zmienić lokal i zrobić wszystko, by nie spotkać jej przez pół roku minimum. Przy czym myśleć o niej też Pan nie może, co dopiero widywać ją regularnie... Co Pan robi? Dopóki jest Pan zależny od niej, nie będzie Pana chciała.
O, przy okazji poznałam odpowiedź na swoje wątpliwości - chodzić na tańce, czy nie? Też miałam podobny dylemat, czy dobrze zrobiłam, rezygnując. Choćbym nie wiem jak sobie wmawiała, że nie chcę rezygnować z zajęć tanecznych, to tak naprawdę chodziło o to, że nie chcę rezygnować z okazji zobaczenia JEGO. Na szczęście lubię też inne formy spędzania wolnego czasu :) Albo przy okazji mogę spróbować też czegoś nowego, albo innego stylu tańca w innej szkole. Przynajmniej dopóki się nie "wyleczę". Wiem, że chodząc tam, nie zapomnę o nim... Nawet jeśli on będzie miał satysfakcję z tego, że przestałam chodzić na zajęcia, to ważniejszy jest dla mnie mój komfort psychiczny. A ON niech sobie myśli, co chce...
AFRA, bardzo mądre podejście. W takiej sytuacji trzeba już patrzeć tylko na siebie i swój stan psychiczny, a nie na relację. W moim przypadku jest tak, że większość osób w grupie odebrała bardzo źle to co zrobiła i co niektórzy okazują jej dezaprobatę. Ale to twarda, nieustępliwa babka i niewiele sobie z tego robi, ani z moich uczuć.
Ona mnie zwodziła, podtrzymywała moje zainteresowanie, ale grała na dwa fronty i ostatecznie wróciła do swojej dawnej miłości
Przepraszam,ze
sie wtracam,ale ostatnio robie sobie takie wlasne podsumowanie mojego egzystowania ale idzie ku zyciu:) i dlatego mam nadzieje,ze nie naruszam Pana granic odpowiadajac.
Mialam wiele fascynacji w zyciu damsko meskim,nigdy nie pozwolilam sobie na ten krok dalej(mezatka) a szkoda bo malzenstwo i tak padlo.Ale pamietam dokladnie tamten czas,silne emocje...i tyle.Jesli kobieta ma dziecko to zazwyczaj ono jest najwazniejsze,taka kobieta sobie misje wybiera(przynajmniej ja tak miallam).Nic Pan nie napisal o relacji Pana z tym dzieckiem,moze to jest klucz?
Pozdrawiam i zycze najlepszego
Córka (11 lat) bezgranicznie kocha swojego tatę, który jest dobrym ojcem i nie zaniedbuje dziecka. Dla dobra małej, wszyscy absztyfikanci są trzymani z dala od niej. Ja bylem ciągle przedstawiany jako kolega, i z tego co zauważyłem ten nowy fagas również jest trzymany z dala od dziecka. Generalnie nie mam czego żałować, bo mogłem wdepnąć w niezłe g. Duma trochę ucierpiała :).
Pani Tatiano, ma Pani rację. Nie ma co udawać bohatera, szkoda zdrowia... Mój tok rozumowania był taki. Przychodząc tam udowadniam sobie i jej, że szybko się odbudowałem i to odrzucenie nie zrobiło na mnie większego wrażenia, że świetnie się bawię... Czyli komunikuję siłę. Nie przychodząc na trening komunikuję słabość tj. przeżywam to i rezygnuję ze swojej pasji przez nią. Tylko prawda jest taka, że już dzień przed treningiem mam podwyższone ciśnienie (a nigdy nie miałem z tym problemu) i muszę brać jakieś leki ziołowe na uspokojenie.... Niektórzy kumple mi mówią, że jestem masochistą :). Na treningu jest ok, ale zobaczenie jej (z facetem) staje się silną pożywką do późniejszego myślenia i mówienia o niej, Czyli tak jak Pani pisze - jej figura w moim polu psychicznym mocno rośnie. A cel jest dokładnie odwrotny! Priorytet jest taki żeby ją wymazać całkowicie z głowy i ze swojego życia, uwolnić się od niej. Nie szukać zemsty (bo to też buduje zależność i byłoby słabe), nie łudzić się, że może kiedyś ona zechce wrócić (iluzja). Ja wiem, że nawet gdybyśmy byli razem, to ten związek szybko by się rozpadł - za duże różnice. Treningi mamy kilka razy w tygodniu, więc w ten jeden dzień, gdy ona przychodzi, wybiorę sobie inny sport :). Bardzo dziękuję za uświadomienie. Słonecznej niedzieli :).
PANPROPER!
Jeszcze można byłoby zrozumieć, że ona wróciła do ojca dziecka ..dla dobra dziecka oboje próbują odbudować związek. Natomiast tutaj wygląda na to, że ta niewiasta zmienia sobie facetów ...napisałeś "wszyscy absztyfikanci". Nawet gdyby było tak, że wróci do Ciebie (na chwilę), to będziesz miał w głowie cały czas tego nowego i tych innych ..potencjalnych. Niezła nerwica! Wiem, jakie to trudne, bolesne, ale warto napisać kartkę z jej imieniem i spalić ...i zacząć leczyć swój neurotyzm...
