„Pani Tatiano moze sie powtorze po jakims z wczesniejszych komentarzy. Jednak wydaje mi sie ze bycie plusem jest zdecydowanie lepiej, przykladem jest to iz plus szybciej dochodzi do siebie po rozstaniu niz minus, ktory byl tak bardzo zaslepiony w plusa ze nie widzial iz tym robi krzywde sobie i plusowi osaczajac go’.
Obiecany wpis o smutnym losie plusa 🙂
Kim lepiej być w relacjach, plusem czy minusem? Niektórym się wydaje, że lepiej być plusem. On ma wszystko: o niego się starają, jemu dają prezenty, jemu nadskakują, o niego walczą, plus żyje, jak pączek w maśle. Ale jeśli ktoś kiedyś interesował się psychologią kwantową, to rozumie, że przestrzeń w związku z brakiem równowagi znaczenia wygląda inaczej, niż przestrzeń w normalnym związku. I wszystkie procesy w tej przestrzeni toczą się inaczej. Patrząc z boku widzimy, że to związek, w którym jeden z partnerów stara się więcej, a drugi mniej. Jeden inwestuje więcej energii, uwagi, nawet pieniędzy, a drugi mniej albo wcale. To wygląda, jak inflacja. Każdy kwant energii plusa kosztuje dziesiątki i tysiące razy więcej, niż kwant energii minusa.
Ktoś z zewnątrz oceniał by partnerów, którzy są w związku z brakiem równowagi znaczenia, jako równych sobie. Czasami minus może być nawet bardziej wykształcony czy majętny, niż plus. Albo bardziej utalentowany. Czyli jego wartość społeczna może być bardzo wysoka. Dlatego znajomi takiej pary oburzają się: jak plus może tak nie cenić minusa, który się dla niego stara?! Jak może na tyle nie szanować go i wykorzystywać?! Ale to tylko na zewnątrz plus i minus są sobie równi. W ich własnej przestrzeni tej równości nie ma. W przestrzeni związku z brakiem równowagi istnieje po prostu inna skala odliczeń. Partnerzy w związku z brakiem równowagi znaczenia są jakby ustawieni pionowo, nie poziomo. Jeden jest nad drugim, dlatego z „górnego” jakby spływa więcej energii do drugiego, a od drugiego „do góry” nie leci nic. Minus, który dostaje krople uwagi od plusa jest gotów płacić za tą krople bardzo dużo. On będzie cierpiał, poniżał się, degradował, ale myśli, by zrezygnować z tych relacji minus nie dopuści do siebie. Będzie gotów płacić każdą cenę, za możliwość być obok plusa.
Dlaczego w takim razie bycie plusem jest równie piekielnym przeżyciem, co bycie minusem? Co czuje plus? Czy cieszy się, że ktoś mu daje wszystko?
Wyobraźcie sobie, że codziennie będziecie robili coś, czego robić nie chcecie, co Wam nie sprawia przyjemności, co robicie na siłę i czujecie się nieszczęśliwi. Co ładnie wygląda na zewnątrz, czego wszyscy od Was oczekują, za co podziwiają ale co Wam subiektywnie nie daje komfortu czy zadowolenia. Coś, o czym inni mażą, coś pięknego obiektywnie. Pozostaniecie winni komuś, kto pomógł załatwić tak prestiżowe zajęcie ale w środku będziecie czuli pustkę. Nie będziecie mogli powiedzieć o tym, bo będziecie uznani za niewdzięcznika.
Mniej więcej tak czuje się w relacji w brakiem równowagi silny plus. To piekło. Chce się rzucić tak prestiżowe zajęcie, znaleźć coś prostszego i dojeżdżać do pracy tramwajem.
Plus niczego nie otrzymuje w tych relacjach oprócz poczucia winy, zobowiązania i smutku. Znajduje się ciągle w stanie rozdrażnienia, które zmienia się poczuciem winy. Żeby potem znowu wróciło rozdrażnienie ze zdwojoną siłą. Jeśli plus potrafi analizować, zauważy, że minus faktycznie bardzo się stara, żeby plusowi żyło się lepiej. Ale wszystkie starania minusa wiszą ogromnym ciężarem na plecach plusa. Plus nic nie otrzymuje w tych relacjach oprócz poczucia winy i smutku. Przez taki stan rzeczy frustracja plusa staje się na tyle potężna, że zaczynają się sypać wszystkie jego sfery życia.
Im większa jest różnica pomiędzy subiektywną i obiektywną wartością człowieka, tym większe spustoszenie przynosi mu związek z brakiem równowagi znaczenia.
