W relacjach warto czasami używać rozsądku. Chociaż by czasami. Dla niektórych osób rozsądek jest funkcją dekoracyjną mózgu. Bardziej się kierują podświadomością i instynktami. Chociaż przekonani są, że działają świadomie.
Same uczucia i emocje nie wystarczą niestety. Chociaż bardzo się nie chce myśleć i analizować, kiedy jesteśmy zakochani, zwłaszcza na samym początku znajomości. Zwłaszcza jeśli ktoś nam się naprawdę podoba 🙂 I wszystko się tylko zaczyna. Czekamy z niecierpliwością na kolejnego smsa, bez przerwy sprawdzając telefon. Zaczynając dzień od miłego powitania i czekając w ciągu dnia na 56-e „tęsknię”. Jak tu się skupić na pracy? Tym bardziej móc myśleć o jakiejkolwiek strategii…
Strategia jest prosta. Akademik Pawłow wszystko dobrze wyjaśnił, udowodniając, że do nauczenia się jakimkolwiek reakcjom potrzebne jest pozytywne albo negatywne wzmocnienie.
Jeszcze raz: jeśli chcemy postępować kierując się wyłącznie rozsądkiem – to nie wyjdzie. Ludzie oczekują prawdziwych emocji. Nas samych motywują jedynie szczere reakcje i zachowania, prawda? Wszyscy chcą wymieniać się prawdziwymi i szczerymi emocjami, dlatego, że tylko to mocno motywuje nas do życia.
Dlatego: mózg jest potrzebny nie do tego, by zastąpić emocje i uczucia, tylko po to, by je właściwie ukierunkować. By potem nie mieć sobie za złe swojego nierozsądnego zachowania.
Pod wpływem silnych emocji popełniamy błędy. Zamiast podziękować i pochwalić udajemy obojętność, szukamy ukrytego sensu, traktujemy wszystko bardzo subiektywnie. Zamiast zdystansować się w odpowiedzi na odtrącenie – na odwrót staramy się zbliżyć, naprawić coś, załagodzić. Zwłaszcza kiedy mamy do czynienia z jakąś znaczącą dla nas osobą…
Dlatego słuchać „swojego serca” nie zawsze się opłaca. Zbyt dużo w nim sprzecznych emocji, kiedy jesteśmy w coś zaangażowani. W takich sytuacjach najlepiej pamiętać o uniwersalnych zasadach postępowania, które pokazał akademik Pawłow i wzięli pod uwagę pickuperzy. W pikapie te zasady postępowania nazywają się „bliżej-dalej”. Pamiętamy i posługujemy się tymi zasadami zawsze wtedy, kiedy jesteśmy niestabilni.
Należy:
-zawsze wzmacniać pozytywnie każde słowo, gest, uczynek, które się nam podobają, które chcielibyśmy znowu spotkać ze strony drugiej osoby (czyli, jeśli ktoś nam robi „bliżej” robimy w odpowiedzi „bliżej” w jego stronę)
-im ważniejszy jest gest z jego/jej strony, tym silniejsza reakcja powinna nastąpić z naszej
-nigdy nie należy pozytywnie wzmacniać albo ignorować gesty czy słowa, które się nam nie podobają, które nas ranią (ktoś robi nam „dalej” – robimy podwójne „dalej” w odpowiedzi)
-na negatywne zachowanie reagujemy dystansowaniem się (nie tłumaczeniem, obrażaniem się, czy wyjaśnianiem słownym sytuacji, nic nie mówimy, dystansujemy się)
-im większy dyskomfort odczuwamy na skutek zachowania drugiej strony, tym ostrzejsza powinna być nasza reakcja ( dystansowanie się)
Ludzie są tak skupieni na sobie i swoich interesach i emocjach, że zachowują się, jak małe dzieci, ignorując dobre gesty w swoją stronę. Małe dziecko dostając zabawkę od razu biegnie się bawić, zapominając o podziękowaniu. Dorośli często też skąpią wdzięczności za czyjąś sympatie w swoją stronę. Zaczynając żałować swojego skąpstwa po rozstaniu.
Ale to jeszcze pół biedy. Najgorsze jest wtedy, kiedy zakochani wzmacniają czyjś negatywny stosunek do siebie. On znika – ona piszę mu, jak go kocha. Zjawia się – robi mu awanturę, gdzie się podziewał. Zamiast się ucieszyć na jego widok (wzmocnienie pozytywne) i nie pisać ckliwych listów, kiedy znika (wzmocnienie negatywne).
Przykład. Przyjaciel flirtuje z innymi kobietami, jego partnerka udaje, że nie widzi tego i za chwilę wyznaje mu miłość. Żeby nie odszedł. Pięknie po prostu. Zamiast pożegnać go natychmiast albo przynajmniej się wyraźnie zdystansować. Jaki jest cel w tym, żeby będąc kopanym prosić o więcej? Wzmacniać negatywny stosunek do siebie?
Dlaczego ludzie tak postępują? Dlatego, że emocje są złym doradcą. Emocje nie pozwalają nam podzielić się czekoladką, jeśli ktoś nas poczęstował (zaczynamy ją od razu jeść zapominając podziękować) albo przeszkadzają adekwatnie się zachować, jeśli ktoś nas kopnął.
-Jesteś wyjątkowo oczytana dziewczyna, przeczytałaś chyba tony książek?
-Ależ skąd, nie mam czasu na czytanie, jestem chyba mało ambitna.
Zobaczcie, dziewczyna od razu zaczyna bawić się „czekoladką”, którą dostała, zamiast się ucieszyć i podzielić z częstującym. Na dodatek wymusza na nim więcej, chce, by ją przekonywał, jaka jest wyjątkowa dalej. Jego to nudzi. Jak należało by się podzielić (zrobić „bliżej”)?
