Skoro wszyscy zgodnie odpowiedzieli na poprzedni wpis, że wolą być myśliwymi, niż zdobyczą, zastanawiam się, dlaczego tyle osób u mnie na konsultacjach skarżą się na problemy w relacjach? 🙂 Myślałam, że sami myśliwi czytają bloga )))
Oczywiście, że warto być myśliwym. Mając postawę zdobyczy można tak długo czekać, aż Cie zdobędą, że się zostanie pogryzionym przez mole. Czyli ważna jest aktywna postawa. Źle tylko bywa, kiedy ktoś, kto nie ma pojęcia o mądrym polowaniu postanawia zostać myśliwym od poniedziałku i zaczyna działać zbyt aktywnie. W rzeczywistości reaktywnie i bardzo głupio. (Przy okazji pytanie dla Was: w przedziale jadą Pan i Pani. Pani postanawia poznać Pana i zaczyna rozmowę jako pierwsza. Czy jej działanie jest aktywne, reaktywne czy proaktywne? Uzasadnijcie proszę).
Najważniejszym narzędziem myśliwego są haczyki. Nie piłki, nie przynęta, nie piki tylko haczyki. To są hasła, którymi się posługują pikaperzy. Tacy bardzo mądrzy chłopcy, dobrze znajacy się na psychologii i postępujące z tą wiedzą ekologicznie albo nie do końca. Haczyki to jedyne narzędzie, którego może używać nawet minus, czyli ktoś czyja ważność jest znikoma. Albo nawet ujemna. Haczykiem jest takie postępowanie, które wywołuje dysonans poznawczy. Haczykiem się „zahacza” kogoś, czyli powoduje, że druga osoba przez większość czasu wraca myślami do sytuacji.
Niestety większość ludzi mylą „inwestycje” z haczykami. „Zaprosiłem ją w podróż na Malediwy – zrobiłem świetny haczyk! Teraz będzie przez cały czas myśleć o mnie”. Nie ma większej głupoty na świecie, niż inwestowanie w relacje z kimś, dla kogo jest się zerem. Oczywiście Wasze iluzje mogą podpowiadać, że zerem nie jesteście. Że skoro jeździcie Bentleyem, to Wasza uwaga i tym bardziej „inwestycja” musi być bardzo cenna. Ale cenna ona będzie tylko dla kogoś, dla kogo jesteście cenni Wy sami. Mówiąc „inwestycja” mam na myśli wszystko, co inwestujemy w relacje. Czyli czas, energię, pieniądze, emocje itd.
Jeśli mężczyzna, który się bardzo podoba kobiecie zrobi jej piękny prezent, kobieta poczuje się szczęśliwa. To będzie ładny i mądry krok. Ale jeśli piękny i drogi prezent zrobi nam ktoś, kto się nam nie podoba, niczego poza niechęcią tym prezentem nie wywoła. Nikt nie lubi czuć się zobowiązany. „Dał mi drogi prezent, pewnie liczy, że po kolacji pojedziemy do niego. No zaraz, na pewno. Dostanie buzi w policzek i adejos”. Albo inna sytuacja. Kobieta pomaga mężczyźnie, który jej się podoba. Ale co czuje mężczyzna, przyjmując pomoc kobiety, która nie jest dla niego atrakcyjna? ” Kurcze, pewnie liczy, że się z nią umówię. Czy ona widziała się w lustrze? Kto się z nią umówi? Chyba ktoś taki, jak ona”.
Rozumiecie? Robić drogie prezenty można tylko wtedy, kiedy Wasza wartość subiektywna jest bardzo wysoka. Inaczej to nie będzie ładny gest tylko wymuszanie. Nikt nie lubi, kiedy z niego coś próbują wydostać. Wtedy każdy się zamyka. Ale my musimy na odwrót, otworzyć drugą osobę. Jedyny sposób, żeby ktoś się nam otworzył jest tylko jego własna chęć na to. Żeby taka chęć powstała, nasza wartość subiektywna dla tego kogoś musi być duża, przynajmniej musimy być w jego polu (uwagi, psychiki). Żeby nasza WS wzrosła ten ktoś musi myśleć o nas. Żeby zaczął myśleć, musimy zrobić coś, co spowoduje, że zacznie to robić. Logiczne? Co spowoduje, że człowiek, którym jesteśmy zainteresowani zacznie o nas myśleć? Nie wiem. Różne rzeczy. Każdy człowiek jest inny. Jak się dowiedzieć, co może zaciekawić, zrobić wrażenie na tym kimś? Należy przestać być egoistą. Należy stać się empatą. Śmiać mi się chce , kiedy słyszę od kogoś w telewizji : „Jestem osobą empatyczną”. Empatia to nie współczucie! Empatia – to schowanie własnego ega do kieszeni, to obserwowanie, słuchanie, próba zrozumienia drugiej osoby, z którą umówiliśmy się na kawę (na przykład). Empatia to rozumienie potrzeb i intencji drugiej strony. Większość ludzi są egoistami i tym samym bardzo sobie szkodzą. Każdy na randce stara się mówić o sobie, zrobić wrażenie swoimi gadżetami, albo dekoltem, albo wielkością napiwku (chociaż to jednak lepsze, niż facet, który zaprasza kobietę na spotkanie i pozwala jej płacić za siebie). Ale i tak to nie jest najważniejsze. Spróbujcie podczas spotkania mówić trochę mniej i więcej słuchać. Najlepiej zachęcająć drugą stronę do mówienia o sobie. Słuchajcie, poruszajcie różne tematy, rzucajcie tematami, jak piłeczką pingpongową. I znajdzie się coś, w co traficie. Co się okaże dla niej/niego ważne. I jeśli dacie radę dać jej/jemu to, czego on/ona szuka – brawo, Wasza wartość subiektywna wzrośnie.