To nie oznacza oczywiście, że należy panicznie się bać związku z brakiem równowagi. Praktycznie wszystkie związki ją mają, w tym czy innym stopniu. Należy unikać zostawania silnym plusem! Należy zawsze dążyć do związku zbalansowanego. Tylko wtedy relacje dają dużo energii i szczęścia. Bycie silnym plusem daje profity jedynie manipulantom, ale ich cele i założenia przecież są inne. To ich „praca”, którą dobrze wykonują. Jedynie manipulanci nie odczuwają frustracji z powodu bycia plusem. Dlatego mają sporo energii, dlatego mogą stwarzać pozory bycia minusem, dlatego mogą myśleć strategicznie. Ale to inna sytuacja. Chociaż na manipulantów patrzę często z zachwytem. Jest to połączenie swojego rodzaju talentu, silnej empatii, silnej woli, obłędnej charyzmy i… obojętności. Manipulanci potrafią zrezygnować bez żalu, dlatego wygrywają. A zwykły człowiek po prostu nie chce odpuścić, to, co się mu „wzięło”, dlatego zacietrzewiony rzuca się do walki i… najczęściej przegrywa.
Plus to nie manipulant. Plus to nieszczęśliwy człowiek. Który z jakichś powodów pozostaje w związku z kimś, kogo dawno nie kocha.
Największą trudnością dla plusa jest zrozumienie, że dystans obniża jego plus i zbliża go do równowagi. Rozstając się z minusem, którego plus nie toleruje, kiedy ten jest blisko, plus może poczuć ulgę z powodu braku ciśnienia. To sprawia, że minus już się nie wydaje mu taki nie do zniesienia. Poza tym obiektywnie analizując plus widzi, że był niesprawiedliwy dla minusa. Że minus się stara. Że nie jest taki zły. Plus dochodzi do wniosku, że w głowie mu się poprzewracało i znowu próbuje wrócić do minusa. Plusowi się wydaje, że minusa można nawet tolerować, jeśli się nauczy „poprawnego zachowania”. Ale fokus polega na tym, że w subiektywnym polu relacji minus nigdy nie zachowuje się „poprawnie”. Nie dlatego, że robi coś źle. Dlatego, że jest minusem. Dlatego, że tak działa pole. Dlatego, że minus zawsze irytuje plusa. Jedynie na odległość ta irytacja znika, bo znika ciśnienie. Taka zagadka psychologii.
Dla minusa z kolei rozstanie się z plusem wygląda inaczej. Na początku minus staje się coraz większym minusem. Ponieważ „jest na głodzie”. Jeśli uda mu się wytrwać jakiś czas i trochę stanąć na własnych nogach, zaczyna mu się wydawać, że już się „wyleczył” i da radę poprowadzić relację z plusem z pozycji równego z równym. Oczywiście to nie tak, i po pierwszym kontakcie z plusem minus znowu się przewraca i leci w silny dół. Zrewanżować się nie udaje… Wyjątkiem jest sytuacja, kiedy podczas rozłąki z byłym plusem minus wziął się w garść i podłączył własne zasoby, wytrenował je, rozwinął i się obiektywnie wzmocnił. Tylko w tym przypadku istnieje szansa „przepisać” swoje relacje z byłym plusem od nowa.
W zasadzie zawsze istnieje taka szansa. Po prostu nie należy się śpieszyć ( Madziu słyszysz?! 😉 ) „Szybko tylko koty się rodzą”, jak mówił Ostap Bender (taki rosyjski odpowiednik Nikodema Dyzmy). A minusowi często brakuje cierpliwości i przez to jest w stanie popsuć pozytywną dynamikę. Która się zaczyna bardzo powoli. I zawsze wtedy, jak tylko minus zaczyna pracować nad sobą. Jak tylko minus wyrasta, jako osobowość, kiedy jego zmiana staje się faktem, a nie blefowaniem, były plus zaczyna szukać z nim kontaktu. To reguła. „Stety” albo niestety. Tak czy inaczej doświadczenie w byciu minusem może stać się mocną motywacją do zmian. Doświadczenie w byciu plusem nie koniecznie…
Czym się kieruje były plus, szukając spotkania z byłym minusem? To temat osobnego wpisu. Czy to jest poczucie winy, czy zwykła ciekawość, albo chęć przepisania historii od nowa- kiedyś będzie mowa też o tym. Najważniejsze jest to, że były plus zawsze będzie szukał spotkania z minusem (jeśli powtarzam, ten faktycznie się zmienił i urósł), plus będzie wiedział o tych zmianach w życiu minusa zawsze, na odległość, bez informacji, on będzie myślał o minusie i pamiętał i będzie bezbłędnie wyczuwał, że te zmiany nastąpiły. Nie ważne ile kilometrów ich dzieli. On napewno będzie chciał się spotkać znowu.