-Jesteś wyjątkowo oczytaną dziewczyną, przeczytałaś chyba tony książek?
-Dziękuję, od kogoś tak wykształconego, jak Ty usłyszeć taki komplement podwójnie przyjemnie.
Coś w tym rodzaju. Nie bawić się otrzymaną zabawką i skupiać się na sobie (tym bardziej nie wymuszać więcej). Tylko się podzielić.
W sytuacji, kiedy ktoś nas odtrąca (robi „dalej”) ludzie postepują jeszcze gorzej. Zamiast schować się, odejść zaczynają się zastanawiać ” Dlaczego on tak ze mną? Co zrobiłam złego?” Zaczynają wyjaśniać.
Nie należy niczego wyjaśniać, jeśli ktoś robi nam „dalej”. Zapamiętajcie proszę ważną zasadę: jeśli otrzymaliście cios, nie ważne jest kto pierwszy zaczął. Po otrzymanym ciosie nigdy nie wolno się tłumaczyć, jęczeć, wyjaśniać, przepraszać i podlizywać się. Nawet jeśli też byliście nie w porządku albo sami sprowokowaliście tą sytuację. Na wymierzony cios reakcja powinna być jedna – natychmiastowe odsunięcie się. Jeśli nie mieliście racji – przepraszać należało wcześniej, zanim padł cios. Teraz już za późno. To oznaczało by, że „im ze mną gorzej, tym jestem lepszy”.
Należy się starać być w porządku, nie lekceważyć, nie obrażać bliskiej osoby. Ale jeśli padł cios – nie wolno wracać do przepuszczonych wcześniej ruchów. Trudno, pociąg odjechał. Teraz nie wolno się podlizywać. Nie wolno odpowiadać na „Ty debilu!” – „Kochanie, czymś Cie zdenerwowałem?” Takim miłym trzeba było być wcześniej. Może faktycznie zdenerwował, ale kochanie zapamięta, że forma zwracania się „debilu” jest odpowiednią formą dla partnera. Na takie coś on reaguje przeprosinami i szukaniem swojej winy.
Niektórzy na chamskie traktowanie reagują paniką, rzucają się w nogi, by partner nie odszedł. Dosłownie. Konsultuję dziewczynę, która w poprzednich relacjach na kolanach (nie w przenośni tylko dosłownie!) błagała partnera, by nie odchodził. W obecnych też lubi się poniżać. Dlaczego tak się dzieje opowiem na filmiku. Wracając do błagania na kolanach: zatrzymywać należy kogoś, kto odchodzi, bo go skrzywdziliśmy. Jest smutny i odchodzi. Należy jego zatrzymać. Przeżyjemy piekło jeśli tego nie zrobimy. Ale nie należy zatrzymywać kogoś, kto obraził nas zanim odszedł. Nie należy prowokować czyjegoś złego postępowania, nie należy odpowiadać tym samym, ale nie należy też zatrzymywać kogoś, kto przed odejściem nas skrzywdził. Nie należy się bać, że odejdzie. Odejdzie i po pięciu minutach pożałuje tego, bo wszystkie piłki zostały u niego. Szybko wróci. Jeśli nie wróci, przeżyje piekielne kilka dni (albo kilka godzin), które spowodują, że jego stosunek do nas się zmieni. Tak że spokojnie, niech idzie. Nawet jeśli sprowokowaliśmy sytuacje sami, nie wolno akceptować obelg czy wyzwisk, nie wolno w tym momencie przepraszać i wyznawać miłość. Należy wybrać dla wyznań inną okazję.
Jeśli w chwili emocji zacząć się czołgać i błagać, żeby partner nie odszedł, możliwe, że jemu minie i się rozmyśli. Ale w jego głowie na zawsze pozostanie świadomość tego, że można wycierać o drugą stronę nogi, jak o wycieraczkę. To pozostanie w jego głowie i, co gorsze, w głowie tej osoby, która to zrobiła.
Kobieta/żona krzyczy na faceta, obraża, wyzywa, a on ją próbuje powstrzymać, by nie odeszła i nie zdradziła go z pierwszym lepszym. Potem się uspokoi i nawet jest wdzięczna, że był taki wyrozumiały. Potem nawet będzie seks. Wydaje się, że wszystko jest dobrze. Ale takie sytuacje stają się coraz częstsze. Czemu nie, przecież dostała tyle wzmocnienia pozytywnego. Ona go biję, on jest wyrozumiały. Koleżankom skarży się tylko, że ją wyprowadza z równowagi, że z byłym coś takiego nie miało miejsca. Oczywiście, że nie miało. Były by nie pozwolił na to. Od razu by odszedł. Obecny pozwala, dlatego sytuacja się powtarza i uczęszcza.
Dobrym, ciepłym, otwartym i seksownym można stawać się tylko w odpowiedzi na Miłość. Nie na chamskie traktowanie ze strachu, że partner odejdzie. Otwierać się można tylko w odpowiedzi na prezenty, uwagę, troskę, słowa o uczuciach, na zachwyt. Tylko i wyłącznie.
Na obojętność, chłód, brak czasu i uwagi, skąpstwo, lekceważenie nie należy stawać się gorącą, otwartą i wrażliwą. Na odwrót, należy stać się zimną, usztywnić granice i zdystansować się. Tak, jak ślimak, który napotykając przeszkodę chowa się w domku, ale czując się bezpieczny wyciąga swoje różki ze skorupy i zaczyna podróżować dalej.
Byliście się czasami w podobnych sytuacjach? Zdarzało się zareagować niewłaściwie?