Ale wróćmy do sytuacji, kiedy jesteście na tyle nieudolnym słuchaczem i obserwatorem, że nie wiecie, co może sprawić, by druga strona spojrzała na Was cieplej. Wasza wartość dla tej osoby jest zerowa. Co robimy?
Żeby nauczyć się działać proaktywnie należy zapamiętać sobie te dwie rzeczy:
-Nauczyć się nie ciągnąć nikogo do siebie i nie otwierać się samemu na byle jaki gest w Waszą stronę ( takie zachowanie samo w sobie jest haczykiem)
-Nauczyć się nie wchodzić do głowy innych ludzi i nie starać się zrozumieć, co oni myślą o Was? (wtedy będziecie nieuchwytni, bo nie będziecie się przywiązywać myślami do kogoś, dla kogo jesteście obojętni, nie będziecie rozdmuchiwać jego/ich figurę w swoim polu)
Umieć zahaczyć kogoś i nie dać się być zahaczonym samemu – to podstawa proaktywnego zachowania.
Reszta to wyższa szkoła jazdy, zacznijcie najpierw od podstaw. Zwalczcie swój egoizm i wzmocnijcie szacunek do siebie. (Tego się nie zrobi chodząc na terapię grupową, gdzie się zachęca do oskarżania rodziców i szukania przyczyn problemów i niepowodzeń dnia dzisiejszego w Waszym dzieciństwie. Doroślejcie).
Większość ludzi widząc osobę, która im się podoba postanawiają działać proaktywnie. Atakują drugą stronę. Do czego to prowadzi? Do tego, że jeśli Wasza wartość obiektywna jest porównywalna do WO subiekta zostaniecie parę razy wykorzystani i porzuceni. W przypadku faceta to pójście do łóżka, w przypadku kobiety – pójście na randkę, dostanie bukietów kwiatów, poopowiadanie koleżankom albo wrzucenie zdjęcia na FB. Na tym koniec. Jeśli wartość obiektywna jest niższa wszystko trwa jeszcze krócej. Jeśli szacunku do siebie mamy mało, po odrzuceniu nas wyhodowujemy sobie figurę w polu rozmiarem z wieżowiec. Zaczną się relacje z brakiem równowagi znaczenia. Warunki takich spotkań stają się coraz bardziej drastyczne, czym się to kończy chyba każdy w pewnym wieku już wie. Zakładam, że każdy kiedyś był minusem.
Chociaż czasami bywa tak, że zakochany po uszy nie atakuje obiektu swoich marzeń. Siedzi sobie cicho i obserwuje go z ukrycia. Monitoruje jego stronę na FB, jego znajomych, myśli o nim, studiuje jego życiorys, patrzy, kto lajkuje jego zdjęcia, słowem zbiera do swojego kapelusza czarodziejskiego wszystkie te śmieci – każdą informacje o swoim ukochanym. Przy tym, że ukochany pozostaje obojętny. Za to „proaktywny” tak się nakręci tym rozmyślaniem, że na pewno wkrótce będzie chciał zaatakować.
Ktoś, kto działa proaktywnie NIGDY nie będzie hodował czyjaś figurę w swoim polu, dopóki jego własna figura będzie dla tamtej strony nieistotna. Człowiek proaktywny nie robi głupot. On nie siedzi biernie w oczekiwaniu na uśmiech losu, ale głupot też nie robi.
Proaktywne zachowanie, to zachowanie ze zrozumieniem tego, że szacunek do siebie to nie pusty dźwięk. To rozumienie, że siedzenie i patrzenie na kogoś z pozycji dolnej nie jest zachowaniem właściwym. A monitorowanie czyjegoś profilu na FB jest zachowaniem dolnym. Zachowanie dolne jest zawsze wtedy, kiedy o Was nie myślą i nie pamiętają. A Wy myślicie o tym kimś bez przerwy i bez przerwy wałkujecie ten temat z koleżanką. Mądre zachowanie to takie, kiedy spokojnie się czeka na brzegu. Mądry człowiek nie skoczy do wody, żeby się nie uderzyć. On zaczeka, aż zdobycz podejdzie do niego sama, zaciekawiona haczykami (mądrym postępowaniem, we własnych granicach). Wtedy można będzie zacząć relacje bez braku równowagi. Nie z dolnej pozycji. (Z dolnej pozycji może zacząć relacje tylko silny doświadczony pikaper i pięknie wyprowadzić je na właściwy poziom. Zwykłym śmiertelnikom to się nie udaje 🙂 , nie próbujcie. Sami wpadniecie w pułapkę.
Jeśli szacunek do siebie jest rzeczą niezrozumiałą i abstrakcyjną dla Was, prawdopodobnie żaden haczyk zrobić się nie uda… Nie może zrobić haczyka ktoś, kto sam jest podwieszony na nim. Jeśli próbując wymyśleć swój haczyk spędzacie mnóstwo czasu monitorując swoją „ofiarę”, gratuluję – zahaczyć Wam nikogo się nie uda. Chyba że siebie samego, za pupę.
Podajcie przykłady haczyków, spróbujemy? Podpowiem, że prawie wszystkie haczyki są zbudowane na tym, że powstaje dysonans kognitywny bądź na dysonansie pomiędzy emocjonalnym poruszaniem się do przodu i fizycznym poruszaniem się gdzieś na bok. „Ofiary” postępują na odwrót. Jeśli chcecie możemy kontynuować temat haczyków. Ale spróbujcie też podać przykłady.