Czy nie warto w takim razie wziąć się w garść, żyć i pracować dla tej chwili? 🙂
TK
39 komentarzy
Pani Tatiano jest Pani Aniolem! Dzieki Pani wpisowi dostalam odpowiedz na pytania, ktore ciagle mi towarzyszyly po rozstaniu a na ktore nie moglam wczesniej znalezc odpowiedzi.
Niech Pani nie przestaje pisac bo to pomaga wielu osobom a mi nawet ratuje zycie!
Pozdrawiam:)
Tatianko tak słyszę i to wszystko prawda co piszesz, Twoje rady są bezcenne:) Uwielbiam Twoje artykuły:)
Czytam tego bloga wpis po wpisie .
Dzieki niemu zrozumiałam jakim jestem minusem .Gdybym wczesniej wiedzila o tej stronie może zapobieglabym tej sytlacji. Wiedze swoje błędy dzieki Pani wpisom .Dziekuje :)
Najbardziej lubię w Twoich artykułach to, że oprócz tego, że "zrugasz" to zawsze dajesz nadzieję, że wszystko można odkręcić i naprawić. Dzięki <3
:) <3
Po co były plus będzie szukał minusa skoro go nie kochał ?
Włączają się różne mechanizmy, przecież życie to nie 2x2=4.
No będzie szukał z nim kontaktu, już w wielu wpisach tutaj P. Tatiana to tłumaczyła dlaczego. Wszystko jest na blogu. :)
Utwór ten dedykuję Pani Tatianie. Dziękuję za to, że Pani jest :-)
SIŁA JEST WE MNIE
Samorozwój rozpoczynam właśnie!
Dostałam energii pokaźny zastrzyk.
Uruchomiły się we mnie ukryte siły.
Szacunkiem do siebie "wystrzeliły".
Łapię stery we własne, silne ręce.
Nie skrzywdzę siebie, nigdy więcej.
Wewnętrznie umiejscowioną kontrolę.
Mam i odpowiedzialność za siebie biorę.
W ramach własnych granic działam.
Gdy, ktoś wkracza na mój teren - alarm.
Wypełniam siebie: energią własną.
Wieczorem spokojnie mogę zasnąć!
A gdy następnego dnia się budzę.
Lgną do mnie wyjątkowi ludzie.
Przecież czują, że jestem silna.
Zawsze taka być powinnam!
(przepraszam za ewentualne merytoryczne błędy)
Bardzo dziękuję! :) Piękny wiersz, mądre słowa! Cieszę się ogromnie, ze mój "win-project" powoli się sprawdza. Pani jest przekochana! :) <3
Piękny wiersz spiszę go sobie i powieszę w widocznym miejscu
:D super <3 fajny wiersz
Ja bardzo dziękuję <3
Potwierdzam . Świetny blog . A mnie się marzy szkolenie w centralnej Polsce . Chciałabym panią uscisnąć mocno , zobaczyć na żywo i podziękować za to co pani robi dla ludzi . Ale i do Krakowa też dojadę ❤❤
Zastanawia mnie jedna rzecz. Dobrze skoro powiedzieliśmy że minus jest dużo winien sytuacji braku równowagi znaczenia w której się znajdują teraz 2 osoby. Ze przykleja się do plusa, jest niecierpliwy, dusi go, chce więcej i więcej i nie chce czekać..wpędza go w poczucie winy i wyrzuty sumienia.. To czy nie możemy myśląc tym samym tokiem powiedzieć że plus również jest winien tej sytuacji. Że pozwala na to wszystko, że pozwala sobie brać od minusa jak tamten daje 'wcale tego nie potrzebując', że zgadza się na spotkania na które powiedzmy on zbytnio nie ma ochoty... Że też ma słabe granice bo robi coś na co nie bardzo ma ochotę i nie potrafi powiedzieć 'nie'...i że też płynie tą rzeką biorąc od minusa to co ten mu cały czas oferuje... Zamiast potrafić postawić kres tej sytuacji w miarę od początku jak zaczynają mu być podsuwane rzeczy 'których on nie chce'.. a nie pozwalać sobie brać tylko dlatego bo tamta strona 'po prostu daje'.. 'to co mi tam a wezmę sobie....' Zamiast zatrzymać tą sytuację od poczatku żeby minus nie bujał się w obłokach, nie fantazjował i nie zakochiwał się coraz bardziej bez wzajemności...tylko się otrząsnął na czas. A z drugiej strony jakby plus umiał to zatrzymać od początku to też sam potem nie odczuwałby tych wszystkich wyrzutów sumienia, że minus jest taki dobry a on nie potrafi tego odwzajemnić... Że ten plus sam się wpędza w poczucie powinności. Nie wiem ale mnie się wydaje że plus też jest winny tej sytuacji bo też ma słabe granice i nie potrafi odmówić. I też idzie na łatwiznę dostając dobre rzeczy/przyjemności bez konieczności wykonania wysiłku. A jak dostaje przyjemność bez wysiłku to potem przychodzi mu za to zapłacić w postaci tego całego dyskomfortu który musi przechodzić który staje się nie do zniesienia z czasem. Bardzo mnie ciekawi co Pani Tatiana myśli o moim toku myślenia w tej kwestii?? Czy to jest słuszne rozumowanie? :)
Miłego początku tygodnia życzę :) :)
Tak, bardzo słuszne, chociaż i nie takie łatwe do zrealizowania. Ale zaczęła Pani myśleć o tym, o czym będzie niedługo kolejny wpis na blogu. O tym, dlaczego zostaje się plusem. I o tym, że plus, jak i minus ma słabe granice.