KRIS, masz 100% racji. Z byłym mężem ona ma bardzo toksyczne relacje (silna nienawiść), rozwodzili się przez cztery lata. Oficjalnie to on sobie znalazł kochankę, ale sądzę, ze to ona mogła go zdradzić pierwsza. On kocha swoją córkę nad życie i nie sądzę aby chciał rozbić rodzinę. Mam wrażenie, że ich relacja była podobna do naszej, a ja dość podobny do niego. Ja zakładałem, że po takich doświadczeniach (po rozwodzie jeszcze dwa nieudane związki) ona będzie szukać stabilizacji, bezpieczeństwa, wierności, uczuć. Ale to jest rogata duża, która potrzebuje dużo imprezować, kocha towarzystwo, flirt i miłostki. Ona jest znerwicowana i ma nawet lekkie tiki nerwowe - widać, że w życiu przeszła dużo stresu. Ja też jestem neurotykiem i dużym minusem, pod koniec relacji byłem już zaborczy, bo bardzo cierpiałem gdy się dowiedziałem, że mnie oszukiwała. Ale też uczciwie przyznam, że dużo było mojej winy, że ta relacja była toksyczna. Ona przyciąga facetów jak magnes, kocha się z nią przebywać. No i o ile na początku trzymałem emocje na wodzy i ona więcej "inwestowała", tak potem totalnie popłynąłem i nie mogłem wytrzymać dnia bez niej żebrząc o kontakt. W jakiś sposób będę chciał wybaczyć sobie i jej, aby puścić te emocje i iść dalej.
Z byłym plusem jeszcze długo po zerwaniu relacji pracowałam w jednym pomieszczeniu. Jestem przekonana w 100% że on myślał iż cieszę się z tego powodu, że mimo wszystko mam z nim jakiś tam kontakt, odstawiał czasem różne sceny i chodził z takim wrednym uśmieszkiem, demonstrował swoją przewagę (chociaż decyzja była moja). Wiedziałam, że to nie jest dobre dla mnie, ciężko znosiłam sytuację i szykowałam drogę ucieczki. W końcu przyszedł ten dzień, zabrałam swoje rzeczy i wyprowadziłam się na drugi koniec budynku, gdzie nie mam z nim prawie kontaktu. To był dla niego totalny szok. Jego mina, bardzo nerwowe zachowanie gdy się wyprowadzałam (m.in. mocno potrącił mnie w przejściu, gdy dźwigałam książki) , wszystko krzyczało że jak to możliwe iż ja z własnej woli sama mogę się pozbawić jego cudownej obecności, przecież on tu rozdaje karty. Wydaje mi się że zniknięcie świadczy o większej sile charakteru i dla nich jest bardziej szokujące. :)
KAWYFANKA, bardzo dobrze zrobiłaś, praca w jednym pomieszczeniu z byłym plusem to jakieś psychiczne harakiri :). Może faktycznie jest tak, że takie radykalne (prawdziwe!) zerwanie kontaktu (nie tylko telefon, social media, ale też wspólne miejsca) powoduje, że plus czuje, że traci siłę i kontrolę nad sytuacją. Minus zaczyna od niego NAPRAWDĘ odchodzić, uniezależnia się, chce zacząć żyć bez plusa. Tak jak napisała AFRA - można to sobie tłumaczyć tym, że nie chcemy rezygnować ze swoich pasji, ale prawda jest taka, że gdzieś tam jednak tęsknimy i żałujemy, że ..... tej osoby nie ma na tańcach/treningu. Niezła patologia emocjonalna i uzależnienie :). Teraz też uważam, że takie radykalne zniknięcie jest oznaką siły. Przede wszystkim pokazujesz, że stawiasz siebie i swoje emocje na pierwszym miejscu, PS. Ze względu na koronowirusa treningi odwołane, więc problemu nie ma :).
Pan Proper a co pan na to , że ludzie mający dzieci powinni spotykać się /wiązać z taki , którzy też mają dzieci?To ma jakiś sens , na początku każdy to odrzuca , ale z czasem znajduje się więcej plusów niż minusów .
Zdecydowanie się zgadzam. Były mąż tej kobiety od trzech lat jest z kobietą, która także ma dziecko z poprzedniego związku i podobno bardzo dobrze im się układa.
Zamiast trwonić zdrowie , czas , pieniądze na kobietę z dzieckiem , lepiej poszukać wolnej kobiety i postawić na swoje ewentualne dziecko. Zakładam , że nie ma pan swojego póki co. Córka tej pani z czasem wygarnęłaby panu to i tamto.
Patrząc zdroworozsądkowo - na pewno tak. Ale jak człowiek jest zakochany, to nie widzi przeszkód - zakłada, że "miłość zwycięży wszystko". Nie bez kozery Św. Walenty jest patronem ludzi obłąkanych, bo zakochanie odbiera ludziom rozum. To jest iluzja nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością. Sporo osób w naszej grupie dziwiło się, że wystartowałem do Niej, bo uważają, że moja WO jest dużo wyższa. W sumie też tak uważałem od początku i zakładałem, że w takiej sytuacji to Ona będzie stawać na głowie żeby ze mną być. A stało się odwrotnie i męskie ego dość ucierpiało :). Po tych kilku wariackich miesiącach pełnych skrajnych emocji cieszę się, że wróciłem do swojego stabilnego, bezpiecznego portu (kariera, przyjaciele) - zacząłem go mocno doceniać :).
Panproper, z tego wynika, że próbowałeś ją zdominować, karmić swoje poczucie niższości iluzją tego, że ona według jakiejś twojej dziwnej kalki wypada niżej. A pozniej się okazało, że jesteś mniej wart niż myślisz i prawda tak cię zabolała, że za nią biegasz :) To się nazywa karma. Trzeba wiązać się tylko z tymi ludźmi, ktorych naprawdę cenimy, bo inaczej walniemy się mocno o dno! Haha :)
SZCZERA, nie, to nie tak, że się wywyższam. Ja jestem świadom swoich braków i atutów jako mężczyzna. Wiem nad czym pracować. W tamtym okresie miałem passę fajnych sukcesów w życiu i za wszelką cenę chciałem znaleźć sobie kobietę do końca roku... - taki był cel. Początek relacji był bardzo dobry, ale im dalej w las tym było ciemniej. Teraz uważam, że zupełnie do siebie nie pasowaliśmy - dwa całkiem różne charaktery. Ja nastawiony na budowanie firmy ze skłonnością do pracoholizmu, ona to wybitnie towarzyska dusza lubiąca żyć lekko .... Zaakceptowałem to.