TK
66 komentarzy
Witam. Moim zdaniem warto zawsze być sobą. Szczerość i prawda to najskuteczniejszy haczyk. Może jestem idealistą ale jeżeli człowiek próbuje kontrolować swoje emocje nigdy nie wychodzi to dobrze. Poza tym uważam że jeżeli na kimś nam zależny szczerze i prawdziwie nigdy nie warto stosować żadnych technik manipulacji emocjami. W krótkim czasie zyskamy na pewno to co chcemy ale szczęścia nie będziemy doświadczać. Zawsze warto pracować nad sobą i to od siebie trzeba zacząć to najskuteczniejszy haczyk. Jeżeli wiemy czego chcemy, co sprawia nam przyjemność do czego dążymy to będziemy w stanie zrozumieć innego człowieka. Po za tym miłość to uczucie bardzo silne człowiek kocha często wbrew logice, wbrew rodzinie i wszelkim logicznym zasadom współżycia społecznego. Haczyk zawsze możemy zarzucić ale prawdziwa rybę złowimy tylko raz. Dziękuje i pozdrawiam. Od siebie dodam że blog jest fantastyczny i pani Tatyana to osoba wspaniała uratowała mi życie. Wielkie wyrazy szacunku.
Rodzaj haczyka trzeba chyba dostosować do sytuacji. Najłatwiej dobrać haczyk, gdy wyśniony „obiekt” nas nie zna albo ledwo kojarzy z widzenia, a my co nieco o Nim wiemy. A najtrudniej, gdy dobrze nas zna jako wielkiego minusa, z którym się rozstał i zerwał kontakt. Wtedy potrzebny jest hak rozmiarów kotwicy ;-)) Być może haczykiem będzie wtedy zaimponowanie zachowaniem, jakiego się po nas „zwierzyna” ;-)) nie spodziewa (kurs płetwonurka, zmiana pracy...) Ale żeby zadziałało informacja musi dotrzeć bez naszego udziału i nie może budzić wątpliwości, czy aby nasze działanie nie wynika z desperacji lub chęci zwrócenia uwagi. A i tak zawsze jest obawa, że plus pomyśli „super, że jakoś się pozbierała” i będzie żył długo i szczęśliwie z kimś innym... Tak, wiem, wiem zdobyte zasoby, tak czy owak - zostaną ...
"Być może haczykiem będzie wtedy zaimponowanie zachowaniem, jakiego się po nas „zwierzyna” ;-)) nie spodziewa (kurs płetwonurka, zmiana pracy…)" - minus może zrobić wszystko, łącznie z kursem płetwonurka, nawet zostać baletnicą. To nie będzie żadnym haczykiem dla plusa. Niech Pani wyobrazi sobie faceta, którego ma pani dosyć. Przed którym Pani ucieka. I on zrobi kurs płetwonurka. Będzie to haczykiem dla Pani? Zacznie Pani o nim myśleć? Oprócz tego, że "Boże, znowu! :( Myślałam, że już się odczepił na dobre, a tu proszę - kurs płetwonurka zrobił. Pewnie dla mnie. Dramat"
ha ha ha :) :) :)
Nooo, chyba, że przy okazji zdobędzie wybitne wykształcenie ....tkanki mięśniowej, zgromadzi majątek, zacznie organizować imprezy w swojej willi z basenem, otoczy go bukiet atrakcyjnych ...fizycznie Niewiast, to wtedy była luba zapewne się zastanowi, co się stało..? Tylko, czy wtedy była luba będzie mu jeszcze potrzebna..? ;-))
O super wpis <3 to ja napisze: Pani zagadujaca pierwsza w przedziale Pana jest po prostu aktywna? Nie wiaodmo czy sie usmiechali do siebie, czy chociaz wymienili spojrzenie i w jaki sposob zagaduje, ale wydaje mi sie, ze ok to zachowanie? W sensie rozpoczac pogawedke w przedziale grzecznie i taktownie chyba jest w porzadku? Moje przyklady haczykow zaczerpniete z zycia (ktore ja stosowalam): - patrzenie w oczy, w sumie pewne siebie swidrowanie wzrokiem, takie nawet nie na miejscu + mile usmiechy, a pozniej udawanie, ze nawet nie dostrzegam tej osoby i tak w kolko (p.s. dla innych czytelnikow: wyzej wymienione haczyki w moim przypadku nie podzialaly na te osobe jak chcialam, jedyne co uzyskalam, to ta osoba zaczela zachowywac sie dokladnie tak samo i do nikad to dalej nie doprowadzilo, wiec czegos zabraklo). Inny haczyk, ktory wtedy akurat na tamta osobe zadzialal: - na spotkaniu towarzyskim, zapytalam sie bardzo bezposrednio pewnego mezczyzny, czy kobieta, z ktora dlugo rozmawial, to jego zona/dziewcyzna, okazalo sie, ze nie i Pan cala reszte spotkania juz chcial spedzic tylko ze mna. Z kolei na mnie dzialajace haczyk to szczery promienny usmiech :)
1)Uśmiech to nie haczyk. 2)"na spotkaniu towarzyskim, zapytalam sie bardzo bezposrednio pewnego mezczyzny, czy kobieta, z ktora dlugo rozmawial, to jego zona/dziewcyzna, okazalo sie, ze nie i Pan cala reszte spotkania juz chcial spedzic tylko ze mna"- super, że się Pani odważyła, to lepiej, niż nic nie robić,ale to też nie haczyk. Po za tym, zaczynając rozmowę pierwsza jest Pani w pozycji dolnej, trzeba potem umieć z niej wyjść. Chociaż powtarzam, nie mam nic przeciwko temu, żeby próbować swoich sił. Proszę w takim razie napisać, czy zaczynając rozmowę z tym Panem działała Pani aktywnie czy reaktywnie? :)
Hmmm szczerze to nie odrozniam tych zachowan aktywnych, reaktywnych, musze doczytac, intuicyjnie wydaje mi sie ze reaktywnie, pan mi sie wtedy szalenczo spodobal i moje hormony i odrobina alkoholu sklonily mnie do odwaznego zagadania. A co do usmiechu to bylam pewna, ze to haczyk, bo obcy sie tak rzadko na siebie patrza z usmiechem, na mnie to dziala milo bardzo, czy w takim razie celowe udawanie obojetnosci to haczyk czy tez nie?