Owszem, zdaję sobie sprawę ze swoich słabych granic, ale miałem nadzieję, że z czasem coś jednak poczuję.
Że uczucie przyjdzie z czasem. Przecież tak też to chyba działa?
Rzeczywiście może by i przyszło, bo zaczęło być naprawdę fajnie, ale minus zaczął mnie za bardzo cisnąć, że "ona mnie kocha, a ja jej nie, więc odejdzie". No tutaj jednak mam granice.
Minus i plus to osoby moim zdaniem obie niedowartościowane, o małych zasobach własnych, ciągle czegoś szukające, ale i od siebie uzależnione. Przez to wiecznie nieszczęśliwe. Każde na swój sposób chce tą wartość sobie podnieść kosztem tej drugiej osoby. Oboje mylą pomoc i wsparcie z ratownictwem. Poświęcają się przez to, nazywając to odpowiedzialnością, Nie dadzą, bo chcą, tylko mają poczucie, że muszą albo tak musi być. Nie ma swobody, spontaniczności i radości w tym.. Oboje się boja bliskości i odrzucenia i samotności, ale oboje szukają kogoś kto ich pokocha. Minus chce zasłużyć na miłość, więc robi wszystko dla plusa własnym kosztem, sadza go na piedestale, ale z plusem może jedynie być przez to wycieraczką do butów. po jakimś czasie. Plus z kolei to taki wg mnie zbawiciel, mecenas uciśnionych,rycerz w srebrnej zbroi. Wtedy czuje się potrzebny i ważny, Tak długo to trwa, dopóki dostaje podziw i uwielbienie i dawkę silnych emocji. Dlatego daje. Ale też może zabrać. Pan i władca. Gdy minus się przed nim płaszczy on czuje się wielki. Ale minus go tym też denerwuje, bo jednak każdy chce mieć na zdrowy rozum osobę dorosłą przy sobie i silną. Ale plus w tym się gubi. Dlatego wybiera osobę, której nie kocha, bo gdyby kochał musiałby być innym niż jest. Minus zakochuje się w plusie, bo ten daje mu poczucie tej siły, której sam w sobie nie czuje. Emocje, które zapewnia mu plus na tyle pochłaniają minusa, że nie ma on czasu na prace nad sobą i zajęcie się rzeczywistym życiem. W tym układzie oboje nie muszą pracować nad swoją dojrzałością. I tak się wykańczają.
Pani Tatiana podkreśla cały czas pracę nad zasobami własnymi, bo tylko to jest jedynym lekarstwem na to, aby nie wpadać w sidła relacji - plus - minus. Wiara we własną siłę, że sobie poradzimy sami w życiu, pozwala siebie kochać i szanować. Druga strona jest nam wtedy potrzebna do wzajemnej miłości, a nie do udowadniania sobie swojej wartości poprzez bycie lepszym od kogoś drugiego. .
"Gdy minus się przed nim płaszczy on czuje się wielki"- nie do końca Pani rozumie emocje plusa. Czy czuła by się Pani wielka, gdyby "płaszczył się" przed Panią ktoś, kto Panią nie interesuje? Kto Panią drażni? Kogo ma Pani dosyć, z jego płaszczeniem się i bez niego. Silni i wielcy czujemy się wtedy, kiedy darzy nas wzajemnością ktoś, kogo kochamy. Kogo pragniemy. Za kim tęsknimy i na telefon od kogo czekamy. I ten ktoś dzwoni i mówi, że strasznie mu nas brakuje, że jechał dzisiaj do pracy i leciała w radiu piosenka, która przypomniała mu o nas. On się nie płaszczy, on po prostu czuje to, co czujemy my. Bo też cały dzień myśleliśmy o nim. I właśnie wtedy czujemy się wielcy i mamy zastrzyk energii. A jeśli przyjdzie jakiś Cygan i zacznie się płaszczyć , to co nam z tego? Albo nie Cygan, tylko magnat finansowy. Tak samo. Co nam z tego? Jeśli jego wartość subiektywna dla nas jest zerowa, to jakie ma znaczenie, co on dla nas robi? A minus ma nie zerową wartość, tylko ujemną. Tym bardziej, jaka tam "wielkość"? Chce się skończyć szybciej rozmowę i wrócić myślami do kogoś, kto nas nie drażni.