TK
69 komentarzy
Jakie to szczęście że trafiłam na pani kanał na YT,tyle się dowiedziałam o sobie i o tym co robię źle.Dziękuję i pozdrawiam:)
:))
Jest Pani cudowna! Dziękuję za ten tekst!!! Podnosi Pani na duchu i naprowadza na właściwą drogę. Dziękuję!
Dobrze że o tym mówisz Tatiano, tak zdarzało mi się tłumaczyć choć nie powinnam i prosić o czyjąś uwagę. Wszystko ze strachu dokładnie jak piszesz: że ON odejdzie i nie wróci (wiele razy podkreslasz- słusznie, że minusy tak mają że plus odejdzie, że jedyna szansa na miłość się zamyka na zawsze), chce się wytłumaczyć swoje postępowanie żeby ON wiedział że coś robione było że szlachetnych pobudek (ostatnie filmiki- żeby nie bać się że ktoś źle o nas pomyśli ważne że my wiemy jak jest na prawde). Uczę się właśnie tego "blisko blisko" i jeśli należy "dalej dalej". Pickup jest niesamowity wiele można się nauczyć a na filmik się już cieszę ❤️ pozdrawiam ciepło
Już pisałam na fb Pani Tatiany, ale jeszcze tu powtórzę. Pani Tatiano! Zaczynam podejrzewać Panią o czary :) Znów Pani trafia w sedno i znów temat na "teraz" aktualnie "przerabiany" przeze mnie. Kobieto! Jak dobrze, że jesteś! Czytam to 2x i chyba się nauczę na pamięć. Dziękuję!
:))) po prostu to dotyczy każdego... większości osób )
Pani Tatiano, a co z kwestią wyrozumiałości?
Kobieta poznaje mężczyznę, z którym przegaduje całą noc. On jej jednak nie mówi, że ma żonę (która chce rozwodu). Kobieta karze go za brak szczerości, nie odzywając się przez dwa dni. Potem jednak współczucie bierze górę. Rozmawia z nim ciepło, podbudowuje go szczerymi komplementami, przedstawia teorię pola i Pani porady dla minusów, i znika. Czy postępuje właściwie?
Zgodnie z behawioryzmem powinna od razu zniknąć, prawda? Wtedy może zaistniałaby bardziej w jego życiu. Ale czy to naprawdę nauczyłoby go więcej?
Czy jeśli się wie odrobinkę więcej, jest się trochę silniejszym, to humanitarne jest pozostawianie kogoś w chaosie?...
Też się nad tym zastanawiałam... nad moralną stoną... czy to nie zakrawa na manipulację...? Z drugiej strony - wiedza ta jest ogólnodostępna. Ja ją znalazłam, Ty ją znalazłaś... Myślę, że ktoś, kto jest pewny siebie i "zadbany" ze wszech stron ... nie bywa minusem, nie potrzebuje nawet szukać takiej wiedzy... No chyba, że robi to z premedytacją... wtedy jest manipulantem i chce kogoś "zdobyć" dla wlasnych korzyści, nie patrząc na uczucia tego kogoś. Tak myślę...
Dzięki za komentarz, Monia. Ja to widzę trochę jako okrucieństwo... Przynajmniej kiedy sama muszę się tak zachować. No bo rzeczywiście, ta wiedza jest dostępna, ale ilu ludzi męczy się przez lata, zanim do niej dotrze :(
Czasem można komuś ulżyć w cierpieniu. Tylko że to bywa też droga w dół dla samego "ulżącego"...
A okrutnym nie jest ten, co Cię ignoruje? Miesza z błotem. Gra na Twoich emocjach? To dopiero okrucieństwo. Najmniej okrutnym jest powiedzieć nie kocham Cię i odejść. Mimo, że pozornie wydaje się to najgorszą opcją. Ale najgorsze jest szarpanie się z myślami właśnie.
Na pewno, Monia, te zachowania są okrutne. Więc może trzeba po prostu trzymać się zasady pani Tatiany, " im większy dyskomfort, tym silniejsza powinna być reakcja". Jeśli ktoś krzywdzi, ale bez złej woli, tylko ze słabości, to może nie trzeba reagować tak ostro. A kiedy jest po prostu draniem - wtedy bez skrupułów...
Swoją drogą, jeśli doświadczasz tego, co opisujesz, ze strony swojego plusa (jeśli tak jest, oczywiście), to nic dziwnego, że potrzebujesz i biednego minusa, który weźmie na siebie Twoją frustrację.
I tak, według mnie kobiety mogą być pickuperkami, ale to wymaga wyrachowania. To chyba nie dotyczy sytuacji, kiedy ktoś się ciska między krzywdzeniem a byciem krzywdzonym - tutaj jest raczej brak kontroli nad swoim życiem i emocjami. Tak myślę... A Ty?
Dystansujac się działamy we własnych granicach więc gdzie Pani widzi w tym manipulacje? Po drugie nie róbmy z siebie wybawcow świata przy tym męczenników. Myślę że często nie doceniamy 'drugiej' strony jeśli chodzi o jej zdolności do manipulacji. Nie ma co wybierać przed szereg. Sama też się na tym łapie ale jestem tego świadoma i staram się. Pozdrawiam ciepło ;)
Pani Princesso, cenię sobie bardzo Pani komentarze.