Samo udawanie obojętności nie jest haczykiem. Ani uśmiechanie się nie jest haczykiem. Jeśli ktoś, na kim nam nie zależy będzie udawał obojętnego, bardzo się "zahaczymy"? Nie zauważymy nawet. Więc obojętność zadziała tylko w połączeniu z ... czymś. Z czymś, co spowoduje dysonans. Na przykład? :)
Hmm.. obojetnosc polaczona z poprzednia sympatia? Ktos kto na poczatku byl zaciekawiony, sympatyczny, nagle stracil zianteresowanie i stal sie obojetny (bo udaje), czy ta wersja zadziala ? Ale jak wyobrazam sobie, ze mi ktos obojetny, kto nawet wczesniej mnie lubil nagle mnie ignoruje, nie jest mi jakos bardzo przesadnie smutno, wiec to chyba nie to tez, tzn jest mi smutno, ale nie az tak bardzo, zeby zaczac hodowac jego figure
A może pokazywanie zainteresowania i jednocześnie obojętności. Przekaz ma być taki, że "podobasz mi się, ale też jestem fajny i nie będę się za Tobą uganiac". Nakombinowalam za dużo?
Ujj, ja właśnie spaliłam dosyc miła koleżeńska znajomość z potencjałem na cos więcej (tak mi sie wydaje). On mnie kiedyś sam zagadał bo jak sie okazało mieszkamy obok siebie. Bardzo sympatyczny chłopak, na którego widok reagowałam równie z duża sympatia. Nie sposób było reagować inaczej. Uśmiech cisnął sie sam na usta. Ale w pewnym momencie sie wystraszyłam ze ten entuzjazm to moze byc za dużo dla kogoś. Ze to przerodzi sie w lepkość. I zastosowałam dystans. I przesadziłam. Chłopak zdezorientowany. Miałam tez wrażenie, ze troche poirytowany tym moim zachowaniem. Po czasie sie sam dystansował. Unika mnie. Wyglada na to ze pozamiatane. Jestem na siebie zła. Niepoważne to zachowanie z mojej strony. Nie umiałam tego jakos ładnie poprowadzić. Przesadzilam. Ach. A co do zahaczania usmiechem, to jednak chyba sie w jakis sposób da. Ja tak zahaczyłam chłopaków w pracy. Tylko zeby to zagrało to musi być pewien stopień zainteresowania z obu stron. Tak mysle.
Dodam jeszcze ze balansować można na granicy czasami życia i śmierci, jeżeli targają nami silne emocje, taka emocją jest na pewno miłość powiązana z rodziną i dziećmi. Nigdy nie warto targać się na własne życie nawet w sytuacji beznadziejnej. Bylem u psychologa i psychiatry uważam że to manipulacja własną osobowością. Czytałem wiele książek o psychologii i psychiatrii ale to nie ma znaczenia. Dysonans zachodzi wtedy kiedy człowiek łamie własne zasady i priorytety którymi kieruje się w życiu. Ważne jest żeby nie pozostawiać życia samemu sobie i wałczyć nie o osobę którą się kocha ale o samego siebie. Taka postawa pomoże nam wbrew pozorom pomoc wielu osoba na którym nam zaleczy. Uczucie jeżeli jest prawdziwe pomaga wznieść się na wyższy poziom życia i to jest to o co warto walczyć ponad wszystko. Tylko trzeba odróżnic prawdziwą miłość od pozorów. Dziekuje
"Tylko trzeba odróżnic prawdziwą miłość od pozorów" - i Pani wie jak? Faktycznie, proste.
Najważniejsze nie paczmy, nie oceniajmy nie próbujmy naśladować nie zmieniajmy się dla kogoś walczmy o siebie a wygramy wszystko.
Podoba mi sie to podejście. Jest szczere, a także mówi o istocie, że chodzi o nas samych. Czy w związku, czy będąc samemu powinniśmy dbać o siebie i o nasz rozwój, troszczyć się o siebie. Jeżeli drugiej osobie zależy na tym, to bedzie to wspierać, działać dla naszego dobra, jeżeli drugiej osobie nie zależy, w końcu cos zacznie sie psuc. Dlatego istotą jest walka o samego siebie i uczciwość, to daje szacunek i to promieniuje w stronę drugiej osoby, która widząc i czując to dobro też chce za tym podążać i to pomaga wzajemnie wzrastać.
Super podejscie.
Jak dla mnie pani z przedziału zachowała się reaktywnie. Ktoś się jej spodobał i postanawia działać. Skoro były wcześniej uśmiechy to znaczy że nie zadziałaly, nie było odzewu z drugiej strony. Teraz zaczyna z niższej pozycji.
Dokładnie. Ten, kto zaczyna działa reaktywnie, mimo, że wydaje mu się to aktywnością. Lepiej jednak (będąc kobietą) sprowokować do reakcji drugą stronę. Ale jak? Napiszę ktoś? Tylko proszę, nie piszcie więcej o tępym uśmiechaniu się :) Podpowiem, że prowokować należy nie wychodząc poza własne granice! Działać można tylko w swoich granicach, to podstawa.