Pani Tatiano tylko jak sie wzmocnic obiektywnie i od czego zaczac rozwijanie swoich zasobow?
Może postarać się zmądrzeć? Czytać ze zrozumieniem, nie szukać niańki, nie zadawać głupich pytań, zabierając innym czas. P.S. Nik zawsze można zmienić, głupota pozostaje.
Jest Pani Mistrzynią, Pani Tatiano :)
Pani Tatiano BB wydaje mi się pisze o takim minusie z rysem mocno narcystycznym. bylam w relacji z takim plusem.oprócz tego, że kłamał manipulował to szczególną przyjemność sprawiała mu przemoc emocjonalna. zimno cieplo,góra-dół, mądra-głupia,białe- czarne itp.on się tym karmił. kiedy zaczęłam to zauważać ,zadawać pytania i bronić się ,przestałam być : przydatna) i pozbył się mnie.kiedy się już trochę otrząsnełam zadałam sobie pytanie; po co mi się to przydażyło? teraz już wiem -ano po to ,żeby zmądrzeć.serdecznie pozdrawiam
Też mi się właśnie tak wydaje.
To nie jest zwykła relacja, tylko plus jest narcyzem.
oczywiście plusie.pomyliłam się
Myślę, że takie studium konkretnego przypadku może pomóc komuś czytającemu. Odkryłem, że byłem plusem w związku. Zdaję jednak sobie sprawę z tego, że moje poczucie wyższości jest nieadekwatne do moich zasobów. Wydaje mi się jednak, że miałem więcej zasobów od mojej byłej partnerki. Mimowolnie stawiałem się wyżej od niej choć czuję, że ona ma tak na prawdę podobne zasoby do moich tylko w innych dziedzinach i ona sama nie potrafi ich docenić. To powodowało, że ja też nie potrafiłem tego docenić. Jest bardzo atrakcyjną kobietą, choć i to zaczęło coraz bardziej tracić na wartości. Bo nie czułem, by ona wnosiła wartość do relacji. Zacząłem wiązać to z jej wyglądem właśnie, bo wydawało mi się, że to to mi jednak "nie leży", jednak wiem, że gdyby ta wartość wnoszona, była podobna do mojej, wygląd byłby sprawą drugorzędną, tzn. wady, jakie każdy człowiek posiada.
Czy ja powinienem tłumić swoje nastawienie do świata i zmieniać je na bardziej pokorne? Bo jeśli zmieniłbym je, to może zmieniłbym również patrzenie na moją byłą partnerkę? To spowodowałoby, że ona nie czułaby się przymuszana do rozwoju. Zająłbym się sobą, rozwojem swojego niskiego poczucia wartości, pozwalając jej przy mnie wzrastać zamiast czuć, że jestem z niej niezadowolony. Bo nasze poczucia wartości wydają się nie takie odległe. Gdybym może przestał opierać własną wartość na niej, frustrować się jej niedociągnięciami (bo to przecież zawsze w moim odczuciu świadczyło o mnie), to stworzyłbym jej przestrzeń do wzrastania?
Dodam, że oboje nie mieliśmy w ostatnim czasie innych źródeł, pracy, znajomych itd. I ten natłok braku spowodował, że się "sypnęło" całkiem. Wydaje się, że całkiem mogłoby wszystko grać, gdybyśmy oboje umieli stawiać granice. Nasz przypadek nie wydaje się być skrajną relacją +-, bo w końcu ja jako plus szybko zacząłem schodzić do równowagi - zera. Czyli ta równowaga jest gdzieś blisko, chodzi by ona nauczyła się prawdziwie stawiać swoje granice, ja natomiast więcej pokory do życia i też stawiać granice pokazujące, że ona ich znów nie stawia np.
"Czy ja powinienem tłumić swoje nastawienie do świata i zmieniać je na bardziej pokorne?" - nie trzeba niczego tłumić. Trzeba iść do psychologa i pracować z własnym neurotyzmem. Wtedy zacznie Pan układać sobie relacje z kimś, z kim one bedą szczęśliwe i komfortowe dla Pana. Zamiast próbować kogoś zmieniać chwytając się lewą ręką za prawe ucho.