Kilka dni temu - półtora roku od tej historii - podałem jej rękę na przywitanie (trening). To był impuls. Była zaskoczona. Nie widziałem jej pół roku i wszystko wygasło. Pojawiła się inna kobieta i inne kłopoty, które opisałem dzisiaj w tym wątku ;).
Tak się zastanawiam, bo jakbym ja napisała komuś "co tam?" i ten ktoś by mi nie odpisał, to bym zostawiła sprawę myśląc, że skoro nie chce rozmawiać, to trudno. Ewentualnie bym zadzwoniła, żeby już tak konkretnie pogadać. Trochę nie rozumiem celu dalszego pingowania, skoro z drugiej strony cisza. Kojarzy mi się to z narzucaniem się, brakiem szacunku do siebie... Nie wiem, czemu plus miałby po ewentualnej jednej próbie nadal pingowac? Chyba że jest neurotykiem. Ale jeśli nie, to chyba tego nie będzie robił?
No, na pewno jest neurotykiem, a często nawet manipulantem, psychopatą. Jak poczuje ochotę na bzykanie, albo chce w inny sposób wykorzystać uległość damskiego minusa, to dzwoni do swojej ofiary. Normalny, wartościowy facet nie zrobi tego, bo nie chce, żeby ...ona jeszcze bardziej cierpiała.
"Często brak reakcji, doprowadza do frustracji" - było już dzisiaj w jakimś wątku :). Brak odpowiedzi na pinga może nakręcić plusa w taki sposób, że zacznie się angażować, coraz bardziej i bardziej..... Większość ludzi ląduje w silnym minusie właśnie przez to, że za bardzo się nakręcili przez obojętność drugiej osoby.
No i zrobiłem wszystko, czego nie powinienem był robić.
Nie dość, że dałem się nabrać na "rozmowę i kawę", to od razu zacząłem się tłumaczyć, przepraszać, obwiniać....uciekła.
Potem jeszcze próbowałem być cały czas w kontakcie i proponować różne rzeczy, czyli najwyczajniej w świecie narzucałem się dziewczynie, która była niezdecydowana. Jak łatwo się domyślić, odeszła na dobre. Rok temu.
Eh, szkoda, że wcześniej tu nie trafiłem :( Rzeczywiście wszystko się we mnie rozsypało i dotąd nie mogę się pozbierać. Niestety nie mogę przestać o niej myśleć.
Teraz jestem w odwrotnej sytuacji. Ktoś popełnia dokładnie te same błędy, żeby się do mnie zbliżyć, a ja się coraz bardziej oddalam :(
Jestem w tej samej sytuacji tylko że ja wszystko schrzaniłem jeszcze bardziej i już sam zdaje sobie sprawe że nie ma powrotu. Zbyt trudno byłoby mi wybaczyć. Zbyt długo się narzucałem i spadłem w taaaaki minus że nawet nie wiem jak się pozbierać.. Już od roku nie jesteśmy razem, zerwała ze mną wszelki kontakt a ja nadal chciałbym ja z powrotem, chciałbym jej pomóc bo ma nowotwór i wiem jak ją wyleczyć tylko że to sposób niestandardowy i głównie z tym się narzucałem a wcześniej się poniżałem. I nie wiem jak z tego wyjść, chce jej pomóc. Nie moge zapomnieć o niej mam taki gestalt że szok, a jednocześnie jestem minusem. Nawet w obecnej relacji nie moge sie z tego minusa wydostać i zaczyna się sypać znowu choć na tym związku mi tak nie zależy bo cały czas myśle o byłej.
Nie leczy się nowotworów niestandardowo, może jej Pan zaszkodzić.
Pamiętam jak ja leżałam w szpitalu i dowiedział się o tym moj ówczesny minus i zaczał do mnie wypisywać, że mnie odwiedzi i zrobi "wrażenie" (on miał bardzo wysokie mniemanie o sobie). Zastanawiałam się, czy ten człowiek nie da mi spokoju nawet jak jestem chora...? Można naprawdę zagłaskać i zadręczyć kota.
Powodzenia w zamykaniu gestaltu :)
Poznaliśmy się rok temu. Od razu zaiskrzyło. Oboje byliśmy w małym minusie. Niestety powoli on poszedł w plus a ja zjechałam jeszcze niżej. Nie byliśmy parą ale bardzo dobrymi przyjaciółmi. Teraz widzę że zaczął się odsuwać, nie odpisuje na wiadomości, ignoruje mnie. Jak mówię że taka znajomość nie ma sensu i mnie się nie podoba i może ja zakończmy. To przez kilka tygodni biega za mną jak piesek. A później znowu zaczyna ignorować i lekceważyć. Wiem najlepiej byłoby zakończyć tą relację. Tylko problem jest w tym że razem pracujemy. A ja nie chcę rezygnować z tej pracy. Bo ja bardzo lubię i jest dla mnie atrakcyjna finansowo. Jak się odnaleźć w takiej sytuacji? Nie widziałam się z nim ponad miesiąc przez kwarantannę. W przyszłym tygodniu wracamy do pracy. Jak słucham Pani Tatiany o pingowaniu i manipulacji mam wrażenie że zostałam skutecznie zmanipulowana. Dziękuję Pani Tatiano za pani bloga i konkretne rady. Pozdrawiam ciepło.
Pani Tatiano, skąd Pani to bierze?
"Nie należy pozwalać szarpać siebie, jak spłuczkę w starych toaletach" zapisałam w złotych myślach. Pozdrawiam.