Co do pomagactwa, zasadniczo wiem, że ma Pani rację. Ale to dla mnie nie jest kwestia zero - jedynkowa. Myślę, że to zależy od sytuacji. Jeśli leży człowiek w kałuży, a wszyscy przechodzą obok, to pozostają pięknie w swoich granicach. Mogą patrzeć w górę, uśmiechać się do słońca i miło sobie przejść własną drogę. Ale czy zawsze tylko o to chodzi?... Co jeśli widzi się, że ktoś leży w emocjonalnej kałuży?... Może to chrześcijańskie wychowanie przeze mnie przemawia... A może chęć odwrócenia uwagi od własnego życia. Albo dowartościowania się. Nie wiem, ale to jednak skomplikowany temat.
Nie rozumie Pani tematu granic. Można pomóc lezącemu w kałuży pięknie pozostając we własnych granicach. O to właśnie chodzi, by zachowywać się w życiu, jak się chce, ale pozostając we własnych granicach. W tym jest piękno, siła, charyzma, wszystko. I skuteczność.
Dziękuję, Pani Tatiano. Pomyślę o tym.
Oooo... ile to razy byłam w takiej sytuacji... a dziś, o ironio... jestem po jednej stronie, będąc jednocześnie po drugiej... Dla jednego jestem totalnym minusem, a dla drugiego plusem... wielbionym, kochanym, stręczonym... Wszystkie te zachowania odczuwam na własnej skórze jednocześnie (no dobra, nie wszystkie, bo już jestem mądrzejsza i się zdystansowałam i nie błagam o litość - ale bywało tak).... Czy kobiety też bywają pikuperkami?? :)
A kiedy ważna dla nas osoba pisze nagle,aby się w niej nie zakochiwać?.......Dziękuję pani Tatianie za mocne i jakże motywujące słowa....Trzeba odejść, aby zachować resztkę przyzwoitości...Za kolana łapać nie zamierzam:).
-Uważaj, żeby się we mnie nie zakochać.
-Ok, jak sobie życzysz.
I nie zakochać się :)
P.S. Żeby się nie zakochać wiemy, co trzeba robić?
obrócić się i pójść w swoją stronę? Nie wiem
Co można zatem uczynić ,a by uczuciem nie obdarzyć?:)).Jestem tutaj rzeknijmy początkująca i proszę mną kierować od podstaw:)).
Należy zmniejszyć ważność tej osoby dla siebie tak aby figura tej osoby w naszym polu nie rosła. Jest to bardzo pomocne. I zająć się innymi rzeczami dla nas ważnymi.
Komplement od fotografa: "twoje zdjęcia nie wymagałyby retuszu". Odpowiedź: " nie masz pojęcia, ile retuszu mam dziś na sobie". Aż się prosi o odpowiedź: " miło być docenioną przez profesjonalistę z takim okiem". Ale jak przyjąć komplement, który jest ZUPEŁNIE niezasłużony?... Cieszyć się z magii blichtru - makijażu i stroju? A potem uciekać, żeby się ktoś nie poznał, jak Kopciuszek?...
" Zamiast zdystansować się w odpowiedzi na odtrącenie – na odwrót staramy się zbliżyć, naprawić coś, załagodzić. Zwłaszcza kiedy mamy do czynienia z jakąś znaczącą dla nas osobą…" -Tak zdecydowanie jako wybitny minus do takiej sytuacji doprowadzalam, gdy kilkukrotnie byly partner probowal ze mna zrywac. Bylam jak ten dywanik.. A teraz pozostalo mi tylko wymazac go z pamieci i ciagle sie uczyc z Pani bloga, bo jak widac jesli chodzi o temat zwiazkow, to jest to dla mnie temat rzeka..
Pozdrawiam:)
:) To zawsze temat-rzeka. Dla każdego. I każde nowe uczucie jest, jak pierwszy raz, tyle emocji. I za każdym razem nowy sprawdzian... )
''na negatywne zachowanie reagujemy dystansowaniem się (nie tłumaczeniem, obrażaniem się, czy wyjaśnianiem słownym sytuacji, nic nie mówimy, dystansujemy się)'' no dobrze, ale czy dystansowanie się nie jest równoznaczne w pewnym sensie z obrażaniem się? jeżeli były partner mówi mi,ze nic nas nie łączy jednocześnie dając mi do zrozumienia że niby ja za mało od siebie daje chociaż wiem ze to chęć zmanipulowania mną i spowodowania zebym za nim biegała a teraz po paru dniach pyta co slychać jak gdyby nigdy nic to powinnam ignorować takie wiadomości czy krótko odpisać żeby nie było że się obrażam, bo ja do końca nie rozumiem definicji ''dystansować się''. Czy dystansowanie się ma jakieś granice?
Zbyt dużo musiałabym pisać, tłumacząc takie podstawy, jak dystansowanie się. Może kiedyś zrobię taki wpis albo czytając bloga wywnioskuje Pani to z kontekstu. Teraz nie mam czasu o tym pisać.
Właśnie biorę się za ponowne przyswajanie wpisów :)
Moim zdaniem pytanie: "Co słychać?" w tej sytuacji jest mocno nie na miejscu. Najpierw facet daje Ci do zrozumienia, że nic was nie łączy i że za mało od siebie dajesz, a po kilku dniach beztrosko pyta, co słychać? Dziwne. Ja bym nic nie odpisała.