Pani Tatiano, czy plus to zawsze osoba z zaburzeniem narcystycznym?Czy plusem może zostać każda osoba, również zdrowa, nie neurotyk, o ile ma sprzyjające warunki , czyli nadmierną uwagę partnerki, która wraz z dynamika związku wchodzi w coraz wyraźniejszy plus, czyli osobę zależną.Słucham też filmików na innych kanałach, bo próbuję rozgryźć powtarzający się schemat moich relacji.Prawdopodobnie wchodzę szybko w plusa, chociaż wg Pani definicji ma liczne zasoby i wewnętrzne, i zewnętrzne-wykształcenie, dobrze płatną i satysfakcjonującą pracę, atrakcyjny wygląd, inteligencję i ogólną życiowa zaradność i niezależność. Moje ostatnie związki to zawsze relacje z osobami o niższym statusie, w każdym tego słowa znaczeniu(ekonomicznym, edukacyjnym, społecznym), I za każdym razem ten sam schemat: szaleństwo partnera w początkowej fazie-długie zdobywanie(bo ja lubię i chyba umiem być sama, więc się nie spieszę), prezenty, drogie wyjazdy, wymierna pomoc w tzw. codziennym życiu i po ok 2. latach trwania relacji- spadek zainteresowania moja osobą. W ostatnim przypadku usłyszałam od męża(nr2), żę mam go totalnie w d...pie, chociaż to on przestał się zupełnie angażować we wspólne życie, przeszkadzając w realizacji różnych domowych przedsięwzięć i pomysłów na poprawę warunków życia(remont, awarie, od czego zupełnie się odciął, zostawiając mnie z tym wszystkim samą).
Moja diagnoza, po wysłuchaniu wielu materiałów na ten temat i przeczytaniu paru książek z psychologii popularnej jest taka,że wiążę się z osobami zaburzonymi narcystycznie. Terminy plus i minus są dla mnie nowe. Proszę o przybliżenie zagadnienia, o ile Pani zechce.
Pozdrawiam ciepło i dziękuję za kopalnię wiedzy o relacjach.
"Czy nie warto w takim razie wziąć się w garść, żyć i pracować dla tej chwili?" - oj tak. Przyjemnie jest tego doswiadczyc. 3,5 miesiaca ciezkiej, intensywnej pracy nad soba (ten blog wpadl mi w rece w idealnym momencie) doprowadzilo mnie do calkowitego wyjscia z minusa. Co prawda para nie bylismy, bo to byl dopiero etap poznawania sie, ale tak sie stalo, ze sie zagalopowalam, zaczelam wychodzic z granic, pogwalcilam zasady dynamiki relacji no i minus gotowy. Ostatnio widzialam mojego plusa. I nagle dostrzeglam, ze nie ma juz tej aury wyjatkowosci, ktora w nim zawsze widzialam. Jest zwyczajny. Jakis przygarbiony, niepewny siebie, mimo ze WO u niego jest nadal wysoka. Moj plus zna te wszystkie mechanizmy opisywane na blogu. Ale zrozumialam to dopiero, kiedy sama je z powrotem wdrozylam. Najpiekniejsze uczucie w tym wszystkim to moment, kiedy widzisz, ze plus widzi/czuje, ze wyszlas z minusa. Ze to jest ten moment, kiedy znajomosc zapisuje sie na nowo. Na innych zasadach. Ze to jest nowe rozdanie kart. Ze nie ma juz minusa i plusa. Widzac, ze osoba, ktora te mechanizmy dobrze zna i stosuje widzi w tobie te bezpowrotna przemiane, jest bezcenne.
"Najpiekniejsze uczucie w tym wszystkim to moment, kiedy widzisz, ze plus widzi/czuje, ze wyszlas z minusa. Ze to jest ten moment, kiedy znajomosc zapisuje sie na nowo. Na innych zasadach. Ze to jest nowe rozdanie kart'- dokładnie. A nie ma Pani teraz uczucia, że ta osoba więcej Panią nie interesuje? Były plus? :)
Tak. Właśnie na tym ostatnim spotkaniu patrząc na niego od razu poczułam, że nie ma w tym momencie dla mnie żadnego punktu zaczepienia w tej relacji. I że od razu mogłabym wymienić innych bardziej interesujących od niego chłopaków znajdujących się w moim otoczeniu, mimo, że były plus w miejscu w którym się spotykamy uważany jest w zasadzie za dużą wartość dodaną (głównie przez wykonywany zawód, wysoko umiejscowiony w hierarchii społ.) Mówiąc, że potrzebowałam te 3,5 m na wyjście z minusa miałam też na myśli, że w tym czasie udało mi się całkowicie przestać nim interesować. Jest mi obojętny, tak jak wszystko, co z nim związane. I on to ostatnio zrozumiał. Dzięki wielkie za prowadzenie tego bloga.