W starych toaletach były takie spłuczki na nitce, wiszące, z białym plaścikowym uchwytem na końcu :)) Ciągnęło się go na dół i leciała woda :)) Trzeba było mocno szarpnąć za tą nitkę, by woda poleciała. Tak mi się skojarzyło ))
Jako dziecko panicznie bałam się tych toalet, ten huk z góry, ... Byłam pewna że to wszystko na mnie runie 'z siłą wodospadu'. Po lekkim oswojeniu i tak zawsze czułam się jak na misji samobójczej.
To jest rewelacyjnie adekwatne porównanie. Reakcja takiej spłuczki jest natychmiastowa oraz bardzo silna. Na lekkie pociągnięcie za sznureczek pojawia się mocny, spadający z wielkim szumem strumień wody. Tak właśnie minus „ leci” do plusa, niemal natychmiast z wielkimi emocjami, szumem, rozmachem i złudzeniami, jak ten szumiący strumień wody uruchomiony praktycznie bez wysiłku :( Zapamiętam...
Moja refleksja na temat, wszystkie rady na temat tego jak nie wpaść w minus. Rady Pani Tatiany są absolutnie cenne i z mojego doświadczenia zgadzam się z nimi w 100 procentach ale nie można wpadać w drugą skrajność że każdy człowiek, który nas nie chciał jest manipulantem, nie można wkładać wszystkich naszych exow do jednego worka. Z mojego doświadczenia bycia plusem nigdy nie interesowało mnie jak sobie radzi minus i jak mu się dobrze wiedzie, cokolwiek by nie zrobił to była jego sprawa. Natomiast z mojego doświadczenia bycia minusem, stosując się do rad, mogę z całą pewnością napisac, że popełniłam błąd. Każdy jest inny i nie ma takiej siły żeby wszystkich wpisać w jeden schemat działania. Zanim nie odbierzecie telefonu od exsa, zastanówcie się szybko czy ten ex faktycznie wpisuje się w te ramy manipulantta. Bo może się okazać, że zrobiliście błąd i faktycznie, potem pretensje możecie mieć do siebie samego, że posłuchaliśmy kogoś innego. Kogoś kto nie miał pojęcia o waszej sytuacji. Nie ma takiej sily, żeby wszystkich nas wpisywać w takie same ramy. Może schematy są podobne ale każdy przypadek jest inny. Potem można żałować. Ja żałuję! To już mój problem, może ktoś inny nie popełni tego błędu, nie można ślepo wierzyć we wszystko!
Nie wiem czy dobrze zrozumiałam, że żałujesz, że nie odebrałaś telefonu od ex bo gdybyś to zrobiła to bylibyście razem? Myślę, że jeśli ktoś kocha znajdzie milion sposobów by móc to powiedzieć.Tak jak Pani Tatiana napisała - bez owijania w bawełnę.
Jak reagować na pingi? Nie reagować? Jestem w związku i moj partner się dystansuje i później wysyła takie wlansie wiadomości, czuje dezorientacje a wiem ze byłam zbyt lepka i staram się dystansować, tylko ze nadal pozostajemy w zeiakzu to nie mogę go ignorować cały czas
Cóż... Nic dodać, nic ująć - wszystko o mnie :( Byłam "spłuczką" przez 5 lat. Może gdybym w 2009 r. przeczytała Pani artykuł "On zadzwonił", to moje życie teraz wyglądałoby inaczej - pewnie dałabym wtedy radę obronić się przed jego "pingami". Mimo że od czasu, kiedy zostałam porzucona minęło kilka lat, moja samoocena nadal leży na podłodze :( A zdobyte zasoby nie cieszą, bo nie ma z kim się nimi dzielić.
Pani Tatiano! Dziękuję, po stokroć dziękuję! Byłam o włos od popełnienia "głupoty". Pozdrawiam z całego serca
Pani Tatiano,
Plus zirytowal się gdy nie odpowiedziałam na Pinga "co słychać,jak zdrowie". Zapytał czemu nie odpisałam chociażby "pocałuj m je w nos". Odpisałam po dniu krótko,że u mnie ok.
Kolejny ping po kilku dniach na temat mojego zdjęcia. Nie zareagowalam w pierwszych godzinach, przeprosił za narzucanie i obiecał nie zawracać głowy.
Plus poza odejściem nigdy niczego złego mi nie zrobił. Rozstaliśmy się z uwagi na brak akceptacji ze strony moich dzieci.
Źle się czuje traktujac go milczeniem.
Rozstałam się z plusem i nie utrzymuję z nim kontaktu (co prawda tydzień to trwa) Czy powinnam mu złożyć życzenia urodzinowe?
Pani Tatiana nie może, ale ja mogę...:) Radzę nie składać żadnych życzeń, bo znów się zacznie, to co Pani zakończyła.
Rozstałam się z plusem i nie utrzymuję z nim kontaktu (co prawda tydzień to trwa) Czy powinnam mu złożyć życzenia urodzinowe?
Przecież nie mogę Pani powiedzieć "tak" czy "nie", nie znając szczegółów i nie zadając pytań. Zresztą, i tak nie mogę Pani mówić, co ma Pani robić, mogę tylko przeanalizować dane i powiedzieć , co będzie w tej sytuacji czy w innej.
Dziękuję za odpowiedź Pani Tatiano jestem minusem więc zależało mi na tej relacji ale (w jego mniemianiu) zepsułam tę relację. Napisał że mi nie zależało, że go nie kochałam i żebym więcej nie pisała do niego w "takich" sprawach. Zaproponował przyjaźń na co się nie zgodziłam (bo nie uważam to za dobry pomysł) i po tych słowach już nie było żadnego kontaktu. Znaczy się dzwonił ale nie odebrałam tel. Muszę mu jeszcze wysłać jego rzeczy. Zbliżają się urodziny więc pomyslalam ze napisze krótkie życzenia i informacje o wysyłce. Tylko nie wiem czy on tego nie odbierze jako próbę kontaktu z mojej strony? Nie wiem kompletnie co mam zrobić.