Kilka dni temu otrzymuje od partnera, ktory był na duzej imprezie firmowej w Chinach, zdjęcia i filmiki zespołu, który im przygrywał. Ogólnie wszystko ok, chlopak dzieli się ze mną każdą chwilą, przesyła newsy itd. wszystko gra do momentu, kiedy napisal,że wysłał też swojej byłej żonie krótkie video, bo właśnie zagrali ich wspólną piosenkę ze ślubu... Wysłał rzekomo spontanicznie, tylko jako wspomnienie, bez żadnych podtekstów...nie rozumial mojego zdziwienia. Powiedziałam tylko, co o tym myślę i odcięłam sie..tak jak mówisz...otrzymałam cios, którego on nie zrozumiał... Gdyż do byłej żony nic nie czuje, oprócz zwykłej sympatii... Na drugi dzień przeprosił za zachowanie, ale ja już się nie odezwałam. Uczucie zawiedzenia jest zbyt silne...jednak jak piszesz dopada mnie poczucie winy, za moje mocne słowa i zbyt mocny dystans. Nie obrażam się, ale zamykam w sobie. Nie wiem czy przeprosiny są powodem do tego,żeby twraz wyjść znów ze swojej skorupki jak ten ślimak i podróżować dalej...z nim dalej... Rat, musze dodać, że zanim zareaguje lub napisze cokolwiek, wracam bardzo często do Twojego bloga. Tu, pośród wszystkich Twoich słów i podpowiedzi czuje się jakoś bezpiecznie :)
Czytając bloga, poznając wiadomości o mechanizmach i schematach zachowania, prawach które nimi rządzą,- przypominają mi się rozmowy, słowa, obrazy i tak sobie myślę że plus już znał to wszystko - mówił wprost np że " teraz on już postępuje ( wobec mnie) z większa świadomością albo na zakończenie relacji: że : tu nie chodzi o wybaczenie tylko o to że on musi się asekurować bo już nie chce być naiwny i nie chce powielać schematów . Wtedy nie wiedziałam zupełnie o co mu chodziło bo ja o więzi uczuciach i emocjach , on o schematach. Jeśli tak było , jeśli plus posiadał już całą tę wiedzę to był o krok do przodu a ja byłam na pozycji straconej, naiwna i nieświadoma. Wykorzystywana?
Pozdrawiam ciepło :)
Oj tam, oj tam. Tylko bez użalania się nad sobą. To było Pani doświadczeniem, które jest bezcenne. Dzięki niemu na przykład trafiła Pani na tego bloga i teraz będzie lepsza od swojego byłego plusa ;)
:) Oj tak i niech tak się stanie. Dziękuję, Pani Tatiano! Mam nadzieję, że kiedyś będę umiała pomóc komuś tak, jak Pani swoją wiedzą pomogą mnie.
:)
Będzie Pani lepsza
Jeśli mówi to Pani, człowiek z wielkim doświadczeniem i wspaniały nauczyciel, to ja Pani wierzę :)
( choć aż mnie korci by po staremu " pobawić się czekoladką" - jak w wpisie wyżej) ;)
)))
Najlepsza rzeczą jaka mogła się przydazyc w zyciu, to było trafienie na tego bloga i poznanie tych wszystkich mechanizmow :)
Drukuje i uczę sie tego na pamiec !
Zycie Pani Mi naprawia:)
A swoją drogą gdybym dokladnie tak zachowywala sie teraz przy bylym plusie z pewnością pomyslal by ze ma doczynienia z kims zupelnie innym :)
Rozdwojenie jazni gotowe ;)
Tak ciężko to wprowadzić w życie. Szczególnie jak kogoś bardzo kochasz. Wiesz, że źle robisz tłumacząc się, przepraszając, prosząc o uwagę, ale ten strach przed utratą bliskiej osoby jest tak straszny, że doznajesz paraliżu i robisz wszystko na opak. Staram się stosować do rad Pani Tatiany, ale idzie to opornie.
Trzeba się pozbyć strachu. To pierwsze. Strach to początek końca. Jeśli się boisz stracić - stracisz napewno. Proszę sobie wyobrazić najgorszą opcje. Ze już go Pani straciła. Co wtedy będzie?
Witam.To rzeczywiscie STRACH paraliżuje nami i nie pozwala podjąć wlasciwych kroków.Ale kiedy nastąpi "przelomowy"moment ,który zadecyduje o naszym być albo nie być....ów strach proszę mi wierzyć minął.Dziś czuję ulgę, że podjęłam ważną dla mnie decyzję....i czuję się wspaniale(myślę o samopoczuciu,zdrowiu).Krok w kierunku rozwodu uratował mnie i moją rodzinę.Dziś patrzę na wszystko inaczej i wiem,że sama siebie uratowalam.Od tamtej chwili przestrzegam inne kobiety,aby nie "żebraly" o miłość....i go nie zatrzymywaly.J.P.II powiedział"Godność osoby ludzkiej nie ma ceny".Wpisy Pani Tatiany utwierdzaja mnie w przekonaniu że postepuje dobrze i bardzo je sobie cenię.Pozdrawiam wszystkie panie, które walczą ze sobą o SIEBIE.
Pani Tatiano,
"-na negatywne zachowanie reagujemy dystansowaniem się (nie tłumaczeniem, obrażaniem się, czy wyjaśnianiem słownym sytuacji, nic nie mówimy, dystansujemy się)". Ok, a gdy partner widzi dystansowanie się i nie potrafi powiązać tego ze swoim zachowaniem? Jeśli dopytuje co się stało, bo jakimś cudem nie jest to dla niego oczywiste? Wtedy chyba można wyjaśnić? A jeśli nie dopytuje, a sam czuje się odtrącony i buduje dystans? Lub traktuje to jako zwykłego "focha" i czeka aż przejdzie? Nie mówimy sami co nas uraziło? A może chodzi tu o jakieś "większe powody"? Bardzo oczywiste, których nie da się pomylić czy nie zauważyć. To w takim razie jak postępować z tymi "mniej oczywistymi"?