Kiedys kobiety rzucaly chusteczke a wybranek podnosil- bylo latwiej! :) jedyne co mi przychodzi do glowy to udawac ze potrzebuje sie pomocy a mezczyzna moze zechce pomoc, p. S. nie mam doswiadczenia w byciu mysliwym
To dlatego zawsze wychodzilam najlepiej ba relacjach w których sama kontakt inicjowalam bardzo rzadko i choć mi się ktoś podobał to siedziałam cicho na pupie :)
Najważniejsze nie paczmy, nie oceniajmy nie próbujmy naśladować nie zmieniajmy się dla kogoś walczmy o siebie a wygramy wszystko. Haczyk zawsze możemy zarzucić. Co złowimy to już od nas zależy. Najważniejsze nie działać emocjonalnie a racjonalnie. Wiem ze gromy się na mnie posypią nie mogę se zgodzić, miłość ma swoje prawa i każde dzianie racjonalne to kłamstwo.
"każde dzianie racjonalne to kłamstwo"- każde? Kłamstwo jest rzeczą złą. Bo ma na celu chęć skrzywdzenia kogoś. Jeśli zachowując się racjonalnie naprawiam swoje błędy (reperując swoje słabe granice) ratuję związek, czy kogoś krzywdzę?
Nie wiem czy dobrze zrozumiałem, ale jestem facetem i wiem kiedy to miłość a kiedy to zwykła chęć stosunku z kimś.
Siedząc w przedziale można czytać książkę, wstając ona spada, pan ja podnosi podaje kobiecie ona dziękuje i wraca do czytania. Jeżeli pan podejmie jakiś temat to może nawiązać się rozmowa i znajomość . Nie jestem pewna czy to haczyk:)
Może prośba o drobna przysługę np. O otworzenie okna lub pomoc przy bagażu
To ma być haczyk? To narzucanie się.
Przykład haczyka na podstawie sytuacji z przedziału:
Dziewczyna przy chłopaku dzwoni do koleżanki, chwilę rozmawia, a potem mówi "muszę kończyć, bo w przedziale jest niezłe "ciacho" i rozłącza się. Potem przepraszającym wzrokiem mówi do chłopaka: "przepraszam, chciałam ją jakoś zbyć" i pogrąża się w lekturze książki, zupełnie dalej nie zwracając uwagi na chłopaka.
Dramat. Za co przeprasza? Za swoją głupotę? No zgadza się, jest mało inteligentna. Ale dlaczego myśli, że jego to obchodzi? Spojrzy z litością na te tanie próby zwrócenia uwagi i dalej będzie patrzył w okno. Haczyk to coś, co zmusza do myślenia o osobie, która go robi. Powoduje, że się chce o niej myśleć. "Ciacho" od wątpliwej przypadkowej dziewczyny zaimponuje tylko komuś, kto jest bardzo głodny. Jeśli jest "głodny" i łapie się byle czego, musi być taki sobie... A co jeśli dziewczyna będzie skromniejsza i będzie się trzymać w swoich granicach? Wyjmie jakąś ciekawą książkę, na przykład w obcym języku albo z ciekawą okładką, świadczacą o nieprzeciętności zainteresowań... Na temat astronomii czy historii sztuki? Zacznie czytać. Jeśli już wcześniej udało się jej zaciekawić towarzysza podróży, na pewno się ją spyta o tą książkę.
Ale rozumiem, że sama interesująca ksiązka nie wystarczy? Ona będzie haczykiem dla nas, kiedy ktoś się nam po prostu spodoba? :)
Książka po prostu jako przykład prowokacji, by druga osoba zareagowała i zrobiła pierwszy krok. Żeby nie robić go samemu/samej. Wtedy się jest w lepszej pozycji, zwłaszcza jeśli się jest kobietą. Nie musi być książka. Na przykład, ja wiem, że wystarczy mi się odezwać i 90% otoczenia spyta się, skąd jestem i jak mi się w Polsce podoba. A potem powiedzą, że też mają korzenie na Ukrainie. Dlatego się staram nie odzywać, jeśli nie mam ochoty wałkować od 22 lat jedno i to samo. Ale jeśli ktoś mi się spodoba albo mam akurat ochotę na rozmowę, po prostu spytam się grzecznie która jest godzina? :) I potem bardzo chętnie odpowiem, że jestem w Polsce od dwóch miesięcy. Wysłucham komplementy współrozmówcy, że dobrze mówie po polsku itd. Czyli pozostaję w swoich granicach, nie robię pierwszego kroku (nie robię nic), po prostu się pytam o czas. Może to nie najlepszy przykład, ale pierwszy, który przyszedł mi do głowy. Jak pozostając w swoich granicach sprowokować kogoś do myślenia o nas.
Pani Tatiano, a jak ma się sprawa haczyków na mediach społecznościowych? Czy np. zamieszczenie jakiegoś ciekawego zdjęcia (niekoniecznie siebie) też może być haczykiem? Zakładając, że osoba, którą się interesujemy komentuje później to zdjęcie i to w wiadomości prywatnej? Pozdrawiam serdecznie z Krakowa:)
adorowanie kobiety, prawienie komplementów jest haczykiem:)
Nie. Jeśli adoruje ktoś, kto się jej nie podoba, jest to uciążliwe. Jeśli ktoś, kto się podoba, to i haczyków nie trzeba. Haczyk jest potrzebny po to, by ktoś zaczął o nas myśleć. Żeby wejść w jego pole, żeby zauważył nas. Ale można zrobić w ten sposób: na przykład będac na siłowni, podejść do dziewczyny i powiedzieć do niej: " Jesteś bardzo ładna". I odejść. I nic więcej nie robić. Ona będzie oczekiwała jakiegoś logicznego rozwiązania, chcąc nie chcąc będzie myślała, dlaczego on nic nie robi dalej itd. To będzie haczyk. Rzucanie piłki + dystansowanie się jest jednym z wariantów haczyka.
adorowanie I komplementy to nie haczyki:( zwlaszcza jak robi to obcy oczekujac czegos w Zamian- jeden wielki wymiot:( to spojrzenie pelne oczekiwania czy udalo mu sie zrobic wrazenie dajac jakiegos badyla albo mowiac wyswiehtany komplement...