Życzeń nie składać, poinformować go smsowo gdzie i o której może odebrać swoje rzeczy. Zrobić to tak, żeby nie spotkać się z nim. Proszę nie starać się być grzeczną, składając życzenia plusowi. Minus zawsze się boi, co o nim pomyśli plus. A powinien myśleć o tym, jak najszybciej wyjść z minusa. Brak życzeń i spotkań to pierwszy krok na drodze wyjścia z minusa. To ważniejsze, niż zastanawianie się nad tym, "jak ja wyglądam w oczach człowieka, który mnie nie chce?" P.S. Można mnie nie słuchać, robić po swojemu.
P.P.S. Żadnych przyjaźni z byłym plusem! To oszukiwanie samego siebie i przyzwolenie na wycieranie o siebie nóg.
Pani Tatiano, serdecznie dziękuję Pani za odpowiedź. Swoimi radami i wiedzą którą się Pani z nami dzieli, ratuje zdrowie (fizyczne i psychiczne) a nawet życie wielu ludziom. Jestem bardzo wdzięczna za tę pomoc. Chciałabym móc uczestniczyć w Pani szkoleniu na żywo.
Jest Pani cudowną osobą. Serdecznie pozdrawiam i życzę duuużo zdrówka ❤
❤️️
Ze znakomitą prostotą tłumaczy Pani wszelkie mechanizmy. Wyciąga Pani z dołka dając 'wędkę, a nie częstując rybą'. Na bloga trafiłam w zeszłym roku, niestety nie trafiłam na niego w momencie gdzie cenne rady pozwoliły by mi wyjść szybciej z minusa po rozstaniu z plusem. Wszystko leży w naszej głowie, a człowiek w obliczu zagrożenia powinien w pierwszej kolejności zadbać o siebie - uczą tego nawet na kursach pierwszej pomocy. Po rozstaniu, w którym zostałam zostawiona przez plusa za pomocą sms'a byłam w naprawdę złym stanie psychicznym. Z dnia na dzień moje plany związane ze wspólną przyszłością posypały się. Najgorsze było poczucie własnej wartości spadające z prędkością lawiny. Chowanie emocji przed innymi, trzy miesiące spędzone schowanej w pokoju bo na nic nie było siły. Wstawanie z kolan może być naprawdę fascynującym czasem. Kolejnych 10 miesięcy to był mój rozwój. Zajęłam się swoim wyglądem - siłownia, kosmetyczka, fryzjer regularnie, to co na widoku aby podnieść przed samą sobą swoją atrakcyjność. Kolejno zainwestowałam w wycieczki krajoznawcze, zwiedziłam 1/3 Europy. Umawiałam się na randki chociaż z myślą, żeby nie szukać oparcia w kimś,a tylko miło spędzić czas, porozmawiać z kimś w miłej atmosferze. Wszystko co robiłam, robiłam z myślą o sobie, o podniesieniu swojej wartości w SWOICH oczach. Rozstanie nadal przezywałam, jednak traktowałam to jak czas żałoby z myślą, że w końcu się skończy. I wiecie co, to były najlepiej spędzone miesiące, najaktywniej, najbardziej rozwojowo i z największym zaangażowaniem. Każdy cel widziałam w zasięgu ręki. Realizowałam wszystko co zaplanowałam. To wszystko obserwował mój były plus. Oglądał moje zdjęcia na social mediach, przejeżdżał pod moim domem, nawet kiedy przypadkowo umówiłam się z jego dobrym kumplem ( w trakcie rozmowy na spotkaniu zorientowałam się, że się znają) on dowiedział się o tym kiedy to, ten kolega opowiadał mu z jaką fajną -jego zdaniem -dziewczyną się spotkał. Były próby kontaktu ze strony byłego plusa. Przypadkowo wysłany sms, krótki sygnał na telefon. Choć serce rwało, instynkt podpowiadał prawidłowo - nie daj się sprowokować. Wszystko to, cały ten satysfakcjonujący wysiłek sprawił, że plus wrócił ze spuszczoną głową, szczerze przeprosił, poprosił aby dać sobie jeszcze jedną szansę. Mija ponad rok jak jesteśmy ze sobą, w tym 'nowym' związku czuję się pewnie, wtedy tak nie było. Wszystko to co się stało, pozwoliło mi na refleksję, dostrzec pewnie zachowani, umieć je rozpoznać. Blog Pani Tatiany to kopalnia wiedzy. Dzięki temu łatwiej jest mi dostępować, przewidywać zachowania i skutki. Przede wszystkim dzięki tej wiedzy uczę się postępować pewnie i nie boję się, że decyzje, które podejmuję okażą się bez wyjścia. Dziękuje Pani za każdą sekundę, którą Pani poświęca na dzielenie się swoją wiedzą. Pozdrawiam K.
"Na bloga trafiłam w zeszłym roku, niestety nie trafiłam na niego w momencie gdzie cenne rady pozwoliły by mi wyjść szybciej z minusa po rozstaniu z plusem" - ta wiedza jeszcze się Pani przyda nie raz ) Nie umieramy przecież jutro! :) A tamten plus nie był Pani wart. Zdrowy psychicznie, uczciwy człowiek nigdy nie będzie w pozycji plusa. Odejdzie, jeśli nie kocha. Nie będzie chciał dowartościowywać się czyimś kosztem. Plus w dłuższej relacji to również człowiek z problemami/manipulant/.
Czy zawsze jest tak , ze prędzej czy poźniej plus odezwie sie do minusa po rozstaniu? Czy to jest jakas norma czy może się zdarzyc ale nie musi?