Pozdrawiam serdecznie
"Jeśli dopytuje co się stało, bo jakimś cudem nie jest to dla niego oczywiste?" - odpowiedzieć " nic się nie stało, mam dużo zajęć". Ale bez ściśniętych ust. To wystarczy. Pani się nie powinna przejmować, czy on rozumie powód Pani dystansowania się czy nie. Pani dystansuje się nie po to, by mu coś pokazać. Nie trzeba mu niczego pokazywać. Po prostu osoby z wysoką samooceną nie będą się zmuszać do przeżywania sytuacje, które są dla nich dyskomfortowe. Dlatego się dystansują. A nie po to, by komuś coś pokazać. Po prostu osoby z szacunkiem do siebie bardzo przyciągają tą swoją cechą i nikt nie chce ich stracić. Ja będę o tym jeszcze dużo mówiła na filmikach, niestety ciągle nie mam czasu póki co.
"To w takim razie jak postępować z tymi „mniej oczywistymi”?" - kierować się na siebie. Być w porządku wobec siebie. Nie robić niczego, by zmanipulować inną osobę do jakichś tam zachowań.
Rozumiem. Chodziło mi o to, że jeśli druga strona czuje że jest coś nie tak a dopytując nie usłyszy powodu, to uzna że to dystansowanie to jakiś "foch" a osobę dystansującą się za niezrównoważoną, która "urozmaica" relację takimi zachowaniami. Żeby nie było nudno. Dystansujemy się dla siebie, dla zachowania swoich granic, nie dla manipulacji- dlatego myślałam, że stawiamy sprawę jasno, żeby druga strona znała granice. Ale widzę, że nie o to chodziło. Jakoś tak mam zakodowane, że dobra komunikacja to podstawa udanego związku (mogę źle pojmować "dobrą komunikację"). Trudno mi jeszcze zrozumieć, dlaczego nie obchodzi nas co pomyśli druga strona. Przez złe zrozumienie można wiele stracić, a dobrym i szczerym wyjaśnieniem wiele zyskać. To nie są łatwe sprawy i ja się jeszcze uczę :) Dzięki Pani, Pani Tatiano robię postępy. Szkoda, że nie uczą tego w szkole, tyle zmarnowanych lat ;) Pozdrawiam serdecznie i ściskam :)
"Trudno mi jeszcze zrozumieć, dlaczego nie obchodzi nas co pomyśli druga strona"- bo na to nie mamy wpływu. Wystarczy, co pomyślimy o sobie my sami. Jeśli wiemy, że jesteśmy w porządku, nie trzeba się martwić. A jeśli druga strona czegoś nie zrozumie, to się zapyta. Wtedy wytłumaczymy. Tłumaczyć należy raz. Że nie akceptujemy tego czy tamtego, nam to przeszkadza i tyle. Jeśli mimo to druga strona robi to dalej, dystansujemy się bez tłumaczenia. Jak długi będzie ten dystans zależy od sytuacji. Może być nawet odejście. Mówić można jeden raz. A te wszystkie kłótnie bez przerwy i pozostawanie nadal w tym związku jest oznaką neurotyzmu. Kiedy człowiek potrzebuje tych emocji. Potrzebuje, żeby się pokłócić, żeby mu dali w twarz itd. Neurotyzmu należy się wyzbywać, inaczej będzie się żyło w tym piekle latami. Cóż, niektórzy żyją.
"Po prostu osoby z wysoką samooceną nie będą się zmuszać do przeżywania sytuacje, które są dla nich dyskomfortowe"
Dziękuję, proste słowa, a trafiają w samo sedno. Miłego dnia, Pani Tatiano:)
Pani Tatiano, bardzo dziękuję za ten tekst. Tydzień temu mój partner kolejny raz okazał mi lekceważenie a ja odwróciłam się i odeszłam. Nie odezwał się do tej pory i jest mi bardzo ciężko ale przynajmniej zachowałam honor.
Dziękuję
Bardzo szybko znajdzie Pani kogos,kto bedxie Pani wart. Tak zawsze sie dzieje, kiedy nie tracimy honoru. Kiedy tracimy i sie ponizamy, ani ta relacja sie nie uda, ani nastepna, przynajmniej bardzo długo.
@ Danuta, wspieram wirtualnie w podjetej decyzji.
Mam obecnie podobna sytuacje. Mimo, ze po podjeciu takiej decyzji bywa ciezko i troche smutno bo to jakas strata jakby nie patrzec, to niesamowite jest to, ze majac juz wiedze z bloga podjecie pewnych decyzji przychodzi naturalnie. To bardzo buduje, dodaje sily i pozwala z optymizmem patrzec w przyszlosc.
Gdy zauważam że znajomy/a się nagle dystansuje, to pytam o powód (jesli go nie znam) kilka razy pomogło to wyjaśnic nieporozumienie lub naprawić sytuację, bo bywa tak, że ktoś bierze zbyt osobiście coś, co nie było wcale do niego zaadresowane.
Nie znoszę tego kiedy ktoś strzela focha a ja nie rozumiem o co chodzi, no może mało domyslna jestem, ale kiedys próbowałam się domyślić o co chodzi i przyszło mi do głowy 10 różnychh powodów a okazało się, że chodziło o coś zupełnie innego. Przecież my wszyscy jesteśmy rózni, każdy z nas ma różną wrażliwość, to co kogoś rozśmieszy, kogoś innego rozzłości, no wiadomo, że jak sie lepiej znamy z kimś, to łatwiej nam interpretować jego zachowanie, gorzej nam idzie, gdy znamy się mało i tylko wirtualnie na przykład.
Witam Pani Tatiano
A czy ta metoda z dystansowaniem sie (dalej-dalej) jest dobra w przypadku, kiedy zazdrosny partner wmawia nam ze go oklamalismy co wgl drugiej str. Nie mialo miejsca i obrazony przestaje sie odzywac? Czy w odpowiedzi na to tez nie powinnismy sie odzywac?