Dokładnie. Komplementy są wartością, kiedy robi je ktoś ważny dla nas. Ale nawet wtedy nie są haczykami tylko powiedzmy piłkami. Zrobisz komplement=rzucisz ładną piłkę. Ładna piłka + natychmiastowe dystansowanie się =piękny haczyk.
Odnośnie sytuacji w przedziale i w życiu to mam takie przemyślenia , że możemy być mistrzami haczyków, ale to nie sprawi, że staniemy się osobami ważnymi dla tej drugiej strony może na chwilę zaintrygujemy albo zaciekawimy, ale to nadal może być dla nas ryzykowne bardziej niż dla osoby,której haczyk chcieliśmy założyć bo nigdy nie możemy byc pewni tego kim jest osoba, która nam sie podoba i z sytuacji, w której chcieliśmy byc górą szybko może okazać się, że lecimy w dół.
Stary post, ale to zdanie "prawie wszystkie haczyki są zbudowane na tym, że powstaje dysonans kognitywny bądź na dysonansie pomiędzy emocjonalnym poruszaniem się do przodu i fizycznym poruszaniem się gdzieś na bok" przypomniało mi o tzw. technice push and pull. Cholernie potężna - padłam kiedyś jej ofiarą. Chociaż łowcy zajęło to sporo czasu, aż rok, bo dziewczę w tamtym czasie było mocno w ciemię bite. :D
A puszczenie zalotnego oczka może być haczykiem?
Nie. Haczykiem jest coś, co powoduje dysonans poznawczy, czyli zmusza do myślenia o tej osobie. A jeśli ważność nieznanej nam osoby jest dla nas znikoma, to może puszczać oczka ile chce, to nie będzie haczykiem ) Haczyk to jak ruch koniem w szachach. Kiedy idziesz prosto i kiedy spodziewają się po tobie logicznej kontynuacji, nagle skręcasz o 90 stopni. Ale musi to być uzasadnione i pozytywne skręcanie, inaczej ujdziesz za wariata) Haczyk wtedy się staje haczykiem i ma moc, kiedy jest to niespodziewane ale uzasadnione działanie, w dobrym smaku i pozytywne. Wtedy bardzo przyciąga uwagę i zmusza do wracania myślami o tej osobie...
Pani Tatiano :),dobrym haczykiem będzie powiedzenie byłemu partnerowi np."Ładnie wyglądasz jak zawsze zresztą " lub "ładna koszula :)",coś w tym stylu ,i odwrócenie się nie zwracanie więcej na byłego uwagi .
Zwłaszcza jeśli byłemu partnerowi jest na nas głęboko fioletowo, to będzie super haczyk. Zrobienie z siebie debila :))
Tak teraz pomyślałam :),że gdyby mój byly mąż mi powiedział komplement po prostu bym podziekowala i nie zrobiło by to na mnie żadnego wrażenia .
"Masz to na co się odważysz" Taki napis przeczytałam za szybą kierowcy sprzedającego bilet. "Fajny tekst" - pomyślałam w międzyczasie kupiłam u niego bilet. Skasowałam i powiedziałam do tego pana - Ja odważyłam się kupić bilet! Nawiązując do tekstu za szybką.
Rozmowa była przyjemna i żartobliwa a pan taki spoko, że naprawdę w moim typie. Musiałam wysiadać. Czy takie rozmowy pomogą zahaczyć kogoś fajnego?
Czy takie zaczepki są haczykami
...tak się zastanawiam, gdzie tu było zaskoczenie, ten rozdźwięk poznawczy? Mnie nie zdziwiło, że w okienku z biletami ktoś kupił bilet.
Mam chyba przykład haczyka. Duża impreza integracyjna, większość czasu spędzam tańcząc z panem, ewidentnie z jego inicjatywy, znamy się z widzenia. Dobrze tańczy, nie nadużywa, jest przyjemnie, lekko, wygląda na obopólne zainteresowanie, ale bez obściskiwania i nadmiernego spoufalenia. Po północy wolny taniec, nie rozmawiamy, pod koniec pan mówi zimnym tonem „zrobiło się zbyt gorąco chyba powinnismy się rozstać”. Nie wiem czemu jak by mnie ktoś w twarz uderzył (nie z powodu rozstania bo to było oczywiste, tylko tego co i jak powiedział, tym bardziej że absolutnie mu się nie narzucałam). Ja na to spokojnie OK i ruszyłam w kierunku stolika (odruchowo, przesiąknięta blogiem <3 ). Odprowadził mnie na miejsce, powiedziałam, że zrobiło się późno i idę się położyć (pokoje dwuosobowe więc oczywistym było, źe nie liczę na jego towarzystwo). Dwa dni po tym wpadliśmy na siebie w firmie (co rzadko się zdarza) i ewidentnie próbowal zagadywać na zasadzie co u mnie słychać itp., nie miałam pomysłu jak z nim rozmawiać ani też ochoty, więc grzecznie powiedziałam, iż spieszę się na spotkanie. Dobrze się zapowiadało ale zdechło, aczkolwiek zachowałam szacunek do siebie. Tylko zastanawiam się ogólnie (studium przypadku na przyszłość) dlaczego on tak postąpił, czy to drapieżnik, czy oczekiwał że będę zabiegała o jego uwagę, czy nie wiem co jeszcze? Mógł po prostu powiedzieć że jest późno lub czuje się zmęczony i rozstalibyśmy się w miłej atmosferze bez zobowiązań.