Zawsze. Pod warunkiem, że były minus zrobił kawał dobrej pracy nad sobą, osiągnął wyższy poziom, nauczył się czegoś i...zapomniał o plusie. Wtedy plus się odezwie. Ale jeśli minus rzeczywiście się zmienił, były plus nie będzie go interesował. Tak to działa :)
Zaintrygowała mnie Pani ta odpowiedzią :). Bardzo ciekawy jest to temat że były partner odzywa się właśnie wtedy kiedy o nim zapominamy. Skoro urywamy całkowicie kontakty i zakładając że nie trąbimy na portalach społecznościowych co robimy i kiedy to skąd właściwie plus wie że się rozwijamy i poszliśmy do przodu, że nie myślimy już o nim? Czy jest jakaś teoria która o tym mówi, czy jego podświadomość odczuwa jakaś zmianę ? pozdrawiam ciepło :)))
Jak poprawnie zareagować, gdy plus wysyła kwiaty na Dzień Kobiet?
zanieść je na opuszczony nagrobek ;)
Zaintrygowała mnie Pani ta odpowiedzią :). Bardzo ciekawy jest to temat że były partner odzywa się właśnie wtedy kiedy o nim zapominamy. Skoro urywamy całkowicie kontakty i zakładając że nie trąbimy na portalach społecznościowych co robimy i kiedy to skąd właściwie plus wie że się rozwijamy i poszliśmy do przodu, że nie myślimy już o nim? Czy jest jakaś teoria która o tym mówi, czy jego podświadomość odczuwa jakaś zmianę ? pozdrawiam ciepło :)))
W moim przypadku plus dzwonił często później coraz rzadziej 1 raz na 10 dni z hasłem co słychać i co sobie kupił lub co robił. Powiedziałam nu że nie musi utrzymywać ze mną kontaktu na zasadzie tylko podtrzymania znajomości nie wiem czy nie poległam czy dobrze że mu tak powiedziałam?
On się zmieszał powiedział że chciał zadwonić po czym szybko zmienił temat i zakończyliśmy rozmowę. Czy popełniłam błąd mówiąc mu to.
Gdybyś go nie wysłuchiwała, to by nie dzwonił. Cierpliwe wysłuchiwanie opowieści o tym, co sobie kupił i jak spędził czas ( a więc bardzo osobiste sprawy) odebrał słusznie jako zainteresowanie swoją osoba, więc znowu dzwonił i tak wkoło Macieju. Jak naprawdę, szczerze nie chcę kontaktu, to umiem to wyrazić, słowa jakoś same się znajdują.
W Twoich słowach, źe „nie musi utrzymywać kontaktu dla tylko podtrzymania znajomości” ukryła się sugestia, że dla innych celów i owszem - może. No, po takiej wypowiedzi pchałabym się drzwiami i oknami ;)
Wyszło mi, że Ty także chcesz utrzymywać ten kontakt, a swoją postawą nawet go pielęgnujesz.
Dziękuję za odpowiedź. Właśnie po tym jak wypowiedziałam to zdanie miałam takie wątpliwości teraz wiem że źle zrobiłam. Wiem że muszę się odciąć od niego całkowicie nie odbierać telefonów ale sił jeszcze na to brakuje. Wdrażam rady Pani Tatiany idzie do przodu raz szybciej, a raz stoi się w miejscu bądź upada. Szkoda że wcześniej nie trafiłam na ten blog ratuje życie wielu ludziom :-)
Po każdym jego telefonie bądź odwiedzinach czuję sie jak przejechana przez lokomotywę. A mimo to nadal na to pozwalam. To on zerwał po 1,5 roku związku bardzo szczęśliwego nic na to nie wskazywało że coś jest nie tak. Zaczął nagle ochładzać naszą relacje, wycofywać się strasznie się mną bawiąc tzn raz bliżej raz dalej i tak przez kilka miesięcy. Jak zerwał przez telefon to zaproponował przyjaźń, na którą się nie zgodziłam przez 2 miesiące nie utrzymywałam z nim kontaktu w końcu sie pojawił i przez ponad rok dzwonił i pisał codziennie z dzień dobry i kolorowych snów na dobranoc..... Zachowywał się jak kumpel bez wspomnień, rozmów na nasz temat tak jakbyśmy nigdy nie byli razem, aż w końcu kiedy zaczęłam się dystansować wdrażać metody Pani Tatiany odzywa się rzadziej nie pisze już w ogóle bo zlikwidowałam mesengera.
Nie mam dostatecznie sił by urwać z nim całkowicie kontakt ale dojrzewam do tego cały czas się dystansując. Ciężko jest ale blog, filmiki i Wasze komentarze powoli pomagają wstać z podłogi. Jedyna metodą wyzdrowienia jest całkowite ucięcie kontaktu obym dała radę.
ADA, wiem, że to jest bardzo trudne, ale trzeba się odciąć całkowicie - nie ma innego wyjścia. Do relacji z tym Panem najlepiej wrócić gdy Pani będzie już w szczęśliwym związku z innym człowiekiem (wtedy nie będzie miała Pani potrzeby wracać ;)). Koleżeństwo i przyjaźń z EX może zgnieść naszą samoocenę i zdrowie psychiczne. Chociaż wiadomo, że to teoria, bo w praktyce uzależniamy się często od emocji jakie dostarcza nam ta druga osoba - to działa trochę jak narkotyk, ciężko to odstawić :). Niestety mam podobnie, udało mi się wytrzymać 8 m-cy bez kontaktu. W końcu PLUS jednak zadzwonił i znowu mąci spokój mój ;).
Kochani, wypowiedzcie się proszę. Oto moja historia, trochę chronologii.
- Lipiec 2020 - kobieta, którą znam z pracy 10 lat (ale nie jakoś super) chce zacząć ze mną jeździć rowerami. Ma dwójkę dzieci i problemy w małżeństwie (prawie 20 lat po ślubie, mąż od pół roku mieszka u kochanki), Dzielą nas 4km odległości... Szuka kolegi, który umili jej czas. Ona mi się zawsze podobała, więc wyczuwam problemy, ale wietrzę też swoją szansę... Kobieta ogólnie dobra, ale bardzo zmienna i chimeryczna (problemy decyzyjne), potrafiąca bardzo ranić (Skorpion). Ma lekki stopień niepełnosprawności (wypadek) i przez to niską samoocenę. Mąż od niej uciekł bo czuł się jakby "stał nad przepaścią"....