Dzień dobry Pani Tatiano,
Jestem bardzo szczęśliwa, że przywróciła Pani ten cudowny artykuł, z moich najbardziej ulubionych, gdzie często ,, rozsądek jest
częścią dekoracyjną mózgu,,! Wczoraj, razem z córkami, świętowałam swoje ,,przyspieszone,, urodziny, a dzisiaj TAKA niespodzianka!
I to od samego rana! Dziękuję Pani BARDZO i serdecznie pozdrawiam.
<3 :)
Witam wszystkich i Panią Tatianie. Jestem świeżo po rozstaniu, wydaje mi się, ze bylem minusen, bo uzaleznilem się bez reszty zatracajac siebie, granice i wszystko co wypracowałem po pracy na sobą po zakończeniu terapii uzależnien. Moja dziewczyna, chyba plus zerwała ze mną na spokojnie, mówiąc mi co jest nie tak. Plakalem jak małe dziecko przez kilka dni i sie zdystansowalem. Czy w takiej sytuacji warto kupić kwiaty dla dziewczyny? Bo ostatnie jakie jej kupiłem byly słabe i obiecałem że się poprawię i kupię ładne, jednak ona zerwała ze mną zanim to zrobiłem, czy nie będzie to plaszczenie się?
Pozdrawiam wszystkich!
Przemku... przeczytałam Twoje wszystkie komentarze. I wynika z nich jasno to, co Ty tak naprawdę sam wiesz - jesteś minusem, czyli kimś uzależnionym od drugiej osoby. Ta osoba powiedziała Ci, że kwaty, którejej dałeś były słabe?! Zerwała z Tobą, a Ty chcesz jej kupić kolejne...? Really? Narazie jedyne opcja to NIE ROBIĆ ABSOLUTNIE NIC, aż odzyskasz trochę trzeźwego spojrzenia i dystansu. Może - jak się pozbierasz i odzyskasz siłę i szacunek dosibie - to dziewczyna odezwie się za parę miesięcy. Ale teraz to na na pewno nie czeka na kwiaty
Źle mnie zrozumiałaś SAS, ja uznałem, że te kwiaty były słabe i wstyd mi za nie. Kwiaty w końcu kupiłem - w akcie walki o okruchy uwagi, zainteresowania. Czytająć któryś z wpisów p. Tatiany dotarło do mnie jak wszystko w tym związku było nie tak. Szybko się zakochałem, probówałem wymusić związek, ona jeszcze nic nie czuła, ale mówiła, że może poczuje. W końcu pewne działania moje sprawiły, że druga strona się zakochała, wtedy mi przeszło i tak aż do samego końca się męczyłem nie okazywałem uczuć, miałem mase niechęci, odrzucałem bliskość, ale na wszystko to zaraz dawałem jej coś w rekompensacie (poczucie winy) , wszystko ona ciągneła do przodu, ja nie byłem przekonany do pójścia do przodu, a uzależniłem się od pewnych rzeczy które mi dawała, że się zgadzałem, ciągle mi coś w niej nie pasowało. Wg. teorii pola dopiero na końcu wpadłem w ogromny minus, bo wcześniej to ona zabiegała o wszystko, a ja tylko siedziałem sfrustrowany i się zgadzałem. I teraz to widzę, nie byłem w ogóle w tym szczęśliwy, męczyłem się i starałem się dostosowywać do oczekiwań. A co do tematu wpisu, no to tak, zrobiła mi dalej, a ja choć wiem na głowę, że to już koniec i w głębi wiem, że tego już nie chce to wdaje się jeszcze w przekraczanie granic i doptyuje ją o gościa z którym się spotyka teraz, czy już spali ze sobą, ale ona się nie daje wciągać w manipulacje i pozosotaje w granicach. A ja kończe z brakiem szacunku do siebie i uczuciem poniżenia. No nic. Trzeba będzie się nie poddawać tej pokusie i pogodzić i odważyć przezyć te wszystkie trudne emocje pustki, bólu itp.
"Na obojętność, chłód, brak czasu i uwagi, skąpstwo, lekceważenie nie należy stawać się gorącą, otwartą i wrażliwą. Na odwrót, należy stać się zimną, usztywnić granice i zdystansować się. "
Dzięki Pani konsultacjom wreszcie zachowałam się, jak należy. Drapie w środku jak cholera, ale kurczę, dumna jestem z siebie. Dziękuję Pani <3
Na obojętność, chłód, brak czasu i uwagi, skąpstwo, lekceważenie nie należy stawać się gorącą, otwartą i wrażliwą. Na odwrót, należy stać się zimną, usztywnić granice i zdystansować się. Tak, jak ślimak, który napotykając przeszkodę chowa się w domku, ale czując się bezpieczny wyciąga swoje różki ze skorupy i zaczyna podróżować dalej.
Pani Tatiano,nic dodac,nic ujac.Trzy zdania w ktorych zawarla Pani proste zasady ,ktore chronia przed pakowaniem sie w klopoty.
Dziekuje bardzo:)
To mój ulubiony Pani artykuł.Czytam go od czasu do czasu i pracuje nad soba,jest Pani Geniuszem świadomego kreowania siebie i relacji.