Po to się tak zachował, by zadawała Pani te pytania :) Udało mu się. Poprzez próby zrozumienia jego zachowania nakręca się Pani i hoduje jego figurę w swoim polu. Wiele razy pisałam, że nie trzeba się starać wejść komuś do głowy. Zachował się i zachował, po co Pani myśli o bańce mydlanej, która zaraz pęknie? Chciałby coś więcej z Panią - powiedział by. Nie powiedział - znaczy nie ma o czym myśleć :)
Pięknie dziękuję, mam tylko nadzieję źe jako Pani uczennica, jako tako zdałam ten mały egzamin, w końcu praktyczny i z zaskoczenia. Dziękuję za wiedzę i dalej będę się uczyć <3
:)
Podam przykład, jak to ja dałam się zrobić w minusa. Jak pewien facet mnie zahaczył o wyprowadził w pole.
Relacja służbowa. Przychodzi od czasu do czasu. Mamy zawsze niewiele czasu na rozmowę sam na sam, z racji naszego zawodu nie wolno nam flirtować ze sobą na oczach innych. On zawsze szuka sposobu aby pobyć ze mną chocby na chwilkę. Zagadać. Trwa to już jakiś czas. Z czasem zauwazylam, ze zaczal być bardziej spięty przy mnie. Pojawiły się komplementy, po prostu czułam zainteresowanie. W pewnym momencie popełniłam blad - pewnego razu znów ukradł chwilę ze mną sama na sam, byłam spięta, chciałam aby sobie poszedł, a z drugiej strony cieszyłam się ze stara się o ten kontakt. Musiał już iść, dostałam piękny komplement, spojrzenie żalu kiedy odchodził. Zaczęłam o nim myśleć. Zadzwoniłam do niego w służbowej sprawie (wiem tragedia ale chcialam urwać wątpliwości i najwyżej jeśli on nie skorzysta z okazji to utnę to coś) po skończonej rozmowie dostałam SMS ze jest bardzo szczęśliwy ze do kiego zadzwoniłam. Odpisałam ze mi również miło. I na tym się urwało. Milczy kilka dni. Ale przynajmniej wiem, ze nie ma co sobie głowy nim zawrac i nie będę marnować czasu na mrzonki myśląc o nim.
Ile ja widzialam tych spojrzeń żalu u mojego ex, u którego stwierdzono NPD. Spojrzenia te kierował do moich koleżanek, sasiadek, kasjerek... juz po krótkiej rozmowie z nimi. Potem widzialam tylko zakłopotanie drugiej strony, ile razy pojawil sie w jej otoczeniu. Ta reakcja mu wystarczala. A jego reakcja na moja uwagę była typową reakcją osoby z zaburzeniem narcystycznym.
Dodam jeszcze tylko tyle, ze tu Pani Tatiana pisała niejednokrotnie, liczą się czyny, nie słowa.
Kiedy spotkamy się znowu w pracy pewnie będzie mi niezręcznie ale na pewno postaram się to ukryć a z czasem będę naturalnie miła jak zwykle :) grunt aby nie pozwolić sobie na manipulowanie takim zachowaniem i nie reagować na te zahaczenia, które do niczego nie prowadzą. Własne myśli potrafią zjeść. Na taki dysonans odpowiadam sobie - ze to albo manipulant, albo po prostu nie zależy mu aby zagłębiać relację ze mną i tyle.
Ciesze się ze przekonałam się ze nie zależy mu na pogłębianiu znajomość i przeniesieniu jej na grunt prywatny. Gdybym nie zadzwoniła, kto wie ile miesięcy jeszcze marzyłabym i dopowiadała sobie filozofię?
Wygrzebałam z pamięci, co zrobili mężczyźni, którzy nadal istnieją w moim polu. Czy to są dobre przykłady haczyków?
*Czułam zainteresowanie moją osobą jednego z panów na imprezie będącej częścią konferencji. Pod koniec imprezy, kiedy nie chciałam już pić więcej alkoholu i wzięłam szklankę wody z baru, jeszcze staliśmy na zewnątrz i rozmawialiśmy w grupie kilku osób. I nagle on, bez pytania, wziął szklankę z mojej ręki i się z niej napił i wręczył mi ją z powrotem. Byłam tym dość mocno zdziwiona, on popatrzył na mnie przeciągle. Znów zrobił to samo. Po czym zaoferował się, że mnie odprowadzi. Tej nocy do niczego nie doszło. Na drugi dzień zobaczyłam go na sali, uśmiechnęłam się do niego, a on udał, że mnie nie widzi! Potem to ja już się zaczęłam starać…
*W pracy. On akurat spodobał mi się od pierwszego wejrzenia. Niestety, od razu pomyślałam, że mógłby zostać moim mężem… Po prostu przyszedł i przedstawił się. Ale mocne zahaczenie nastąpiło, kiedy pracowaliśmy nad czymś wspólnie i on się spóźnił. Byłam zła. Po czym wpadł zziajany, czerwieniąc się jak chłopiec, że bardzo przeprasza, ale pomyślał, że będzie miło i wyskoczył z pracy i podjechał samochodem do kawiarni, wziął dla nas kawę na wynos i ma nadzieję, że trafił w mój gust i lubię taką… Zostałam „kupiona” kawą.