Już pierwszego dnia K (tak ją nazwijmy) zauważa, że jestem nią zainteresowany, więc na drugim spotkaniu otwarcie mi mówi, że tylko relacja koleżeńska wchodzi w grę. Przystaję na to, chociaż tak 50/50. Chcę zaczekać na rozwój sytuacji.
- Lipiec/Sierpień 2020 - relacja nabiera ogromnego tempa. Zaczynamy się spotykać kilka razy w tygodniu, często w jej domu. Ale bez żadnej bliskości.
- Wrzesień 2020 - tworzy się bardzo silna więź emocjonalna między nami. Przytulamy się, chodzimy za rękę (ale ukrywamy się z tym przed światem). Wchodzimy w bardzo mocną przyjaźń. Istny rollercoaster, bo pewnego dnia K mi mówi, że jednak ... kocha swojego męża :(. Nie chcę z nią gadać, ale K wymusza spotkanie. Mówię, że chcę się wycofać z tej relacji - ona, że będzie bardzo tęsknić. Kończymy znowu spacerując za rękę. Jesteśmy zżyci ze sobą...
- Październik 2020 (początek) - mówię jej, że chciałbym z nią być... Ale daję jej pełny wachlarz możliwości. Mówię, że jak chce to mogę odejść nawet dzisiaj z godnością, możemy zawiesić relacje na jakiś czas i zobaczyć np. za pół roku. Ona mi mówi abym potraktował to jako przygodę. Widzę przerażenie w jej oczach i strach przed tym, że może mnie skrzywdzić.
- Październik 2020 (później) - po tym spotkaniu następuje drastyczne załamanie relacji. Równia pochyła. Skrajność. Boli. Dwa razy próbuję delikatnie ustawić się na rowery (zbywa mnie), dzwonię raz (nie odbiera). Cisza.
- Listopad 2020 (początek) - jednego dnia późnym wieczorem składam jej życzenia urodzinowe. Napisałem kilka ładnych zdań, ale bez narzucania się (podziękowała grzecznie). Poza tym cisza.
- Grudzień 2020 (koniec) - przeżywam duży szok. K olała mnie całkowicie w dzień moich 40-urodzin. Nie odezwała się.... Puściłem pod nosem wiązkę przekleństw pod jej adresem. Potraktowałem to jako duże świństwo i ... zacząłem rozumieć jej męża. Postanowiłem się odciąć od tej relacji i nie odzywać się - niech żyje z poczuciem winy.
- Styczeń 2021 - cisza. Ja rzucam się w wir pracy. Buduję firmę, markę osobistą, społeczność. Jestem w tym spełniony i szczęśliwy. Pojawiają się nowe znajomości, kontakty. Jestem w 8-roku numerologicznym, więc to staje się dla mnie priorytetem.
- Luty 2021 - cisza.
- Marzec 2021 - mały ping. K zmieniła profilowe na FB (nie reaguję), 3 tyg. potem ja zmieniam zdjęcie (K lajkuje).
- Kwiecień 2021 - cisza. Dalej sprawy zawodowe na pierwszym planie. Zaczynam się na poważnie odcinać od tej relacji. Wiem, że to ślepa uliczka. Ale czasami mam ją gdzieś z tyłu głowy.
- Maj 2021 - cisza.
- Czerwiec 2021 - cisza.
- Lipiec 2021 - dzwoni! Odbieram i mówię żartobliwie, że to jakaś pomyłka. Ona, że odcięła się bo musiała przemyśleć to wszystko. Pyta co u mnie - jak biznes itd. Mówię, że jest ok, że teraz tylko na tym się skupiam. Ona po dwóch minutach mówi, że ..... pogodziła się z mężem. Zachowałem spokój (o dziwo jakoś mnie to aż tak bardzo nie zabolało). Powiedziałem, że to dobrze - to jest najlepsze rozwiązanie wg mnie, zwłaszcza dla dzieci. Po chwili mówi, że musi się rozłączyć, bo ma drugi telefon. Ja do niej - to oddzwonisz później (dzwoni po 9 m-cach i jeszcze chce mnie ustawiać). Każe zaczekać sekundę. Po minucie czekania wyciszam telefon i zbieram się na rower. Dzwoni po 10min i smsuje. Odpowiadam po 30min, że jestem teraz na rowerze, potem jest mecz, więc zdzwonimy się jutro (przymrużenie oka). Oczywiście nie oddzwaniam, ona na szczęście też nie.....
Reasumując. Zastanawiam się co zrobić. Tzn. czy ją usunąć ze swojego życia (opcja 1/2) - działam teraz wg opcji nr 3.
1. Zablokować ją wszędzie bez rozmowy (ale nie chcę jakoś wzmacniać jej ważności, pokazać, że trochę ruszył mnie powrót jej męża).
2. Zablokować ją wszędzie wyjaśniając powód (chyba nie jest to dobra opcja, bo pokaże słabość).
3. Nie blokować, ale dalej ignorować (nie odpisywać, nie odbierać tel. - niech to samo wygaśnie). Wytrzymałem 9 m-cy to i wytrzymam następne tyle.
Koleżeństwo czy przyjaźń na ten moment nie wchodzą w grę oczywiście!