Trzy i pół miesiące dla wyjścia z minusa to świetny wynik! ) Gratulacje )
Dzięki! Było łatwiej się szybciej z tym uporać, bo nie byliśmy parą, niemniej kiedy do mnie dotarło, w jakim punkcie wylądowałam w tej relacji, to ogarnął mnie wstyd, więc trzeba było raz dwa wstawać z tej podłogi. Miłej niedzieli! :)
Witam. Doświadczyłam tego powrotu plusa. Po roku od ostatniej rozmowy plus odezwał się. Ja już nawet o nim zapomniałam, miałam inną relację, która się też zakończyła i plus jakby wyczuł moment. Nie wiem jak to działa, ale działa:)) Plus zaprosił mnie do swojego miasta na weekend, ale obawiając się, że to będzie tylko SO, powiedziałam, że po co mu to, że zrezygnował ze mnie. Potem pytał, czy myślę, że mogło by coś nam wyjść. Gdy zapytałam co? - odpowiedział wymijająco i urwał kontakt. I znowu w mojej głowie zawitał plus, ale tym razem staram się zająć sobą i nie myśleć. Przyznaję, że po tym ponownym urwaniu kontaktu nurtowało mnie pytanie, czy się odezwie? /typowe myślenie minusa:))/ Nie poleciałam na pierwsze gwizdnięcie plusa, ale widzę, że raczej to koniec znajomości, choć jego telefon uzmysłowił mi, że nie wyleczyłam się z tamtego zaślepienia.
Wydaje mi sie, ze bylam plusem w jednej z relacji. Czulam, ze nie mam czym oddychac. Byl dookola mnie non stop. Jak mowilam mu zeby mi dal kilka dni, oczywiscie robil o co go prosilam a ja z jednej strony czulam sie wolna, z drugiej czulam ze mi go zal, ze go tak odstawiam. I takie jego checi do robienia tego, co mi zawsze pasowalo, co ja zawsze chcialam. Znowu jakakolwiek jego inicjatywa nie byla dla mnie wystarczajaco atrakcyjna. Dlugo probowalam z nim zerwac I pamietam ile ulgi odczulam jak sie wreszcie zgodzil. Wreszcie moglam oddychac. Po kilku miesiacach zaczelam miec straszne wyrzuty sumienia, ze on byl taki dla mnie dobry a ja nie moglam tego docenic. Zajelo mi kilka lat zanim doszlam do siebie, ale uznalam ze lepiej byc ta strona porzucona, bo wtedy wiesz Na czym stoisz I mozesz isc do przodu, budowac cos nowego. A tak - wchodzisz w nowa relacje I caly czas masz wyrzuty sumienia ze spowodowales cierpienie tamtej strony dlatego twoja nowa relacja w pewien sposob cierpi, bo nie chcesz sprawic jeszcze wiekszej przykrosci tamtej osobie ( pamietam, ze motywem do odrzucenia oswiadczyn bylo wlasnie to, bo oswiadczyny byly moze tylko Rok Po zerwaniu poprzedniej relacji). To byl I jest bardzo dobry czlowiek, ktorego wada jest ze zawsze stara ci sie pomoc mimo, ze sie go o to nie prosi. Widujemy sie moze raz na kilka lat Na kawke. On Na zone, ktora pewnie uwielbia jak kiedys mnie, ale chyba jest zdecydowanie bardziej asertywny, nie ma do mnie zadnych uczuc ale milo jest nam sie spotkac czasami , dowiedziec sie co slychac. On uwaza ten okres ze mna jak czas jakiegos zauroczenia. a ja , mimo tej uciazliwosci jaka czulam, mysle, ze nikt mnie wiecej nie bedzie potrafil tak kochac. Tu tylko stwierdzam fakt a nie uzalam sie nad soba. Moja kolejna relacja byla zdecydowanie bardziej wyrownana z ktorej wiele wynioslam dobrego.....
Wszystko się zgadza. Po roku od rozstania z plusem, zacząłem się spotykać z bardzo wartościową kobietą.
Znała moją sytuację dotyczącą poprzedniej relacji, ale w trakcie okazało się, że jednak nie wyleczyłem się z plusa. Było ciężko.
Niestety nie umiałem zaangażować się i obecna partnerka poleciała w minus. Niestety sama go dodatkowo baaardzo pogłębiała próbując wymusić na mnie uczucie, którego nie czułem. Rzeczywiście jako plusowi robiło mi się coraz bardziej ciężko, tym bardziej, że wiedziałem, że mój minus cierpi. Zdecydowała się odejść.