Pociąg. Przedzial. Facet w przedziale. Przystojny.
Przygladam sie chwile, marszcze czolo i mówię w trybie oznajmujacym:
-,, ...ale butow tu nie zdejmujemy." - po czym sie usmiecham i wsadzam nos w gazete.
Cdn.. albo i nie.
a gazeta o astronomii?
Bardzo ciekawy temat, Pani Tatiano bardzo proszę o więcej informacji na temat haczyków, może przykładów?
Wiele jest starszych tematów, do których warto wrócić, czytałam dziś kilka godzin Pani artykuły na blogu sprzed lat. Czas leci a one nadal są wielką wartością....
Niesamowite, tyle wiedzy, kawał porządnej pracy włożyła Pani w ten wpis. Podziwiam, dziękuję i życzę wszystkiego najlepszego
Podam przykład haczyka jaki sama zarzuciłam wiele lat temu, w ogóle nie intencjonalnie.
Impreza, było trochę alkoholu, na tyle dużo, że postanowiłam zostać, przespać się i rano wrócić do domum. Wraz ze mną został niezwykle przystojny facet,z którym sobie rozmawiałam podczas tej imprezy i tak się złożyło, że wylądowaliśmy razem w łóżku. Po prostu do spania, nie mówię o seksie. Leżymy, gadamy i nagle on wyskakuje, że buzi chce. Ja na to, że nie. I koniec. Był tak zaskoczony, że jak ja wychodziłam to poleciał za mną odporswdzix mnie do domu, potem pisał do mnie cały dzień, a na drugi dzień przyjechał po mnie do koleżanki. Nic Finalnie nie wyszło z tej znajomości, ale tak mu zapadłam w pamięć ta odmowa, że łaził za mną potem 2 lata. Przystojny, przy kasie, fircyk i kobieciarz
To chyba była właśnie ta zmyłka dysonansowa: już razem w pościeli, a tu nawet buziaka nie ma.
Pani Tatiano :-) Będę teraz na takim spotkaniu, gdzie będzie wiele atrakcyjnych Niewiast, to przetestuję "haczykowanie" ;-)) Temat spotkania bardzo przyjemny dla kobiet, więc gorrrąco polecam otwartym na nowe wyzwania Niewiastom czytającym Pani bloga... :-)))
Kiedy mężczyzna poprosi kobietę o numer telefonu, ona może odpowiedzieć: "Daj mi swój, jak będę chciała to się odezwę". Może wówczas odezwać się ale dopiero po kilku dniach. A następnie się zdystansować.
Co to znaczy działać aktywnie a co reaktywnie? Aktywnie to chyba atakować? Czyli ja zagadując do jakiegoś faceta działam aktywnie tak?
Hm. No dobrze ale świat jest trochę niesprawiedliwy bo faceci mają łatwiej. Przynajmniej tak mi się wydaje nie jestem pewna bo dopiero się uczę. Facet zagadując do kobiety nie będzie w takim minusie jak kobieta zagadując do faceta. Przez różne założenia społeczne kulturowe i przyzwyczajenia . Bo jeśli kobieta zagaduje do faceta to już prędzej można założyć że on jej się bardzo podoba niż jeśli facet zagaduje do kobiety .
Więc jeśli kobieta zagadała do faceta to jest minusem ale przecież może później ona sama może wyjść z minusa wna różne sposoby . Np. jeśli zagadała i ona mu się spodobała to później może być niedostępna np. nie odbierać później odebrać i jeśli np. on się zapyta czemu nie odbierała to ona może wspomnieć że a tak nie odbierałam bo oglądałam live na YouTube blebleble. (Czy mam rację czy nie?)
Zapomniałam dopisać że ten ktoś może odebrać to że nie odebraliśmy jego telefonów jako olewanie go więc odbierając po którymś razie możemy mu powiedzieć że oglądaliśmy YT wtedy o pomyśli że nawet filmik na YT jest ważniejszy od rozmowy z nim ale możemy dodać że nie mogliśmy się doczekać kiedy porozmawiamy z nim . (Dzwoniąc dopiero wieczorem po paru godzinach hehe)
Czy to haczyk?
Ja ostatnio, po kilku latach pobytu na blogu, zrozumiałam jakie znaczenie ma jednak "nieszpiegowanie", "niemonitorowanie". Przez chwile "szpiegowałam" w świecie rzeczywistym. Czuję się źle i zażenowana. Pan mnie też szpiegował, więc z dwojga złego chociaż to było wzajemne. Niemniej po którymś, chyba trzecim razie poczułam się fatalnie. Po prostu strasznie w kontekście całej nauki płynącej z bloga. Kiedyś ktoś Panią Pani Tatiano zapytał i co z tego, że szpiegujemy. Przecież tamta osoba nie będzie wiedzieć. Pani odpowiedziała, że "szpieg" będzie wiedział i to wystarczy. Teraz to poczułam, doświadczyłam.
Ale piękne jest to, że kiedy człowiek zbłądzi, jak wyżej, jest w stanie sam z tego wyskoczyć i wrócić na właściwe tory. To jest piękne.
Pani Tatiano, jeśłi nie odzywanie się nagłe jest haczykiem, to czy w sytuacji gdy druga strona zacznie się zastanawiać i dopytywać, czemu milczymy i snuć domysły, czemu nagle nie jest dla nas najważniejsza bo przestaliśmy się odzywać, to lepiej jest odpowiedzieć, że tęsknimy (bo to prawda), czy że mamy ostatnio mało czasu bo kogoś poznaliśmy ( i czekamy na rekację jaką podejmie ta druga osoba, jeśli jej zależy)?
Zostaw Komentarz