Emocje jeszcze są. Nadzieje? Chyba nie potrafię w 100% zamknąć tego tematu i wstyd mi z tego powodu :( Ona też dużo dobrego zrobiła dla mnie (praca, rozwój osobisty). Chciałbym się odciąć tj. nie rozważać zupełnie tej opcji, bo jest "po ptokach". Jest między nami bardzo dużo iluzji, które są złe. Chciałbym potraktować to jako zamkniętą przeszłość i skupić się już na tym nowym etapie w moim życiu (praca, marka osobista itp.). Ale nie chcę złych emocji. Chciałbym kontynuować tą relację - gdy będę zakochany w kimś innym.
Długi opis, a jeszcze jedną rzecz muszę dodać :) Moją intencją nigdy nie było rozbicie rodziny! Na 1-spotkaniu zapytałem wprost "Czy się rozwodzicie?" K odpowiedziała "Tak, mąż wniósł pozew". Potem kilka razy dzwoniła do mnie z płaczem, że mąż ponownie zrobił jej karczemną awanturę i za wszelką cenę chce się rozwieść. Myślałem, że to pewnik, bo typ bardzo nieugięty podobno. Jak widać, coś mu się zmieniło (mediacja, terapia, naciski rodziny, dzieci, trudny podział majątku).
Ok, jednak zdecydowałem się zablokować PLUSA. Mimo przerwy, która trwała 9 m-cy, jej haczyk trochę mnie dotknął i wprowadził znowu zamęt w życiu. A ja nie chcę już żonglować tą sprawą.
Pani Tatiano - bardzo proszę skasować ten mój długi wpis wraz z moim komentarzem. Dziękuję.
Pan Proper
Rozumiem twoją trudną sytuację i emocje z nią związane. Moim zdaniem postąpiłeś słusznie w każdym momencie. Zostaw to na chwilę obecną, już nic nie rób w jej kierunku. Trochę mam wrażenie, że byłeś plasterkiem na jej problemy małżeńskie. Wykorzystała cię, żeby mąż był zazdrosny i do niej wrócił. Nic nie mówisz, czy darzysz ją uczuciem, choć piszesz o pogłębieniu relacji, ale czy ona wyznała ci miłość? Zrobiła bilans zysków i strat i mocnym punktem są dzieci, pewnie dlatego chce zostać w małżeństwie, choć wszyscy wiemy, że dzieci nie stalą związku i będzie jeszcze gorzej, a ona będzie nieszczęśliwa. Została ci jedna opcja, którą znasz doskonale-odciąć się, a jeśli zadzwoni, to zapytaj, czy jest po rozwodzie, jeśli nie, to niech zadzwoni, gdy już będzie rozwiedziona. Trzeba mieć honor, a nie ciągły rollercoaster. Życzę powodzenia w życiu prywatnym i twoim biznesie. :))
NETI - bardzo Ci dziękuję za ten komentarz - poprawił mi humor :) Cieszę się, że ktoś mnie rozumie.
Też mam wrażenie, że przyczyniłem się do powrotu jej męża. Bywałem u niej w domu, więc dzieciaki mogły przekazać, że mama ma nowego kolegę. Faktycznie może to wyglądać na intrygę, ale tutaj ją obronię. Ona na drugim spotkaniu powiedziała mi, że w grę wchodzi tylko koleżeństwo i jeśli tego nie akceptuję to kończymy wspólne rowerowanie. Przystałem na to, ale widziałem, że relacja ma ogromny potencjał uczuciowy, więc poczekałem na rozwój sytuacji.
Myślę, że mogę być w niej wciąż zakochany :|. U niej uczucia pojawiły się później. Miłości mi nie wyznała ale np. powiedziała, że będzie bardzo tęsknić gdy się wycofam na jakiś czas. Zawsze gdy ustalaliśmy jakiś dystans, to okazywało się, że po chwili i tak wkłada mi rękę do kieszeni kurtki i szuka mojej dłoni :). Niczego w tej relacji nie dało się ustalić logicznie - za chwilę było na opak - więź była zbyt silna.
Rollercoaster to było jej ulubione słowo. Myślę, że ona biła się z myślami i dalej bardzo tęskni. Ale wybrała trwanie w małżeństwie.gdzie np. nie ma opcji na wspólny wypad rowerem. Wciąż jednak kocha męża i to jego wybrała. Trochę za późno mi o tym powiedziała, ale w sumie niewiele by to zmieniło,
Jest mi przykro, bo uważam, że moje zachowania były eleganckie, z zachowaniem granic. Nie narzucałem się. W końcu jednak oznajmiłem, że chciałbym z nią być, ale dałem jej pełną gamę możliwości - powiedziałem, że możemy zrobić sobie przerwę np. pół roku na ogarnięcie spraw lub, że mogę odejść nawet dzisiaj z jej życia - jeśli sobie tego zażyczy.... No i zabolało mnie to, że ona nagle się odcięła nie uzgadniając tego ze mną. Ten brak kontaktu w urodziny przechylił czarę goryczy i wycofałem się na dobre. Sprawiła mi tym ogromną przykrość.
Niepotrzebnie teraz zadzwoniła, ale chciała w jakiś sposób o sobie przypomnieć. No i narobiła mi zamętu do tego stopnia, że aż zacząłem prosić siłę wyższą o to, aby o tym nie myśleć.... No i 30 sekund później jadąc rowerem ukąsił mnie trzmiel :D. Faktycznie, moje myśli od razu powędrowały gdzie indziej ;).
PS. Pani Tatiano - to może jednak proszę nie kasować tego wpisu - będzie pamiątka ;).
Mówię bardzo wielkie podziękowania dla tego mężczyzny, którego poznałem online, który powiedział mi, że może mi pomóc wrócić z powrotem mojego męża, który zostawił mnie dla innej kobiety, dziękuję sir Dumela, twoja pomoc była naprawdę cudowna, a mój mąż wrócił natychmiast, jak stwierdziłeś, dziękuję jeszcze raz, jeśli przechodzisz przez złamane serce lub problemy w twoim związku, napisz do niego na adres: dumeladgreat @gmail .com
Zostaw Komentarz