Mój były plus jest cały czas z tym samym facetem już półtora roku. Twierdzi, że go nie kocha, ale jest manipulantką (narcyzem), więc jej to prawdopodobnie nie przeszkadza. Powiedziała, że i tak z nim będzie, bo jej obecny minus może dać jej stabilizację....
Ona chyba rzeczywiście wyczuwa, kiedy ja staję na nogi, bo wtedy się odzywa, Potem znowu muszę się zbierać z podłogi.
Fajnie że jest takie miejsce jak ten blog gdzie ludzie się wspierają, dzięki Pani Tatiano
Jakież to wszystko prawdziwe .... Właśnie zakończyłam znajomość z kimś kto z prędkością światła spadał w minus. Miał wszystkie zasoby, fajny człowiek, Mocno mnie zainteresował na początku, ale swoim zachowaniem zniechęcił bardzo szybko. Dosłownie w tydzień szalał na moim punkcie, Starał się , dzwonił, proponował spotkania, każda wolną chwilę chciał ze mną, deklarował , wariował itd. Ujawniał różne swoje prywatne sprawy, Bardzo szybko doszło do poznania kręgów przyjaciół i rodziny. Na początku wydawało mi się to cudowne, jego otwartość, ale szybko poczułam że się duszę :( Było mi bardzo bardzo żal ... widziałam jak dysproporcja znaczenia postępuje , ale łudziłam się że jakoś wróci do normy bo polubiłam tego mężczyznę, to wartościowy człowiek, Usiłowałam trochę nas zdystansować. Ale nie było żadnego lekarstwa. Na mój krok w tył zaczął bardzo źle reagować, dosłownie rozpaczą. Nie mogłam na to pozwolić i odeszłam. Szkoda :(
Pani Tatiano
Czytam raz po raz Pani starsze wpisy,komentarze do nich. Nie oczekuje, że wszystko od razu zrozumiem, że będę wiedziała nagle jak żyć. Zdałam sobie sprawę, że nie mogę zająć się swoimi wszystkimi problemami na raz. Dzięki Pani zdałam sobie sprawę, że mogę nie być gotowa jeszcze aby coś zrozumieć, że potrzebuję czasu, potrzebuje sama do tego dojść, potrzebuje to rozpracować. Dzięki Pani przykładom, radom dziś wiem, że nie mogę obwiniać za moje problemy całego świata, rodziców, byłych partnerów, dziecka. Dziś dzięki Pani wiem, że to od czego trzeba zacząć to ja sama. Odkąd to zrozumiałam już się nie flustruje, że czegoś nie rozumiem, nie szukam na siłę rozwiązań, nie wymuszam zmian na innych. Zmianą muszę być ja sama wtedy mogę dostrzec w całej okazałości to co Pani pisze, to co Pani nam przekazuje. Dlatego wracam do Pani starszych wpisów. Dzięki Pani dziś wiem, że moja roszczeniowa postawa do świata, ciągle użalanie się nad sobą, brak swoich granic i wiele innych sprawiły, że moja jakość życia nie była dobra. Dziś rozumiem Pani ton wypowiedzi, służy Pani swoją wiedzą i doświadczeniem nam ludziom nie po to aby się nad czymś rozwodzić bez końca bo jeśli nie rozumie się podstaw o których Pani pisze to i Pani nic nie zdziała i nikomu nie pomoże. Trzeba wyjść ze swojej dziupli i zacząć od siebie. Dziękuję za to co Pani robi nie tylko dla mnie, ale i dla wszystkich którzy tutaj Panią czytają. Jeśli z pomocą Pani bloga, kanału na yt chociaż część z nas będzie mogła podnieść jakośc swojego życia to jest ogromna wartość dodatnia. Dziękuję za wszystko co do tej pory Pani zrobiła dla mnie. Nie poprzestane nad pracą nad sobą, mimo, że to strasznie boli, strasznie cierpię. Muszę to przejść, inaczej z czapki iluzji, mimo pozornego bezpieczeństwa sączy się w moją duszę i tak ta obawa, ten strach że zamiatam wszystko pod dywan. Dziś wiem, że mogę być odpowiedzialna za to na co mam wpływ, czyli na mnie samą. I to tutaj rozpoczęłam, mozolną, trudną i bolesną wędrówkę. Wiem, że będzie bolało bardziej, ale wiem też, że mam teraz najlepszego przyjaciela który mnie wspiera. To ja sama.Bede tutaj szukala wskazówek aby móc sobie pomagać. Dziękuję
Zostaw Komentarz