To ja wszystko robiłam na opak. Chłopak mówił że jestem atrakcyjna, a ja na to że kiedyś byłam. Zero instynktu samozachowawczego! Ale od dzisiaj już wiem jak odpowiadać. Dziękuję :)
Pani Tatiano, czy da się wyzbyć tej checi poklocenia się ? Byłam minusem ,ale mam wrażenie,że właśnie moze nie raz czasem prowokowalam sytuację...nie wiem...raz byłam miła, nadskakiwalam, ale raz chciałam sprawdzać czy mu na mnie zależy skoro tak dużo dawalam z siebie... Nie raz mi mówił "Ty się lubisz kłócić"
Pani Tatiano! odkryłam Pani kanał i blog niedawno i jest szansa, że mój kolejny związek będzie dzięki tej lekturze lepszy, a ja nieco mądrzejsza ;) Bardzo dziękuję :)
Szansa granicząca z pewnością :) <3 Czego Pani szczerze życzę! :)
Pani Tatiano,wracam do tego artykulu czesto.Za kazdym razem znajdujew nim cos aktualnego na chwile obecna.To,taka moja Biblia:).Odwazam sie wychodzic,ze skorupy...Dziekuje:))
Byłam w takiej sytuacji. Sprowokowałam sytuację, ale nie spodziewałam się emocjonalno-chamskiego zachowania w ramach "odpłaty". Mimo wszystko prowokacja pokazała i prawdziwe oblicze tej osoby i potwierdziła mi to, że wszystko co do tej pory robił, by wrócić, było kłamstwem, bo on się nie zmienił. Nie ma to, jak strzelić sobie w oba kolana i powarczeć jak kulawy pies ... chcąc obrazić sukę.
Dzięki Pani wpisom, filmikom wyciągnęłam wnioski i lepiej mi się przez to żyje. A oto chyba chodzi!
Pani Tatiano,a jeśli chodzi o nasze dzieci a konkretnie zbuntowaną nastolatkę?Na obelgi z jej strony zareagowałam dystansem.Nie odzywam się nie pytana,nie nadskakuję.Ona też obrażona.To dla mnie nowa sytuacja bo nie jestem typem obrażalskiej matki,a trochę tak się teraz czuję.
Niestety tłumaczenie że obelgi są niedopuszczalne nie działa.Byłabym wdzięczna gdyby Pani słówko rzekła też w kontekście rodzicielskim.
Czytam Pani blog od pierwszego posta i bardzo mi się rozjaśnia w głowie,ale z córką mam kłopot niestety.
Pani Tatiano czytam dawne artykuły na Pani blogu i ciagle się uczę. Ten jest rewelacyjny, po prostu niesamowity!!!!!
Mój plus narcyz (mąż) w złości wykrzyczał że odchodzi (miał romans), był przekonany, że jak zawsze będę się korzyć przed nim a ja o dziwo przytaknęłam i nie zrobiłam nic, żeby go zatrzymać. Zdystansowałam sie nieświadomie bo wtedy jeszcze Pani nie znałam. Po prostu to było moje dno.. On widząc, że jestem twarda, wniósł o rozwód, był pewny, że tym mnie złamie. Cierpiałam ale powiedziałam "Dobrze, rozwiedziemy się". Po kilku tygodniach zaproponował, żebyśmy jednak byli razem, że niby przemyślał i tyle lat byliśmy razem (20 lat) i on nie chce tego przekreślać., powiedział, że wycofa pozew. Odmówiłam. Cały czas spotykał sie z drugą kobietą. W międzyczasie wyprowadził się. Dwa tygodnie przed sprawą rozwodową napisał, że był przekonany, że te kilka miesięcy rozstania sprawi, że zacznę zdroworozsądkowo myśleć, ale widzi że nie. Że większość jak nie wszystko zależy teraz ode mnie (on wycofa się z rozwodu). Napisałam, że nie chcę z nim być. Jesteśmy po pierwszej sprawie rozwodowej. On spotyka sie z dwoma kobietami na raz, one nic o sobie nie wiedzą. Ja strasznie się męczę, myśląc jak przez lata byłam traktowana i jakim łajdakiem i manipulantem jest mój mąż. Ale czytam Pani bloga i słucham Pani filmików, w kwietniu miałam u Pani konsultację i mam nadzieję, przez łzy ale mam nadzieję na lepszy czas, choć jest mi bardzo ciężko. W tym moim rozstawaniu się widzę to wszystko o czym napisała Pani w artykule, o dystansowaniu się, bliżej -dalej, o reakcji plusa na zachowanie minusa. Jakie to trudne ale jakie skuteczne... Pani Tatiano, ja wiem, że słyszała Pani już setki razy, że jest Pani wspaniała. Ale ja po raz już któryś chcę znowu to napisać. Dziękuję Pani z całego serca, za to że nas Pani prowadzi, wspiera, daje siłę i nadzieję, pomaga wstać i iść z godnością dalej.
"Można pomóc lezącemu w 'emocjonalnej' kałuży pięknie pozostając we własnych granicach. O to właśnie chodzi, by zachowywać się w życiu, jak się chce, ale pozostając we własnych granicach. W tym jest piękno, siła, charyzma, wszystko". Pani Tatiano, jestem początkująca w Pani naukach. Ja, wieczna motywatorka, ratowniczka, nauczycielka, tracąca przy okazji własne zasoby i energię. Proszę o podpowiedź, jak pomóc, ale pozostając we własnych granicach i przy okazji chroniąc siebie? Dziękuję serdecznie za każdy wpis, który dociera do głowy i serca <3
Pani Tatiano, uratowała Pani moje życie. Dziękuję
Kapitalny artykuł, Pani Tatiano :) Zawarta w nim wiedza jest bardzo uniwersalna i jestem przekonana, żę można z niej skorzystać w wielu sferach życia. Zdaję teraz sobie sprawę, ile błędów popełniłam w przeszłości, ale z drugiej strony dzięki Pani wiem już, jak należy postępować. Serdecznie dziękuję i pozdrawiam Panią, Pani Tatiano! Jest Pani świetna ! :D
Zostaw Komentarz